Uczestnicy wyprawy w niedzielę, 20 czerwca dotarli do Tbilisi. "Tym razem celem naszej wyprawy jest Kazbek, sięgający 5054 m n.p.m., w pobliżu którego znajduje się prawosławny klasztor - święte miejsce dla Gruzinów " - pisał w dniu wyprawy na swoim profilu Andrzej Myrta.
Górską wędrówkę rozpoczęli 21 czerwca. - Po dość długiej podróży, trwającej 12 godzin, dotarliśmy w końcu do stóp Kazbeku. W sumie włączyliśmy podróż autobusem, samolotem, marszrutką z lotniska do Stepancminda, później kolejną marszrutką podjechaliśmy pod kościół Świętej Trójcy (Cminda Sameba) - relacjonował tego dnia Myrta. - Jednak długo tam nie posiedzieliśmy. Jakieś trzy godziny, z krótką drzemką. Zdecydowaliśmy, że idziemy dalej i o godz. 16 ruszyliśmy spod klasztoru, z wysokości 2200 m n.p.m. w górę. Plecaki. które obciążały nasze biodra i ramiona, już po godzinie zaczęły nam się mocno dawać we znaki. Ciężkie, spakowane na pięć dni, a w nich wszystko: jedzenie, ubrania, raki, liny itp. Po trzech godzinach marszu dotarliśmy na 3000 m n.p.m. i tam rozbiliśmy pierwszy obóz.



Kazbek jest nazywany Mkinwarcweri, z gruzińska 'Zamarznięty Szczyt' albo 'Lodowy Szczyt'. Leży w Paśmie Bocznym Wielkiego Kaukazu, podobnie jak Elbrus (5642 m n.p.m.) oraz Tebulosmta (4492 m n.p.m.). Jest drzemiącym wulkanem, zbudowanym z law trachitowych. Ostatnie erupcje miały miejsce około 6 tys. lat temu.








































Napisz komentarz
Komentarze