
Podopieczni trenera Romana Trzmiela zaserwowali swoim kibicom nie lada emocje w pojedynku z drużyną ze Świdnicy. W pierwszej części gry radomianie byli dobrze dysponowani. Pierwszą bramkę w meczu rzucił z lewego skrzydła Maciej Jeżyna. Potem gospodarze kontrolowali przebieg gry (8:5). Co prawda przyjezdni wykorzystali moment słabszej gry AZS-u i doprowadzili do remisu (8:8), jednak był to chwilowy przestój Akademików. Ekipa z Radomia odjechała chwilę później rywalom i na przerwę schodziła z pięciobramkowym prowadzeniem.
Po powrocie na boisko zawodnicy AZS-u przez ponad sześć minut nie potrafili trafić do bramki rywali! Niemoc przełamał dopiero Grzegorz Mroczek. Wydawało się, że radomianie złapali odpowiedni rytm i spokojnie dowiozą zwycięstwo do końca, bowiem ponownie wypracowali sobie kilka goli przewagi (25:18). Było to jednak złudne wrażenie, bowiem potem stracili sześć bramek z rzędu, sami nie trafiając ani razu. Na nieco ponad dwie minuty przed końcem był remis 26:26. Emocjonującą końcówkę na swoją korzyść rozstrzygnęli jednak gospodarze, którzy zachowali więcej zimnej krwi. Na 27:26 trafił Damian Cupryś, potem goście przeprowadzili akcję zakończoną niecelnym rzutem, na co szybko odpowiedział Paweł Przykuta i przypieczętował zwycięstwo.




- Świdnica odkąd znalazła się w pierwszej lidze jest dla nas niewygodnym przeciwnikiem. W poprzednim sezonie przegrywaliśmy z nimi, mimo naszego wcześniejszego prowadzenia. Dzisiaj obrona do pewnego momentu funkcjonowała poprawnie. Potem chyba moment dekoncentracji i dlatego odrobili straty. To nie jest przeciwnik, z którym można sobie odpuścić choć na chwilę. Zajmowali czwarte miejsce przed tym meczem i widać, że trzeba z nimi grać do końca. Później wróciliśmy do obrony z początku meczu, w końcówce zachowaliśmy zimną krew i udało się wygrać i z tego się cieszymy - podkreślał Michał Kalita, zawodnik radomskiego zespołu.
AZS UT-H - ŚKPR Świdnica 28:26 (16:11)
AZS: Bury - Jeżyna 7, Mroczek 6, Kalita 5, Cupryś 4, Przykuta 4, Świeca 2, Guzik, Fugiel














