
Wszystko zaczęło się o 18.30, kiedy to panie zjawiły się w kinie Helios i spróbowały przepysznego poczęstunku przygotowanego przez jedną z radomskich restauracji. Niektóre panie skorzystały z możliwości bezpłatnego makijażu, który wykonywała makijażystka w holu kina. W sali kinowej w zasadzie nie było wolnych miejsc - tak licznie radomianki przybyły na swój babski wieczór do Heliosa. Nie dość, że każda otrzymała drobny upominek od jednego ze sponsorów spotkania, to na dodatek było mnóstwo ciekawych konkursów, w których można było wygrać cenne nagrody, m.in. kosmetyki, vouchery na masaże, czy podwójne zaproszenie na następne Kino Kobiet.

"Mój rower" Piotra Trzaskalskiego próbuje być wykładnią odradzającej się relacji ojca z synem. Od Włodzimierza (Urbaniak) odchodzi żona. By kompletnie nie stoczył się na dno, jego syn (Żmijewski) i wnuk (Chodorowski) postanawiają mu pomóc. Wyruszają na poszukiwania pani Starnawskiej, zony, matki i babci. Przez ten czas panowie przebywają ze sobą, co powoduje odkopywanie rodzinnych starych brudów.
- Film bardzo mi się podobał. Był wzruszający. Jednak dało się zauważyć, że Artur Żmijewski jest profesjonalistą, a Krzysztof Chodorowski i Michał Urbaniak to amatorzy. Niemnie jednak poradzili sobie z odtworzeniem swoich postaci całkiem nieźle, co przełożyło się na całość filmu. Oceniam go pozytywnie - komentuje Bożena, urzędniczka z Radomia.
- Wzruszyła mnie scena, kiedy Paweł, czyli syn Waldemara, uratował go z pożaru. Wyciągnął go z płomieni, zachował zimną krew. To dla mężczyzn trudna sztuka. Poza tym podobały mi się krajobrazy naszego kraju, takie nietknięte cywilizacją, z piękną, bujną zielenią. A koniec filmu, kiedy Paweł gra w Berlinie na koncercie na fortepianie ulubioną piosenkę swego ojca, a ten w tym czasie, będąc w Polsce, umiera, wzruszyła mnie do łez - mówi Paulina, studentka z Radomia.













