24 marca to od 2018 roku Narodowy Dzień Pamięci Polaków Ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. Święto zostało ustanowione z inicjatywy prezydenta Andrzeja Dudy jako wyraz hołdu dla tych, którzy w czasie II wojny światowej, mimo grożącej kary śmierci, zdecydowali się pomagać współobywatelom narodowości żydowskiej. 24 marca 1944 roku w Markowej koło Łańcuta doszło do zbrodni, która stała się symbolem niemieckich represji wobec Polaków pomagających Żydom. Tego dnia życie stracili 44-letni Józef i będąca w zaawansowanej ciąży 32-letnia Wiktoria Ulmowie, szóstka ich dzieci oraz ośmioro ukrywających się u nich członków trzech żydowskich rodzin - Didnerów, Grünfeldów i Goldmanów. Ten dzień właśnie wybrał Instytut Pamięci Narodowej i władze Ciepielowa dla upamiętnienia 30 osób z rodzin Kowalskich, Obuchiewiczów, Kosiorów i Skoczylasów zamordowanych w 1942 roku przez niemieckiego okupanta za ukrywanie nieznanej do dzisiaj liczby żydowskich współobywateli.
Dawać przykład odwagi
Poniedziałkowe uroczystości rozpoczęło, w Radomiu, widowisko słowno-muzyczne „Sprawiedliwi”. - Spotykamy się w Narodowy Dzień Pamięci Polaków Ratujących Żydów, którzy w czasach mrocznej, niemieckiej okupacji otworzyli swoje serca i domy, aby przyjąć prześladowanych Żydów – mówił dr Mateusz Szpytma, zastępca prezesa Instytutu Pamięci Narodowej. - Spotykamy się nie tylko po to, aby pamiętać o przeszłości, ale także, by dawać przykład odwagi kolejnym pokoleniom.
Wiceprezes IPN zaapelował do młodzieży zgromadzonej w sali koncertowej Radomskiej Orkiestry Kameralnej, żeby w życiu codziennym brała przykład z naszych bohaterów, którzy nie wahali się stanąć w obronie prześladowanych.
„Sprawiedliwi” to interdyscyplinarny projekt Biura Wydarzeń Kulturalnych IPN, który z użyciem muzyki, wizualizacji, recytacji i światła przedstawia historie Polaków, którzy narażali swoje życie, a często je tracili, chcąc pomóc prześladowanym podczas II wojny światowej Żydom. Fabuła opowieści, toczącej się przy udziale lektorów: Magdaleny Gleby i Leszka Zdunia oparta jest na wierszach wielkich poetów, m.in. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Antoniego Słonimskiego, Władysława Broniewskiego, Mariana Hemara, Władysława Szlengla, Jeszajahu Szpigla, Icchaka Kacenelsona i Leopolda Staffa. Do wszystkich utworów Szymon Chyliński, kompozytor i aranżer, stworzył przejmującą muzykę na kwartet wokalny i niewielki zespół instrumentalny (skrzypce – Tomasz Chyła, akordeon – Paweł Wiśniewski, klarnet – Klaudia Cieszyńska i kontrabas – Mateusz Kot).
W miejscach pamięci
Po spektaklu wiceprezes Mateusz Szpytma, Adam Siwek – dyrektor Biura Upamiętnienia Walk i Męczeństwa IPN oraz Danuta Pawlik – naczelnik Delegatury IPN w Radomiu przejechali w okolice Ciepielowa, by w miejscach pamięci złożyć kwiaty i zapalić znicze. Pierwszym punktem na trasie były tzw. Ciepielowskie Górki - miejsce, gdzie znajduje się pomnik upamiętniający kilkuset Polaków zamordowanych przez niemieckich żołnierzy podczas II wojny światowej. Następnie przedstawiciele IPN przejechali pod pomnik żołnierzy 74. Górnośląskiego Pułku Piechoty z Lublińca, którzy we wrześniu 1939 roku, w okolicach Dąbrówki, stoczyli heroiczną walkę przeciwko niemieckim agresorom. Choć pułk poniósł duże straty w ludziach, jego żołnierze wykazali niezwykłą odwagę i determinację w obronie ojczyzny. Pomnik stanowi hołd dla ich bohaterstwa oraz poświęcenia, które miało miejsce w obliczu brutalnej niemieckiej inwazji.
To nie była łatwa decyzja
Na uroczystości odsłonięcia pomnika poświęconego Polakom ratującym Żydów w czasie II wojny światowej – poza rodzinami zamordowanych 83 lata temu mieszkańców Starego Ciepielowa i Rekówki – przyjechał prezydent RP Andrzej Duda, prezes Instytutu Pamięci Narodowej Karol Nawrocki i parlamentarzyści. W ciepielowskim parku nie mogło zabraknąć władz miasta i gminy z burmistrzem Arturem Szewczykiem, byłych i obecnych samorządowców, mieszkańców Ciepielowa i uczniów.
Prezydent Duda przypomniał, ze nie tak dawno Ciepielów odzyskał prawa miejskie po 155 latach. - Moskale zabrali ten status Ciepielowowi za postawę mieszkańców, za to, że brali oni udział w powstaniu styczniowym, że walczyli o Polskę i o polskość, o odzyskanie wolności, o to, by mogli sami o sobie stanowić. Dziękuję, że przez całe pokolenia pozostaliście państwo w rodzinach, w tradycji, w swoich domach i duszach niezmienni, twardzi i bezkompromisowi, a przede wszystkim zdolni do niezwykłej odwagi i niezwykłego poświęcenia dla tego, co uważacie za wielkie – mówił przed odsłonięciem pomnika prezydent RP. - Dzisiaj wy i wolna Polska kolejnemu pokoleniu swoich współrodaków stawiacie ten pomnik, upamiętniający bohaterstwo, oddanie, niezwykłość wykutą i udowodnioną w straszliwych warunkach, w płomieniach. Za co? Za pomoc współobywatelom, za pomoc drugiemu człowiekowi, za pomoc prześladowanym, sąsiadom, ludziom, rodakom, sierotom po utraconej ojczyźnie, po Polsce okupowanej przez hitlerowskie Niemcy – polskim Żydom.
Wszyscy wiedzieli, co ze strony niemieckiego okupanta czeka Żydów. Wiedzieli także, co może spotkać tych, którzy Żydom pomagają. - Tutaj, w Polsce – inaczej niż na zachodzie Europy - za pomoc Żydom groziła kara śmierci. I każdy, kto pomagał, kto ich ukrywał, musiał się liczyć z tym, że Niemcy zabiją nie tylko jego, ale także jego najbliższych. I to nie była łatwa decyzja – wziąć do domu spotkanego gdzieś człowieka czy człowieka, który w nocy puka do drzwi i prosi: „Ratujcie, dajcie chleb, dajcie kąt, dajcie cokolwiek – przypomniał Andrzej Duda. - Ale ta wola wsparcia drugiego człowieka, może poczucie chrześcijańskiego obowiązku, może międzyludzkiego braterstwa, a może po prostu wewnętrzne poczucie sprzeciwu, takiego bardzo często chłopskiego „nie” wobec prześladowania, przymusu, brutalności, wobec tego wdeptywania w ziemię kazało rodzinom Kowalskich, Obuchiewiczów, Kosiorów, Skoczylasów przygarnąć tych uciekinierów, tych szukających pomocy ludzi, rodaków, polskich obywateli żydowskiego pochodzenia.
Cześć i chwała bohaterom
Idea budowy pomnika narodziła się w 50. rocznicę niemieckiej zbrodni. 6 grudnia 1992 roku premier Waldemar Pawlak i ambasador Izraela Miron Gordon wmurowali na pl. Zwycięstwa w Ciepielowie kamień węgielny pod monument. Niestety, to przez kilkadziesiąt lat było wszystko. Jeszcze w roku 2009 prezydent Lech Kaczyński przyznał zamordowanym przez Niemców za ukrywanie Żydów rodzinom Kowalskich, Obuchiewiczów, Kosiorów i Skoczylasów pośmiertnie Krzyże Orderu Odrodzenia Polski, a rodzinom ofiar wręczyli je na premierze filmu „Historia Kowalskich” Maria Kaczyńska oraz szef Kancelarii Prezydenta Władysław Stasiak.
- Niech ten pomnik, będący upamiętnieniem waszych bliskich, waszych bohaterów, będący w istocie powodem wielkiej dumy z ich postawy i człowieczeństwa będzie także wielkim ostrzeżeniem dla świata – zwrócił się do rodzin ofiar prezydent Duda. - Niech ludzie przychodząc tutaj i patrząc na tę matkę w płomieniach niosącą swoje dziecko, mają świadomość, że nigdy więcej nie wolno do niczego takiego dopuścić, By człowiek musiał oddawać życie swoje i swojej rodziny dla ratowania drugiego człowieka. I by człowiek ginął z ręki przepełnionych nienawiścią szaleńców. Cześć i chwała bohaterom! Wieczna pamięć tym, którzy oddawali życie za przyjaciół swoich!
Prezes IPN Karol Nawrocki zauważył, że to miłosierdzie, wartości chrześcijańskie i miłość do drugiego człowieka sprawiły, że Polacy byli gotowi do pomocy Żydom w czasie II wojny światowej. - Rodziny z Ciepielowa były gotowe do tego, aby pomagać Żydom i aby cierpieć. I są bohaterami, nie tylko ofiarami. Bohaterami naszej narodowej pamięci. Ale to też opowieść o sprawcach... O tych, którzy mordowali. Kim trzeba być, żeby zamordować 30 osób, w tym 19 dzieci? Zamordować w tak okrutnych, barbarzyńskich i przerażających okolicznościach? - pytał retorycznie prezes IPN. - Jesteśmy tutaj dlatego, że nie wolno nam zapomnieć. Ten pomnik to pomnik trybutu, szacunku naszego narodu dla bohaterów i dla ofiar. Ale to także pomnik pogardy dla niemieckich sprawców.
Prawdziwi bohaterowie
Burmistrz Artur Szewczyk nie miał wątpliwości, że uroczystość odsłonięcia pomnika upamiętniającego Polaków ratujących Żydów to dla mieszkańców gminy Ciepielów wydarzenie historyczne. - 6 grudnia 1942 roku niemieccy żandarmi zapędzili do stodoły rodziny Kowalskich, Obuchiewiczów, Skoczylasów, Kosiorów, jedną osobę z domu Kordulów i nieznaną liczbę Żydów, których te rodziny ukrywały, i spalili żywcem. Śmierć nie zna pojęcia gradacji, ale czy ktoś z tu obecnych może sobie wyobrazić coś gorszego, niż śmierć w płomieniach i bezradne patrzenie, jak w tych płomieniach giną twoje dzieci? Chyba nie ma gorszej tragedii. A dlaczego tak się stało? Dlatego, że te rodziny okazały swoje człowieczeństwo, empatię, miłość do bliźniego. W obliczu śmierci udzielili pomocy tym, którzy tej pomocy wówczas wymagali – mówił burmistrz Ciepielowa. - Wiedząc, że w Polsce grozi kara śmierci za ukrywanie Żydów. Nie ulękli się Zwyczajni ludzie, ale jakże niezwykli. Prawdziwi herosi, prawdziwi bohaterowie. Niewiele jest miejsc w Polsce, gdzie mieszkali bohaterowie. Gmina Ciepielów była takim miejscem.
Zaszczyt i obowiązek
Agnieszka Stępień z rodziny Kowalskich przyznała, że dla rodzin zamordowanych w 1942 roku pamięć o tamtym dniu jest głęboko osobista. - To nasz obowiązek i zaszczyt przypominać kolejnym pokoleniom o tych wydarzeniach. Nie z nienawiścią, lecz z nadzieją, Nadzieją, że świat może nauczyć się z przeszłości i odnaleźć drogę ku dobru, współczuciu i jasności. Każda z tych osób, których imiona i historie są tu uwiecznione, dokonała trudnych wyborów. W ich czynach odbijała się odwaga, miłość do drugiego człowieka oraz niezłomna wiara w wartość ludzkiego życia – mówiła Agnieszka Stępień.
Przypomniała, że poniedziałkowa uroczystość jest hołdem dla „niezwykłych ludzi z rodzin Kowalskich, Obuchiewiczów Kosiorów i Skoczylasów”. - Pomnik stanowi symbol pamięci i wdzięczności za ich odwagę, poświęcenie i człowieczeństwo. Niech stanie się przestroga, ale i inspiracją. Niech przypomina, że w mroku zawsze można zapalić światło, a w cieniu zła można odnaleźć dobroć I choć nie możemy zmienić przeszłości, to mamy wpływ na przyszłość, by nigdy więcej nie dopuścić do tragedii, która dotknęła stary Ciepielów i Rekówkę – przekonywała Agnieszka Stępień. - Nasi przodkowie pokazali, że w najciemniejszych momentach historii ludzka dobroć może świecić najjaśniejszym blaskiem. Ten pomnik to coś więcej niż kamień. To przypomnienie, że odwaga i współczucie nie mają granic. To pokazanie wspaniałych polskich bohaterów, którzy narażali życie swoje i swoich bliskich, by ratować Żydów w czasie II wojny światowej.
Projekt Marka Dryniaka
Ponad 30-osobowy Komitet Budowy Pomnika Polaków Ratujących Żydów w Ciepielowie zawiązał się 6 grudnia 2017 roku. W jego skład weszli m.in. Marta Kaczyńska, wicepremier Mateusz Morawiecki, minister Wojciech Kolarski, wiceminister kultury Jarosław Sellin, wiceszef MSZ ds. europejskich Konrad Szymański, wiceminister Jan Dziedziczak, senator Jan Żaryn, europoseł prof. Ryszard Legutko, poseł Arkadiusz Czartoryski, prezes IPN Jarosław Szarek, szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk, wicedyrektor Muzeum II Wojny Światowej prof. Grzegorz Berendt, Halina Staniak (wnuczka Adama i Bronisławy Kowalskich), poeta Jan Pągowski, reżyser Rafał Wieczyński, dramaturg Wojciech Tomczyk, reżyser Maciej Pawlicki, Adam Borowski oraz wójt Ciepielowa Artur Szewczyk. Sześć lat później Biuro Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN ogłosiło konkurs na projekt monumentu. Autorem zwycięskiej koncepcji został artysta rzeźbiarz Marek Dryniak, pracujący w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Ciepielowski samorząd sfinansował fundament i zagospodarowanie placu, IPN pokrył koszty dokumentacji projektowej i wykonania upamiętnienia.
Zbrodnia w Starym Ciepielowie i Rekówce
6 grudnia 1942 roku niemieccy żandarmi w Starym Ciepielowie otoczyli domostwa należące do rodziny Kowalskich, Obuchiewiczów i Kosiorów. W domu tych ostatnich schwytali dwóch ukrywanych przez Polaków Żydów, których zamordowali. Po południu zaprowadzili Kosiorów do stodoły i rozstrzelali małżeństwo wraz z sześciorgiem dzieci w wieku od 6 do 18 lat, a potem podpalili budynek. Ze stodoły udało się wydostać jednemu z synów Kosiorów. Chłopak został jednak złapany, rozstrzelany, a jego ciało wrzucono do płonącego budynku.
Po dokonaniu mordu niemieccy żandarmi zajęli się rodzinami Kowalskich i Obuchiewiczów. Obie rodziny zgromadzili w domu tych ostatnich i dokonali podobnej masakry. Nie wszystkie ofiary zginęły na miejscu. Jedna z córek Kowalskich wydostała się z płonącego budynku. Zdołała przebiec zaledwie kilkanaście metrów, nim została zastrzelona. Oprócz czwórki dorosłych żandarmi zabili dziewięcioro dzieci w wieku od 2 do 15 lat. Z rodziny Kowalskich ocalał jedynie syn Jan, który w tym czasie uczył się krawiectwa u jednego ze swoich krewnych.
To nie był jednak koniec zbrodniczych niemieckich działań tego dnia. W tym samym czasie niedaleko Starego Ciepielowa, w Rekówce, rozgrywała się kolejna tragedia. Niemcy wkroczyli do gospodarstwa Kosiorów i Skoczylasów, gdzie pojmali trójkę dorosłych i sześcioro dzieci w wieku od 2 do 12 lat. Znaleźli ślady po ukrywaniu Żydów, więc wszystkich schwytanych rozstrzelali. Piotra Skoczylasa wraz z synem Józefem znaleźli poza gospodarstwem. Józefowi udało się uciec, ale jego ojca Niemcy zamordowali. Przy Piotrze przebywał również jego drugi syn, Jan, którego Niemcy nie rozpoznali i odpędzili. W gospodarstwie nie było 14-letniej Bronisławy Skoczylas, dzięki czemu ocalała.
6 grudnia 1942 roku Niemcy zamordowali łącznie 30 Polaków, w tym 19 dzieci oraz co najmniej dwójkę ukrywanych Żydów. Po wojnie żaden ze sprawców tych mordów nie został pociągnięty do odpowiedzialności karnej.
Fizyczne unicestwienie
Poniedziałkowe uroczystości poprzedziła piątkowa promocja w Warszawie książki Sebastiana Piątkowskiego „W płomieniach zaś ciągle odzywały się jęki... Niemieckie zbrodnie na niosących pomoc Żydom Polakach z Ciepielowa i okolic (1942-1943)”. Publikacja powstała w ramach Centralnego Projektu Badawczego Instytutu Pamięci Narodowej „Dzieje Żydów w Polsce i stosunki polsko-żydowskie w latach 1917-1990”.
Od 6 grudnia 1942 do prawdopodobnie 15 marca 1943. w części Kreis Starachowice (Generalne Gubernatorstwo) obejmującej gminy Chotcza, Ciepielów, Iłża, Lipsko i Solec nad Wisłą Niemcy przeprowadzili akcję pacyfikacyjną mającą na celu fizyczne unicestwienie „bandytów” – ludzi posiadających broń, Żydów szukających ocalenia, a także tych, którzy zamiast poinformować niemieckie władze o „przestępcach”, wspomagali ich schronieniem i żywnością. Niemieccy żandarmi zamordowali blisko 300 osób – Żydów, Polaków, Romów i jeńców sowieckich. Większość zginęła od kul, część spalono żywcem w płonących zabudowaniach lub zakatowano podczas przesłuchań.