Przed ROSĄ Radom siódmy sezon gry w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. Siódemka powszechnie jest uważana za liczbę szczęśliwą, ale dla „Smoków” będzie to najtrudniejsza próba, której dotychczas doświadczyli na salonach PLK. Po tłustych latach, w których radomianie nie ustępowali ligowej czołówce, klub nie zawiesza poprzeczki zbyt wysoko. - W tym roku po przebudowie składu stawiamy za cel awans do play-offs – mówi Piotr Kardaś, prezes klubu.
ROSĘ opuściło wiele osób. Od liderów zespołu (Michał Sokołowski) przez czołowych obcokrajowców (Ryan Harrow) po szkoleniowca (Wojciech Kamiński) i trenera przygotowania fizycznego (Artur Pacek). W pewnym momencie radomska drużyna przypominała tonący statek, którzy opuszczała każda wyróżniająca się osoba. Zbiorowa ewakuacja nie była przypadkowa. To następstwo cięć kosztów przez radomski klub. Zamknięto sejf, zakręcono kurek, a budżet ROSY skurczył się w błyskawicznym tempie. Jeszcze kilka miesięcy temu jeden ze sponsorów opłacał kontrakt gwiazdy zespołu, Michała Sokołowskiego, opiewający na kilkaset tysięcy złotych. Teraz o takich pieniądzach w klubie mogą tylko pomarzyć.
„Odcięcie prądu” widać gołym okiem. Miejsce dotychczasowych asów, którzy z powodzeniem rywalizowali na europejskich parkietach z uznanymi na Starym Kontynencie markami, zajęli tańsi w utrzymaniu „rookie”. Jedynym zawodnikiem z imponującym CV, który dołączył do „Smoków” jest Obbie Trotter. Amerykański rozgrywający jest już jednak u schyłku swojej kariery, dlatego też nie zainkasuje tak dużych pieniędzy, jak Ryan Harrow. Również w przypadku Polaków kadrę oparto na zawodnikach, dla których kontrakt z ROSĄ będzie pierwszym lub ostatnim podpisem pod umową w karierze. Dwóch weteranów, Artur Mielczarek i Daniel Wall w Radomiu najpewniej zakończy swoje kariery. Obydwaj będą mieli wsparcie w radomskiej młodzieży, która jednak dopiero wchodzi do poważnego grania. Tę mieszankę powierzono w ręce debiutującego na ławce trenerskiej Roberta Witki.
- Jesteśmy dużą niewiadomą – przyznaje Kardaś. Eksperyment był jednak wymuszony. W ostatnim czasie kondycja polskiej koszykówki trochę się poprawiła, jednak mimo to głośno jest o klubach balansujących na krawędzi bankructwa. W minionym sezonie upadli Czarni Słupsk, teraz w rozgrywkach zabraknie Turowa Zgorzelec, a czarne chmury znad Stali Ostrów Wielkopolski przepędzono w ostatniej chwili. ROSA musiała ciąć koszty, by nie podążyć tą samą drogą.
Perspektywy przed ROSĄ nie są zbyt optymistyczne, jednak letnie sparingi „Smoków” dają nadzieje na to, że ekipa Roberta Witki zagrozi możniejszym od siebie rywalom. W turnieju Kasztelan Cup nasza drużyna stoczyła zacięte boje ze Startem Lublin (89:90) i Treflem Gdańsk (68:66). Wcześniej ROSIE wiodło się różnie. „Smoki” wygrały z pierwszoligowym SKK Siedlce i czeskie Turi Svitavy, ale musiały uznać wyższość mistrza Szwecji, Norrkoping Dolphins i wicemistrza Polski, Stali Ostrów Wielkopolski. Odpowiedzią na to, czy ROSA jest już gotowa do walki na parkietach, będzie jednak dwumecz z fińskim Kataja Basket Joensuu. Zwycięstwo z szóstą drużyną fińskiej ekstraklasy da „Smokom” przepustkę do starcia z trzecią siłą w Bułgarii, Rilskim Sportist, które zadecyduje o być, albo nie być w FIBA Europe Cup. Jeśli ROSA polegnie na którymś z etapów eliminacji, będzie mogła skupić się tylko na rywalizacji ligowej.















Napisz komentarz
Komentarze