Widziałem w Radomiu już tyle rozczarowujących kulturalnych i quasi- kulturalnych imprez, że na każdą kolejną idę z drżącym sercem. I sukcesy przyjmuję niemalże ze wzruszeniem. W piątkowy wieczór w „Resursie” siedziałem na widowni z otwartą buzią - długo nie mogłem uwierzyć, że w Radomiu można zrobić tak dobrą imprezę.
W sumie nie trzeba było tak wiele – ot, mieliśmy pokaz kronik filmowych, trochę kabaretowych skeczów z Dudka, kilka piosenek z lat 70 – 80 XX w., popisy tańca, przygotowaną przez studentów rewię mody. A po części oficjalnej – rockowy koncert nastolatków, możliwość pogrania w kapsle i spróbowania w barze sety i galarety. Ale to wszystko zostało tak zaserwowane, że palce lizać.
Zobacz galerię zdjęć




Można by powiedzieć, że „Resursa” poszła na łatwiznę, bo klimaty PRL od dawna sprzedają się dobrze i wejście w nie zawsze gwarantuje sukces. Ale nie byłaby to prawda. Sukces gwarantuje dobre przygotowanie imprezy, odpowiednie dobranie jej składników, zmobilizowanie ludzi. W piątek do „Resursy” przybyły tłumy i nie sądzę, żeby ktoś się nudził. Można było uronić łezkę, można się było pośmiać i zabawić.
Wiem, że zachwycam się czymś, co powinno być oczywistą normą. Ale w Radomiu nie jest. Niech więc „Resursa” wyznacza tu standardy.













