W stolicy, czyli w mieście Powstania, przyjęło się, że dla uhonorowania poległym w walce zatrzymują się przechodnie, samochody i autobusy. Przez ostatnie tygodnie media propagowały uczczenie powstańców.
Postanowiliśmy sprawdzić jak w tej sytuacji zachowają się radomianie. Punktualnie o godzinie 17 na 60 sekund zaczęły wyć syreny. Na radomskim deptaku zatrzymało się tylko kilka osób. Wśród nich pan Zdzisław.
- Przykro mi, kiedy ludzie patrzą się na mnie jak na idiotę, gdy zatrzymuję się na środku deptaku i stoję w bezruchu. Każdy podczas tak ważnej chwili powinien się zatrzymać i choć chwilę pomyśleć o poległych, którzy walczyli o wolną Polskę – skomentował.
- Co tutaj się dzieje? Nagle ludzie stanęli. Nie wiem po co wyją te syreny. Może to po prostu próba? - powiedziała z kolei zdziwiona Agnieszka.
- Walczyłem w Powstaniu. Dokładnie pamiętam tamte czasy, jakby to było
wczoraj. Specjalnie przyjechałem pod Kościół Garnizonowy, żeby uczcić
pamięć moich rodziców i przyjaciół, którzy walczyli w Powstaniu –
stwierdził powstaniec z Radomia, ps. Strzała. - Mój brat poległ w Powstaniu i ten moment zadumy jest najważniejszym momentem w każdym roku. Większość nie zauważyła nawet, że jest rocznica. Myślę, że to efekt braków w edukacji, stąd też ludzie nie wiedzą o tych wydarzeniach. Przykre.














