
My radomianie nagminnie narzekamy na wygląd naszego miasta - a to, że jest szare, to też jest brudno itp. Kelley mówi bez wahania: – Od razu spodobał mi się Radom i te piękne kolorowe bloki. To naprawdę ładne miasto z charakterem, lecz przy tym ciche i relaksujące. Przez trzy lata mieszkałam w Dublinie, teraz to naprawdę miła odmiana, takie spokojne miejsce. To świetne miasto do życia i pracy. Stolica Irlandii wygląda podobnie jak Warszawa, zatłoczone i szybkie. Poza tym Radom jest dla mnie wyzwaniem. Mało osób mówi tutaj po angielsku, co powoduje, że muszę się bardziej starać i uczyć języka polskiego. Wyzwaniem dla mnie była zmiana waluty. Pamiętam gdy tylko tu przyjechałam i zamieniłam euro na złotówki, wręcz oszalałam. Myślałam, że jestem milionerką, do czasu gdy dostałam pierwszy rachunek, to sprowadziło mnie na ziemię -opowiada.
Kelley jest nauczycielką w jednej ze szkół językowych. - Ja uczę mówić po angielsku, a moi uczniowie uczą mnie polskiego. Póki co głównie brzydkie wyrazy, ale umiem i grzecznościowe zwroty: tak, nie, dobrze, niedobrze. Polski to trudny język ale jego nauka sprawia mi naprawdę przyjemność - stwierdza.
Faktem jest (udowadniają to statystyki), że Polacy to smutni ludzie. Na pytanie "Co u ciebie?" bez wahania odpowiadamy "Po staremu..." bądź "Stara bieda...". Kelley znalazła na to własne określenie.
– Pamiętam gdy po raz pierwszy spacerowałam po mieście. U nas jest to naturalne, że chodzimy wszyscy uśmiechnięci, weseli. Tym bardziej przeżyłam szok, gdy po raz pierwszy spacerowałam w Radomiu i naturalnie, wręcz z przyzwyczajenia uśmiechałam się do wszystkich. A przechodnie spoglądali na mnie jak na chorą psychicznie kobietę. Wtedy zrozumiałam - na odwzajemnienie uśmiechu nie mam co liczyć. Z koleżankami nazwałyśmy ten przypadek „polish face” (polska twarz) nawiązując do „stone face” (kamienna twarz). Lecz teraz z biegiem czasu wiem, że wygląda to inaczej. Fakt, mało się uśmiechacie ale za to jesteście bardzo przyjacielscy, pomocni i - co ważne - bardzo kulturalni. To takie miłe, gdy mężczyźni otwierają kobietom drzwi, bądź całują w dłoń. W Irlandii wygląda to zupełnie inaczej, że już o samym Dublinie nie wspomnę. To odmiana dla mnie, że w Radomiu, choć ludzie mnie nie znają, są dla mnie przyjacielscy. Również miłe jest dla mnie to, gdy ludzie podchodzą do mnie pytają skąd jestem. Gdy odpowiadam że z Irlandii, wtedy słyszę "O, ja też tam byłam", bądź "Mam tam znajomego, siostrę, brata". To jest naprawdę fajne - opowiada.
Pobyt Kelley w Radomiu zmierza ku końcowi, następnym punktem na jej mapie jest Rumunia. - Tam też będę uczyć angielskiego. Jestem bardzo podekscytowana ale też na samą myśl, że już niedługo opuszczam Radom, jest mi bardzo przykro - wyznaje.














