Rodzice zaniepokojeni sytuacją, która mogła mieć w miejsce w placówce, złożyli skargę na przedszkole do burmistrza Iłży. Jak udało nam się ustalić, główne zarzuty, które są kierowane w stronę placówki, to m.in. niewystarczające porcje jedzenia, stosowanie przez dyrektorkę przedszkola kar wobec dzieci czy brak odpowiedniej opieki nad dziećmi. - To przedszkole funkcjonuje w Iłży od 14 lat. Nigdy nie doszło tutaj do żadnego naruszenia - oponuje Aneta Wiatrowska-Heda, dyrektor Niepublicznego Przedszkola Bajkowy Dworek w Iłży.
Skąd wzięły się podejrzenia sugerujące naruszenia w placówce?
Udało nam się dotrzeć do jednej z byłych pracownic przedszkola, która przy zachowaniu anonimowości, poinformowała nas o sytuacjach, których świadkami miały być ówczesne pracownice Bajkowego Dworku. - Przede wszystkim dzieci na terenie przedszkola dostawały niewystarczające ilości jedzenia. Dochodziło do takich sytuacji, gdzie jeden naleśnik dzielony był pomiędzy trójkę dzieci albo jedno dziecko na obiad dostawało tylko jednego pieroga - słyszymy od byłej pracownicy przedszkola. - Podobnie było zresztą z pałką z kurczaka, która dzielona była pomiędzy troje pięciolatków, ponadto jeden schabowy był krojony na drobne kosteczki, z czego tylko dwa lub trzy takie kawałki przysługiwały jednemu dziecku. My słyszałyśmy od naszych podopiecznych pytania, dlaczego na naszych talerzach jest tak dużo, a oni mają tak mało. Dzieciom regularnie podawane było także mleko, które było wcześniej rozcieńczane z wodą.
Jak się także dowiedzieliśmy, na terenie placówki miało dochodzić do różnych skrajnych form wprowadzania oszczędności. - Dzieci mogły wydmuchać nos tylko w jeden listek papieru toaletowego. Nawet, jeżeli coś się rozlało, to dzieci miały taki nawyk, że przynosiły do wytarcia tylko jeden listek. My miałyśmy taki przykaz, że wodę w toalecie można spuszczać dopiero po co dziesiątym dziecku. Dodatkowo wychowankowie mogli umyć ręce tylko dwa razy w ciągu zajęć, czyli przed śniadaniem i później dopiero przed obiadem. Dzieci nie mogły umyć rąk po wyjściu z toalety – mówi nam była pracownica.
Jak wynika z jej słów, w przedszkolu mogło dochodzić do praktykowania różnego typu kar wobec dzieci, a także do nierespektowania praw pracownika. - My byłyśmy także świadkami sytuacji, w których dzieci za nieposłuszeństwo były zamykane w ciemnej toalecie. Później, kiedy rozmawiałam o tym z rodzicami, okazało się, że w pewnym momencie dzieci w domu zaczęły też mówić głośno o tym, że nie chcą przychodzić do przedszkola, ponieważ tutaj zamykają dzieci. Podopieczni, którzy nie chcieli brać udział we wspólnych zabawach, byli niejednokrotnie przez dyrektorkę szarpani i podnoszeni do góry za ręce. My same byłyśmy przestraszone i tylko modliłyśmy się o to, by dyrektorka nie wchodziła do nas na zajęcia. Dodatkowo dochodziło do sytuacji, w których my musiałyśmy przychodzić do pracy z gorączką czy z biegunką – informuje nas była pracownica przedszkola.
Jaka jest odpowiedź dyrekcji przedszkola?
Odwiedziliśmy także Niepubliczne Przedszkole Bajkowy Dworek w Iłży, gdzie porozmawialiśmy z dyrektorką placówki, która, jak podkreśla, na dzień 6 grudnia, nie otrzymała żadnych oficjalnych informacji odnośnie kierowanych wobec niej zarzutów. - To przedszkole funkcjonuje w Iłży od 14 lat. Nigdy nie doszło tutaj do żadnego naruszenia, żadne dziecko nie uległo tutaj wypadkowi, nie było też nigdy przypadków zatruć pokarmowych wśród dzieci - mówi nam Aneta Wiatrowska-Heda, dyrektor Niepublicznego Przedszkola Bajkowy Dworek w Iłży. - Od rodziców wielokrotnie otrzymywałam wyrazy wdzięczności i pochwały za to, w jaki sposób placówka sprawuje opiekę nad ich dziećmi. Nigdy nie było sytuacji, w której jakikolwiek rodzic uskarżałby się na to, że coś się dzieje złego na terenie naszego przedszkola.
Część rodziców jednak wypisała swoje dzieci z placówki. Jak poinformowała nas dyrektorka przedszkola, do dnia wypisów nie usłyszała żadnych wyjaśnień na ten temat. - Ja jestem dostępna dla rodziców praktycznie przez cały dzień. O tym, że jest jakiś ogólny protest wśród nich dowiedziałam się dopiero dzień po wypisach. Przez ten cały czas nikt nie przyszedł i nie poinformował mnie o swoich obawach. My posiadamy także w każdej sali monitoring i rodzice wiedzą, że mogą z takiej opcji skorzystać. Ja jestem pedagogiem z dużym doświadczeniem i uważam się za dobrego dyrektora, dlatego też cały czas jestem otwarta na rozmowy z rodzicami, które pozwolą wyjaśnić tę sprawę – dodaje Wiatrowska-Heda.
Zapytaliśmy dyrektor placówki o to, jak wyglądały jej relacje z pracownikami. - Zawsze służyłam pomocą, ale też, jako dyrektor, wymagałam tego, aby każdy pracownik wywiązywał się ze swoich obowiązków, a nie zajmował się plotkowaniem. W tym roku zatrudniłam nowe panie i od września zaczął pojawiać się problem, ponieważ pracownice nie mogły się między sobą porozumieć, a ja kilkukrotnie interweniowałam w tej sprawie - powiedziała nam Wiatrowska-Heda. - Jako pracodawca nie muszę informować wcześniej swoich pracowników o tym, że przyjdę na obserwację zajęć, jednak mimo wszystko takie kontrole zapowiadałam. W dzień, w którym miało dojść do pierwszej takiej obserwacji, pani o godz. 8 poinformowała mnie, że nie stawi się na swoje zajęcia, co było w tamtym momencie bardzo kłopotliwą sytuacją, ponieważ musiałam zorganizować zastępstwo.
Co dalej ze sprawą?
Od rodziców jednego z przedszkolaków usłyszeliśmy, że ich dziecko odkąd zaczęło uczęszczać na zajęcia do innej placówki stało się dużo bardziej spokojne. - Wcześniej docierały do nas sygnały od syna, że nie chce już tam chodzić, jednak byliśmy przekonani, że to może być tylko bunt przedszkolaka. Od chwili, w której zaczął chodzić do innej placówki stał się dużo bardziej spokojny i z chęcią opowiada nam o tym, co robili z dziećmi w przedszkolu - poinformowali nas rodzice jednego z przedszkolaków.
Rodzice złożyli skargę na placówkę do burmistrza Iłży. - Na podstawie tego pisma i dołączonej listy podpisów będziemy wszczynać kontrolę z urzędu. Dodatkowo zgodnie z kompetencjami skierujemy to pismo do sanepidu i kuratorium oświaty, aby te instytucje mogły wspólnie z nami zająć się sprawą rodziców - tłumaczy nam Przemysław Burek, burmistrz Iłży. Na czas wyjaśniania sprawy przygotowane zostały miejsca dla dzieci w budynku szkoły przy ul. Wójtowskiej.
Jak udało nam się ustalić sprawa nie trafiła jeszcze do sanepidu. Natomiast jak poinformowała nas rzecznik radomskiej policji, Justyna Jaśkiewicz, policja otrzymała zgłoszenie i aktualnie prowadzone jest postępowanie wyjaśniające tę sprawę.
