Dzień dobry w nowym sezonie. Radomiak jest już w nowej rzeczywistości, ale nasz stały cykl, w którym przybliżamy okołomeczowe ciekawostki, pozostaje niezmienny. W meczu z Tychami takich nie brakowało, bo po pierwsze była to inauguracja, po drugie mecz z rywalem, który nie jest zbytnio lubiany w naszym mieście. Wśród wszystkich przyśpiewek kibiców, na które wiele osób zwróciło uwagę, także wyłapałem ciekawostkę. Mecze Radomiaka z GKS-em śmiało można nazywać "piwnymi derbami", w końcu z jednej i z drugiej strony mogliśmy usłyszeć śpiewy o browarniczym zabarwieniu. Gospodarze śpiewali o "wareckim piwie", a Ślązacy o "najlepszym piwie", czyli w ich mniemaniu "Tyskim". Ciekawe, jak przyjezdni czuli się z myślą, że ich ulubiony browar dokłada się do budżetu "Zielonych", bo przecież to właśnie tym trunkiem mogą raczyć się kibice podczas spotkań w Radomiu...
Najniebezpieczniejsze zawody świata?
Podczas zimowego obozu Radomiaka udostępniałem zdjęcie prezentujące moje stanowisko pracy podczas sparingu z Realem Lugagnano. "Stanowisko" bo był to notes w roli krzesełka i plecak w roli podstawy pod laptopa, a wszystko tuż przy linii bocznej boiska. Żartowałem, że nie były to najlepsze warunki do pracy, ale co w takim razie mogą powiedzieć pracownicy Polsatu? Komentatorzy telewizji zajęli miejsca... pod rusztowaniem dźwigającym kilkaset kilogramów sprzętu. I to bez kasków! Z kolei operator sportowej telewizji przeżył przygodę życia, kiedy podczas burzy został pozostawiony na pastwę losu i błyskawic na długim wysięgniku nad boiskiem. Nieszczęśnik w pewnym momencie musiał czuć się jak w wesołym miasteczku, bo nie dość, że lało, to jeszcze wiało, więc wysięgnik zamienił się w huśtawkę. Do śmiechu mu na pewno nie było, ale na jego szczęście koledzy w końcu dostrzegli jego wołanie o pomoc i uratowali go z opresji.
Spełnione proroctwo
Ustalono już, dość zgodnie, że Meik Karwot w meczu z GKS-em Tychy przebył drogę z piekła do nieba. Sprokurowany rzut karny mógł mocno zaskoczyć jego meczowej ocenie, ale sam zainteresowany zadbał o jej poprawienie. Jak się okazało, nie było w tym przypadku! Po strzelonej bramce pomocnik Radomiaka wykonał efektowną cieszynkę i wskazał palcem na trybuny, dedykując tego gola... no właśnie, komu? Okazuje się, że adresatem podziękowań był Kazimierz Gilewski, który niejako przewidział trafienie Karwota. - Przed meczem ustaliliśmy, że jeśli strzelę, to bramkę zadedykuję właśnie jemu. Wywiązałem się z obietnicy - powiedział nam po meczu zawodnik Radomiaka. Panu Kazimierzowi należy tylko pogratulować daru przewidywania przyszłości!
Rzut karny na inaugurację to małe deja vu dla kibiców "Zielonych". Rok temu na tym samym stadionie rzutu karnego w pierwszej kolejce nie wykorzystali piłkarze Skry Częstochowa, a rywala faulował Patryk Winsztal. Nie była to jedyna "powtórka z rozgrywki" dla Radomia i obiektu przy ul. Narutowicza 9. Ciekawostkę, którą za moment przytoczę, wynalazł mój redakcyjny kolega, Paweł Sochalski. Odkrył on, że równo 40 lat temu na starym stadionie mieszczącym się przy tej ulicy, w meczu inaugurującym rozgrywki drugiej ligi (czyli zaplecza ekstraklasy) Broń Radom podejmowała... GKS Tychy. Mecz zakończył się wygraną gospodarzy 2:0. W tym samym roku Radomiak poniósł ostatnią porażkę z tyszanami w historii bezpośrednich potyczek, jednak miało to miejsce w kwietniu, a więc sezon wcześniej. W rozgrywkach 1979/1980 padły dwa remisy: 2:2 w Radomiu i 1:1 w Tychach.
Kompromitacja MOSiR-u
Spięcia na linii Radomiak - MOSiR to już materiał na meksykańską telenowelę, a radomski system sprzedaży biletów na mecze dawno zyskał miano legendarnego. Teraz jednak miejska spółka przeszła najśmielsze oczekiwania kibiców, wprowadzając totalny chaos. Inauguracja Fortuna 1. Ligi nie mogła odbyć się bez kłopotów, za które odpowiada właśnie MOSiR. To on prowadził dystrybucję biletów i karnetów, robiąc to w tak ułomny sposób, że... sprzedano karnety na miejsca prasowe. Najwidoczniej nikt w MOSiR-ze nie zdawał sobie sprawy, że wyznaczając nowe loże dla prasy warto pamiętać, o wyłączeniu tych miejsc ze sprzedaży. Na meczu doszło więc do niespodzianki: kibice przyszli i zastali na swoich miejscach dziennikarzy. Konflikt interesów był oczywisty - jedni chcieli obejrzeć mecz na wykupionych miejscach, inni chcieli z tych miejsc prowadzić relację. Zaskoczeni pracownicy klubu przeprosili za zamieszanie i zapowiedzieli interwencję w MOSiR-ze oraz przepisanie karnetów na inne miejsce. Oby tylko karnetowicze nie trafili na miejsca, które... zostaną sprzedane w normalnej sprzedaży. Na to także skarżyli się fani, bo MOSiR zapomniał, że prowadzenie jednocześnie sprzedaży biletów i karnetów może spowodować zdublowane zakupy na jedno krzesełko. Z drugiej strony, może to był sprytny i przemyślany zabieg, aby jak najwięcej radomian mogło zobaczyć inaugurację Fortuna 1. Ligi na ograniczonym do 4000 miejsc stadionie? Jeśli tak, to należy pogratulować kreatywności.
Wyścig do setki
Leandro Rossi w wywiadzie dla Polsatu Sport mówił, że czeka na 100 gola dla Radomiaka w karierze. Brazylijczykowi do tego wyczynu brakuje jeszcze dwóch trafień, natomiast niespodziewanie zapewnił sobie inną okrągłą liczbę. Żółta kartka, którą został napomniany, była 40. w jego karierze. Z tej okazji warto przypomnieć o fascynującym wyścigu Leo z Damianem Jakubikiem, bo w końcu "Jakubu" ma na swoim koncie także 98, ale... żółtych kartek. Kto pierwszy przekroczy setkę? Póki co prawy defensor również postanowił ustanowić inny okrągły wynik; sobotnie starcie było bowiem jego 60. występem w koszulce Radomiaka Radom. Tą ciekawostką zakończę dzisiejszy odcinek cyklu, do zobaczenia po meczu ze Stomilem!
Napisz komentarz
Komentarze