Radni PiS przeciwni Miejskiemu Urzędowi Pracy

 Projekt uchwały w sprawie „zgody na podjęcie działań mających na celu utworzenie Miejskiego Urzędu Pracy” trafił - zgodnie z zapowiedziami prezydenta Radomia – na poniedziałkową (29 czerwca) sesję rady miejskiej.

- Głównym założeniem powołania Miejskiego Urzędu Pracy jest danie prezydentowi narzędzia, dzięki któremu będzie miał wpływ na kreowanie polityki gospodarczej naszego miasta. Bo teraz to starosta radomski ma wpływ na to, jak funkcjonuje PUP. Mimo że w 60 proc. urząd pracy finansuje miasto. Prezydent nie ma żadnego wpływy na to, jak te pieniądze są wydawane – mówił wiceprezydent Zawodnik.

Miejski Urząd Pracy – jeśliby i radni, i Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wyrazili zgodę – mógłby zacząć funkcjonować od stycznia przyszłego roku, a na jego siedzibę władze miasta przeznaczyły budynek przy ul. Kościuszki 1. Obiekt, gdzie jeszcze kilka lat temu funkcjonował Inkubator Przedsiębiorczości, a wcześniej miejski żłobek, stoi pusty. - Centrum miasta, dogodny dojazd... - zachwalał zalety obiektu Zawodnik. - Dostosowanie nieruchomości do potrzeb bezrobotnych kosztowałoby ok. 1 mln zł. Jeśli chodzi o pracowników, to szacujemy, że w urzędzie pracowałoby ok. 100 osób; w tym momencie w PUP-ie jest 220 etatów. Na pensje, razem z trzynastką, wydamy w ciągu roku 5,7 mln zł netto. Do tego dochodzą dodatkowe koszty - jakieś 715 tys. zł w skali roku. Z tych wyliczeń wynika, że prowadzenie przez nas osobnego urzędu pracy wyniesie nas taniej niż współprowadzenie ze starostwem.

O tym, jak rozkładają się koszty finansowania pośredniaka, decyduje liczba mieszkańców terenu, na którym dany urząd pracy działa. W przypadku Radomia i powiatu radomskiego 60 proc. kosztów ponosi miasto, a 40 proc. powiat. W tym roku miasto zaplanowało w budżecie na PUP niecałe 7 mln zł. Starosta wyliczył, że miasto powinno na funkcjonowanie pośredniaka wyasygnować 8,3 mln zł.

- Mając swój urząd pracy, uwalniamy go od politycznych przepychanek – zauważyła Marta Michalska-Wilk, przewodnicząca klubu radnych Koalicji Obywatelskiej. - Powiatowy Urząd Pracy trawią personalne konflikty, a przecież wszystkim nam powinna leżeć na sercu ochrona miejsc pracy. Dla nas najważniejsi są przedsiębiorcy.
Katarzyna Pastuszka-Chrobotowicz (PiS) zaznaczyła, że nie jest przeciwko utworzeniu Miejskiego Urzędu Pracy, ale – jej zdaniem - „to nie jest dobry moment”. - Dam sobie rękę uciąć, że nie rozmawialibyśmy dzisiaj o tworzeniu pośredniaka, gdyby pan Józef Bakuła był nadal dyrektorem PUP-u – stwierdziła.

Z kolei Małgorzata Zając (KO) nawiązała do informacji podanych przez starostę, że odkąd wicedyrektorem PUP jest Sebastian Murawski, urząd nie tylko uporał się z wszystkimi zaległościami, ale też wnioski przedsiębiorców o pomoc w ramach tzw. tarczy antykryzysowej załatwiane są już na bieżąco. A dyrektor Bakuła sobie z tym nie radził. - Tyle tylko, że kilka tygodni temu przychodziło i po 400 wniosków dziennie. Teraz jest ich zdecydowanie mniej, więc trudno się dziwić, że pan wicedyrektor sobie radzi – zauważyła. - Moim zdaniem to znakomity moment, by utworzyć Miejski Urząd Pracy. Bo Powiatowy Urząd Pracy jest już jedynym w Polsce, który obsługuje i powiat, i miasto.

Wiceprezydent Zawodnik uściślił – rzeczywiście Radom jest jedynym tej wielkości miastem w Polsce, które nie ma własnego pośredniaka.

O tym, że teraz jest bardzo dobry moment, by tworzyć własny urząd pracy przekonany jest także Kazimierz Woźniak (radny niezależny). - Owszem, od 10 lat myślimy o zorganizowaniu miejskiego UP, ale można było się z tym wstrzymywać dotychczas, kiedy bezrobocie było stosunkowo niewielkie – argumentował. - Teraz, w związku z koronawirusem, zagraża nam naprawdę wysokie bezrobocie. A w pośredniaku są naprawdę duże pieniądze. Prezydentowi łatwiej podjąć decyzję, gdzie je skierować, jak rozdzielić fundusze. W mieście, które sporo inwestuje, może być bardzo dużo robót publicznych, prac interwencyjnych...
Woźniak przekonywał, że własny urząd pracy nie będzie kosztował miasto więcej niż kosztuje współprowadzenie PUP-u z powiatem. - Prezydent dziś może być ten, jutro może być inny, a urząd nam zostanie na lata – zauważył.
- To jest pomysł polityczny – stwierdzi l Łukasz Podlewski (PiS). - Bo dyrektor, który jest szefem radomskich struktur PSL – koalicjanta Koalicji Obywatelskiej, stracił stanowisko i dlatego prezydent chce utworzyć Miejski Urząd Pracy.

- Absolutnie nie! - zaprzeczał wiceprezydent Zawodnik. - Decyzja polityczna to zapadła wcześniej – kiedy starosta, który zgodnie z porozumieniem między powiatem a miastem ma w sprawie powoływania i odwoływania dyrektora PUP zasięgać opinii prezydenta, to porozumienie miał gdzieś i odwołał dyrektora, nie czekając na głos prezydenta. A my tylko chcieliśmy zapoznać się z dokumentami, przekonać się, że te wnioski były źle realizowane. Żadnych dokumentów na poparcie tej tezy starosty nie ma. Nie ma też dokumentów, które świadczyłyby o tym, że teraz w PUP-ie już wszystko jest dobrze. Wiemy to tylko z konferencji starosty.

- Porozmawiajmy uczciwie – zaproponował Podlewski. - Zróbmy sesję nadzwyczajną; nawet jeśli ona się odbędzie za miesiąc, zdążymy ewentualnie utworzyć urząd pracy do stycznia. Zaprośmy przedstawicieli starosty, Powiatowej rady Rynku Pracy, dyrektora Bakułę...

Zawodnik przekonywał, że jedno drugiemu nie przeszkadza – to zaledwie uchwała intencyjna, nie przesądza o powołaniu MUP-u; radni przyjmując ją teraz, pozwolą prezydentowi rozpocząć działania zmierzające do powołania urzędu pracy. Potem można zwołać nadzwyczajne posiedzenie rady.

Radni PiS poprosili o przerwę. Po niej Podlewski postawił ultimatum – albo prezydent zdejmie projekt uchwały z porządku obrad i zwoła sesję nadzwyczajną, „gdzie będziemy mogli dyskutować uczciwie”, albo klub PiS zagłosuje przeciwko ustawie. Prezydent na zdjęcie projektu z porządku obrad nie wyraził zgody. Za uchwałą głosowało 12 radnych KO, 14 radnych PiS było przeciw; nikt nie wstrzymał się od głosu.