Postanowiliśmy sprawdzić jak radomianie zachowują się w miejscach publicznych. Zaczęliśmy od kina.
- Kultura wielu naszych klientów pozostawia wiele do życzenia. Przykład? Pozostawianie bałaganu na sali kinowej: puszki, butelki z niedopitym alkoholem, popcorn rozsypany na podłodze to norma. W przypadku dzieci można ten fakt jakoś wytłumaczyć, ale co innego dorośli. Śmieci są wszędzie, łącznie z foyer, gdzie oczekuje się na seans. Klienci potrafią też zajmować miejsca innych osób, ci z kolei przychodzą do nas ze skargą. Na jednym z seansów poprosiliśmy głośno, żeby każdy przesiadł się na swoje miejsca – wstały cztery rzędy. Podczas nocnych seansów nie wolno wnosić alkoholu, a tym bardziej palić papierosów, nie wspominając już o marihuanie. Mimo, to niektórzy nie stosują się do tych zasad. Jako obsługa nie możemy ich przeszukiwać – opowiada Konrad, pracownik jednego z kin.
A jak wygląda sytuacja w radomskich sklepach? Według ich właścicieli... radomianie lubią kraść. Gdzie? Na przykład w sieci drogerii Rossmann, gdzie łakomym kąskiem są produkty, które – ze względu na małe rozmiary – łatwo schować pod ubraniem.
- Wszystko zależy do osiedla, na którym znajduje się dany sklep. Pod względem liczby złodziei przoduje XV-Lecie oraz Ustronie. Na pierwszym z nich dało się to zauważyć przede wszystkim na początku działalności sklepu. Teraz jest już się z tym w pewnym stopniu uporano. Kradną zarówno nastolatki, jak i panie oraz panowie, którzy mają po 50 lat – tłumaczy Małgorzata Kornacka, asystentka w drogerii Rossmann.
Pracownicy podpisują pismo o odpowiedzialności materialnej w razie kradzieży. Co prawda w sklepie jest ochrona, ale jako firma zewnętrzna nie ponosi ona takiej odpowiedzialności. Nie dziwi zatem fakt, że niektórzy pracownicy wolą dmuchać na zimne i bacznie przyglądają się swoim klientom.
Oprócz bałaganiarzy oraz złodziei zdarzają się również awanturnicy, którzy wyładowują się na pracownikach obsługujących dane miejsce. Takie osoby spotyka się nawet na wydarzeniach kulturalnych, takich jak koncerty muzyki poważnej w Zespole Szkół Muzycznych.
- Przed koncertem doszło do ostrej awantury, którą wszczął jeden z przybyłych słuchaczy. Elegancko ubrany pan otrzymał bilet, ale nie na to miejsce, które sobie wybrał. Niestety właśnie wtedy rozpętało się prawdziwe piekło. Cała obsługa została zmieszana z błotem, a pod ich adresem poleciał stek przekleństw. Oberwało się również jednemu z gości, który próbował uspokoić krewkiego melomana. Ostatecznie pan wyszedł oburzony z sali, ostentacyjnie trzaskając drzwiami. Ciekawe jak czuła się jego żona, która mu towarzyszyła – opowiada Łukasz, uczestnik opisywanego koncertu.
Na brak szacunku są również narażeni kelnerzy oraz barmani pracujący w restauracjach oraz pubach.
– Klienci bardzo często mylą nas ze służbą, wydając rozkazy, pokrzykując lub wykłócając się bez powodu. Któregoś razu nakrzyczała na mnie klientka, której wydałam… o 1 zł za dużo. Twierdziła, że o wszystkim powie mojemu szefowi, którego ponoć bardzo dobrze znała. Postanowiłam uprzedzić jej zamiary i pierwsza skontaktowałam się z moim przełożonym – wspomina barmanka Karolina.
A co Wy sądzicie o kulturze radomskich klientów? Czekamy na komentarze.
