Drużyna HydroTrucku, by na półmetku sezonu znaleźć się w Suzuki Pucharze Polski (najlepsze siedem drużyn w tabeli EBL na stan 7 stycznia wyj. Red), w dwóch ostatnich pojedynkach musiała wygrać jeden z nich.
W niedzielę w pierwszym z tych starć, przeciwko Treflowi w Sopocie zabrakło bardzo niewiele. Podopieczni Roberta Witki zagrali dobry mecz i przez większą część gry, to oni byli na nieznacznym prowadzeniu, ale ostatnia akcja meczu i rzut Jeffa Robersona zniweczył cały włożony przez radomian trud. Zawodnik przy asyście dwóch obrońców HydroTrucku zdecydował się na rzut przez ręce, a piłka odbiła się jeszcze od tablicy i wpadła do kosza!
- Jesteśmy już po analizie video. Mogę powiedzieć, że zagraliśmy naprawdę dobry mecz. Zawodnicy praktycznie przez całe 40 minut, byli w pełni skoncentrowani i wywiązywali się z zadań. W samej końcówce wszystko mogło się zdarzyć. O ile we wcześniejszych dwóch spotkaniach wyjazdowych, to do nas uśmiechało się szczęście, tak dziś było ono przy sopocianach – powiedział trener Witka.
Kto wie, czy o losach rywalizacji w Trójmieście nie zaważył fragment ostatnich trzech minut. - To prawda, że w tych ostatnich trzech minutach mieliśmy najgorszy moment, ale nie da się zwłaszcza w koszykówce, wszystkiego wybronić i oddawać same celne rzuty. Pomimo wszystko na osiem sekund przed końcem trafił Obie Trotter i wciąż byliśmy na prowadzeniu. O porażkę jestem zły, ale nie o styl. Teraz w mojej roli będzie to, żeby podnieść zespół, bo przed nami kolejne bardzo ważne spotkanie – dodał Witka.
Już 3 stycznia w hali MOSiR-u radomianie podejmą GTK Gliwice i jeśli wygrają, to pojadą w lutym do Warszawy na Puchar Polski.
- W poniedziałek dam zawodnikom odpocząć. W pozostałe dni – łącznie z Sylwestrem i Nowym Rokiem, będziemy normalnie trenować – podsumował opiekun HydroTrucku.















Napisz komentarz
Komentarze