Przypomnijmy: miasto wyliczyło, ile musielibyśmy płacić od 1 stycznia za odbiór odpadów, by pokryć koszty systemu gospodarowania odpadami. I tak w zabudowie jednorodzinnej zaproponowało następujące stawki: powierzchnia do 30 m – 36 zł, powierzchnia od 30,01 do 70 m – 56 zł, a powyżej 70 m – 78 zł miesięcznie. Mniej mieliby płacić ci, którzy prowadzą gospodarstwo jednoosobowe – odpowiednio 20, 25 i 34 zł. W zabudowie wielorodzinnej byłoby nieco taniej. Lokatorzy mieszkań o powierzchni do 30 m mieliby płacić 35 zł miesięcznie, ci w mieszkaniach od 30,01 do 70 m – 47 zł, a właściciele mieszkań o powierzchni powyżej 70 m – 63 zł. Także w blokach osoby samotne opłaty za odbiór śmieci miałyby mieć niższe – odpowiednio, w zależności od powierzchni, 18, 24 i 33 zł. To wzrost, średnio, o 120 proc. Ale, jak przekonywał wiceprezydent Jerzy Zawodnik podczas wtorkowej sesji, to nie są maksymalne stawki. Ustawa dopuszcza bowiem nawet opłaty ponad 90 zł miesięcznie.
- Procentowo to wygląda, że stawki bardzo wzrastają, ale kiedy weźmiemy kwoty, to już nie jest tak dużo – mówił wiceprezydent Zawodnik. - Średnio zapłacimy więcej o 39 zł miesięcznie, ale to wzrost na rodzinę, bo w Radomiu płacimy za śmieci nie od osoby, ale od powierzchni mieszkania.
Opłaty trzeba podnieść, bo drastycznie wzrosły koszty obsługi całego systemu gospodarki odpadami komunalnymi. Z naszych opłat pokrywane są m.in. koszty odbioru i transportu śmieci, ich zagospodarowanie, utrzymanie PSZOK-u, likwidacja dzikich wysypisk czy ekologiczna edukacja.
W latach 2013-15 opłaty za śmieci były wyższe niż koszty ich zagospodarowania i miasto miało na systemie 7 mln zł nadwyżki. Ponieważ samorząd nie może na odpadach zarabiać, w 2015 roku prezydent Witkowski stawki obniżył – przypomniał Jerzy Zawodnik. - A z tej nadwyżki dokładaliśmy do systemu, bo już w 2016 i 2017 roku koszty odbierania i zagospodarowywania odpadów były wyższe. W ubiegłym roku musieliśmy dołożyć do śmieci 4,5 mln, w tym roku będzie to prawdopodobnie aż 10 mln zł. Niespecjalnie stać gminę na to, żeby dokładać do śmieci. Co do dokładania do edukacji, służby zdrowia czy pomocy społecznej – zgoda. Ale nie do śmieci.
W tej chwili z tzw. podatku śmieciowego do miejskiej kasy wpływa 21 mln 100 tys. zł. W przyszłym roku koszty obsługi systemu gospodarowania odpadami wyniosą prawie 43 mln zł. - Nie chcemy od mieszkańców Radomia nawet grosza więcej niż wynoszą te koszty – zapewniał radnych wiceprezydent.
Dariusz Wójcik przyznał wprawdzie, że przy obecnych opłatach system się rzeczywiście nie bilansuje, ale jego klub „nie jest w stanie zaakceptować tak drastycznych podwyżek dla mieszkańców”. - Dokładamy od trzech lat; w 2016 roku 2,2 mln, w 2017 – 2 mln, w 2018 - 7 mln zł. Dlaczego wtedy nikt z władz nie przyszedł i o tym nie mówił? Bo były wybory - stwierdził. - Lekką ręką dołożyliśmy 60 mln zł do budowy hali i stadionu. Wybudowaliśmy korty; owszem, potrzebne w naszym mieście, ale skorzysta z nich 2, 3 proc. mieszkańców. W 100 proc. pokryliśmy koszty tej inwestycji z budżetu, choć można było pozyskać środki zewnętrzne. Dlatego my, radni PiS-u nie zgadzamy się, by kosztami obciążyć mieszkańców Radomia. Uważamy, że dziura w systemie gospodarowania odpadami powinna być pokryta z budżetu miasta. To też pieniądze radomian, choć nie bezpośrednio z ich kieszeni. To najlepsza pomoc dla mieszkańców - w systemie gospodarki odpadami pomagamy 100 proc. mieszkańców naszego miasta. Ta pomoc 20 mln im się należy. Budżet Radomia to ponad 1 mld zł i jeżeli mogliśmy dołożyć 7 mln w 2018 roku, to możemy dołożyć 20 mln w roku 2020 i traktować to jako pomoc wszystkim mieszkańcom Radomia. Wszyscy którzy płacą podatki w naszym mieście na tym skorzystają.
Wiceprezydent Zawodnik zauważył, że i jego, i wszystkich obecnych na sali obrad „stać, żeby zapłacić za własne śmieci”. - Nie chcemy, żeby mieszkańcy dopłacali do tego systemu – przypomniał. -Ale jeśli codziennie robią zakupy i produkują śmieci, to - tak uważamy - powinni za własne śmieci płacić. Ja uważam, że skoro to moje śmieci, mnie stać, żeby za nie zapłacić. I nie oczekuję, że gmina mi za nie dopłaci. Jeżeli są mieszkańcy, których nie stać na te opłaty, to jest pomoc społeczna. Powinniśmy dokładać do edukacji, zdrowia, pomocy społecznej, bezpieczeństwa, ale nie dokładajmy do śmieci.
Wiceprezydent przypomniał, że w przyszłym roku wpływy do budżetu miasta – w związku z niższymi podatkami – będą o 30 mln zł mniejsze. - A wy zmniejszacie ten wpływ o kolejne 22 mln zł. Brakuje więc 52 mln zł w stosunku do roku poprzedniego, a chcemy realizować inwestycje, dofinansować szpital – mówił. - Widać, że zostało zdecydowane, że ta uchwała dziś nie przejdzie. Deklaruję, że mogę się stawić w każdym momencie i dyskutować o ewentualnych opłatach śmieciowych. Jestem w stanie wyspowiadać się z każdego grosika, którego wydajemy na śmieci. Miasto może dołożyć do systemu 5, nawet 10 mln zł, ale 22 mln? Czy jesteśmy tak bogatą gminą, Arabią Saudyjską?
Jerzy Zawodnik zapowiedział, że projekt uchwały w sprawie opłat za śmieci wróci na posiedzenie rady.
Za nowymi stawkami głosowało pięciu radnych, 16 było przeciw, a trzech się wstrzymało. Dwóch radnych nie wzięło udziału w głosowaniu.
Napisz komentarz
Komentarze