
Od czwartku (9 kwietnia) z ruchu są wyłączone trzy pasy ulicy
Limanowskiego (od ulicy Chopina aż za ulicę Obrońców). Czwarty
pas, znajdujący się przy cmentarzu jest zostawiony dla autobusów
miejskich oraz pojazdów budowy. I to właśnie tamtędy wielu
kierowców, pomimo czytelnego oznakowania, próbuje jeździć. Jest
to niebezpieczne, ponieważ samochody bardzo często jadą "na
czołówkę" z autobusami miejskimi. Później kierowcy są
zmuszeni uciekać na zamkniętą część jezdni lub nawet na…
chodnik. Właśnie dlatego coraz częściej
ustawiają się tam patrole policji lub straży miejskiej.
Zdarzali się kierowcy, którzy jechali na pamięć i nie zwracali uwagi na
znaki. Zatrzymana kobieta próbowała przekonywać policjanta, że
nie było żadnych informacji o zmianie organizacji ruchu. Nie
przekonała - dostała mandat. Chwilę później na zamknięty
odcinek bez chwili zawahania wjechała kursantka, kierująca autem z
literką L na dachu. Siedzący obok niej instruktor nic nie zauważył,
bo… akurat jadł kanapkę. O zmianie w ruchu dowiedział się od
policji.
- Oznakowanie ustawione przez wykonawcę robót - czyli
firmę pracującą na zlecenie Wodociągów Miejskich - zostało
odebrane zarówno przez nas, jak i przez policję. Zarzuty o braku
znaków są więc bezpodstawne - mówi Dariusz Dębski, rzecznik Miejskiego Zarządu Dróg i Komunikacji.
Przed rondem Kisielewskiego stoją duże żółte tablice, pokazujące trasę objazdu (przez Mariacką, Młodzianowską i 1905 Roku). Za skrzyżowaniem z ulicą Tytoniową wisi tablica informująca o tym, że za 400 metrów droga jest zamknięta. Tuż przed ulicą Obrońców są zapory i znak zakazu ruchu, a pod nim tabliczki z napisem, jakich pojazdów ten zakaz nie dotyczy. Podobnie zostały oznakowane drogi od strony Borek.














