Zapis Relacji LIVE - TUTAJ
Galeria zdjęć - TUTAJ
Skrót meczu - TUTAJ
Konferencja prasowa - TUTAJ (VIDEO)
Wydawało się, że dla Radomiaka pojedynek ze Świtem powinien być łatwiejszy niż ten z Resovią, z tego względu, że ekipa z Nowego Dworu Mazowieckiego zajmowała przed tym spotkaniem odległe, przedostatnie miejsce (po tej kolejce, mimo remisu z Radomiakiem, Świt spadł na ostatnią pozycję, bowiem swój mecz wygrała Siarka Tarnobrzeg). Z drugiej strony jednak na takie starcia drużyn przeciwnych nie trzeba specjalnie motywować, bo grają o być albo nie być. Tak też było i w tym przypadku, bowiem od samego początku goście wykazywali wielkie zaangażowanie i nie zamierzali w Radomiu postawić przysłowiowego autobusu pod własną bramką. Zresztą trener Mateusz Miłoszewski otwarcie przyznał, że jego zespół przyjechał na Struga po punkty.
Zieloni przystąpili do rywalizacji ze Świtem w pełnym składzie, a do pierwszej jedenastki powrócił pauzujący ostatnio za czerwoną kartkę, Daniel Ciach. Początek meczu to głównie gra w środku pola, bez klarownych sytuacji ani dla jednej, ani dla drugiej drużyny. Jeżeli nawet któryś z zawodników zdecydował się na uderzenie, to nie stwarzało ono praktycznie żadnego zagrożenia dla rywali. Radomiak miał optyczną przewagę, jednak kompletnie nic z niej nie wynikało. Zieloni dodatkowo co rusz zbierali żółte kartoniki, kończąc pierwszą połowę z trzema na koncie. Gra obu zespołów w tej części gry nie zachwycała. Chwilę przed przerwą z lewej strony boiska dość mocno uderzał Łukasz Sosnowski, choć wydawało się, że z tej pozycji będzie dośrodkowywał. Dobrą interwencją popisał się golkiper Radomiaka, Dominik Budzyński i do szatni drużyny schodziły przy stanie 0:0.
Drugą połowę gospodarze rozpoczęli najlepiej jak mogli. Już w 47 minucie wyszli na prowadzenie, a najlepiej w zamieszaniu pod bramką rywala zachował się Samuelson Odunka, który z kilku metrów wpakował piłkę do siatki czym ucieszył zgromadzonych przy Struga kibiców. Po strzelonym golu radomianie nieco oddali inicjatywę przyjezdnym, ale ci nie byli w stanie sforsować defensywy Zielonych. Gospodarze niby atakowali, ale jednak co jakiś czas swoje sytuacje mieli także piłkarze Świtu i można powiedzieć wręcz, że to ich okazje były groźniejsze. W 73 minucie Radomiak przeprowadził kontratak - prawą stroną pobiegł Marcin Byszewski, podał do Leandro, a ten padł w polu karnym, arbiter jednak nie podyktował jedenastki. Sześć minut później Świt doprowadził do wyrównania. Kamil Szczepański otrzymał podanie na lewą stronę i strzałem po ziemi pokonał Budzyńskiego, który wyciągnął się jak struna, ale nie sięgnął piłki. Po stracie gola Radomiak wcale nie grał lepiej i to przyjezdni przejęli inicjatywę. Im bliżej końca, tym bardziej chaotyczna stała się gra z obu stron. W ostatnich minutach uderzał Odunka, radomianie domagali się rzutu karnego za zagranie ręką jednego z defensorów Świtu, ale arbiter pozostał niewzruszony. W doliczonym czasie gry gospodarze mieli "piłkę meczową". W ogromnym zamieszaniu pod bramką przeciwnika dobrze znalazł się Daniel Ciach, który jednak z kilku metrów trafił w poprzeczkę. Piłka odbiła się wcześniej od nogi obrońcy Świtu - i gdyby nie to, pewnie znalazłaby drogę do siatki. Radomiak tylko zremisował i był cieniem zespołu sprzed półtora tygodnia, który w świetnym stylu pokonał Resovię Rzeszów. W najbliższą niedzielę radomianie rozegrają kolejny mecz ligowy przed własną publicznością. O godz. 15:00 podejmą Garbarnię Kraków.
Radomiak Radom - Świt Nowy Dwór Mazowiecki 1:1 (0:0)
Bramki: 47' Odunka - 79' Szczepański
Radomiak: Budzyński - Cieciura, Ciach, Świdzikowski, Derbich, Radecki (Byszewski 46'), Figiel, Pach, Kornacki (Wlazło 46'), Prędota (Leandro 69'), Odunka
Świt: Bigajski - Sosnowski, Kamiński, Drwęcki, Nowotka, Szczepański, Obem, Enow (Zawiska 69'), Szabat (Gajewski 73'), Ziąbski (Drewnowski 93'), Strzałkowski (Grzelak 80')
Michał Nowak (m.nowak@cozadzien.pl) / fot. Szymon Wykrota
