Budowa elektrowni wiatrowych wokół Iłży od miesięcy budzi kontrowersje. Dziś prezentujemy list mieszkańca Krzyżanowic (skróty i śródtytuły redakcji).
"Po co elektrownie wiatrowe w Iłży?
Temat tabu. Zwolennicy i przeciwnicy powyższych okopali się i gotowi są do siebie tylko strzelać. Królują niezdrowe emocje. Trudno racjonalnie rozmawiać i argumentować. Byłem uczestnikiem wielu spotkań. Czytam wypowiedzi na ilza.com.pl. Większość uczestników dyskusji pragnie ugodzić rozmówcę, a nie dojść do prawdy. Tytuł mojego pisania może sugerować, że stoję po jednej ze stron. Tak, to prawda. Uważam, że elektrownie wiatrowe w Iłży to wielkie nieporozumienie. Postaram się to uzasadnić, nikogo przy tym nie obrażając. Spróbować można. Może się uda.
Puste opinie i oskarżenia
Na początek argumentacja zwolenników powyższych. Najczęściej spotykana to prześmiewcza w rodzaju: „Stowarzyszenie ma ładna nazwę i to jedyna dobra rzecz w ich działalności” albo „Kwadratowe jaja lepiej układają się w koszyku. Popieram wiatraki”. Są i takie: „Gdyby działali w latach wielkiej elektryfikacji to do dziś mogło by w Polsce nie być prądu”. Twórcy takich wypowiedzi sugerują, że sprawa jest oczywista, a inne poglądy nie spełniają żadnych zdroworozsądkowych kryteriów i w związku z tym zasługują tylko na kpinę.
Takie opinie są puste. Nic nie wnoszą. Z takimi ludźmi nie jest możliwa wymiana poglądów. Swoją niewiedzę tuszują rodzajem wyższości. Kryją się za jakimś dwuwierszem, który nic nie wyjaśnia i nie jest nawet śmieszny.
Oskarżenia o interesowność
Następny rodzaj argumentacji to oskarżanie ludzi działających w stowarzyszeniach lub lokalnych grupach protestu o interesowność. Pod tym terminem kryje się oskarżenie, że działaczom chodzi o stanowiska pochodzące z wyboru w przyszłych wyborach samorządowych. No bo przecież ten kto jeździ, załatwia, organizuje a w związku z tym poświęca swój czas i pieniądze nie może tego robić bezinteresownie. Nasi oponenci zarzucają nam, że uprawiamy politykę a ludzi, którzy nam zaufali traktujemy przedmiotowo. „Uważajcie” – mówią. - Jak zdobędą stanowiska to zapomną o Was i wiatrakach”. Nie mówią tego wprost, bo skojarzenia z Rosją lub Białorusią byłyby naszym przeciwnikom nie na rękę. Dowiedziałem się niedawno, że będę startował na stanowisko burmistrza, a zastępcą zrobię kogoś z grupy protestujących. W związku z tym oświadczam, że nie będę startował na ten urząd, ale z zupełnie innego powodu.
(...)
Często spotykam się z dziwną sytuacją. Mówię, że jestem przeciwko budowie elektrowni wiatrowych w Iłży i zanim zdążę skończyć, mój oponent uśmiecha się znacząco i pyta: „To ty jesteś pisowcem”? Kończę szybko rozmowę, bo z doświadczenia wiem, że rozmowa na interesujący mnie temat nie jest możliwa.To się nie zdarza często, ale się zdarza.
Kto przeciw wiatrakom...
Krążą również plotki dotyczące spraw osobistych. Plotka jak plotka. Ktoś powie, ktoś coś doda. To takie swojskie zjawisko, jak burza latem czy śnieg zimą. Istnieje taka prosta plotkarska zależność. Ilość i zjadliwość jest wprost proporcjonalna do zaangażowania w sprawy publiczne. W Iłży doszło do rzeczy, którą powinni zainteresować się przyszli magistrowie studiów politycznych jako dobrego materiału do zrobienie doktoratu. Otóż w Iłży ten kto jest przeciw wiatrakom, jest przeciw obecnej władzy. Rzecz zdumiewająca! Pamiętam takie czasy, ale to było gdy panował jeden jedyny i sprawiedliwy ustrój (...).
Naszym celem jest społeczeństwo obywatelskie, a to znaczy rozwijanie struktur poziomych, które umożliwiają pogłębioną dyskusję na każdy temat i powiększają krąg dyskutantów. Każda władza powinna być zadowolona z sytuacji, w której obywatele biorą aktywny udział w życiu publicznym. Odnoszę wrażenie, że naszej władzy nie po drodze na tej drodze…
Sądzę, że to naszej władzy samorządowej można przypisać „interesowność działania”, o którą oskarża działaczy opozycji antywiatrakowej. Każda władza chce władzy, ale nasza władza kocha władzę w sposób szczególny.
Nie ma się czym przejmować?
Istnieje jeszcze jedna argumentacja, która neguje istnienie czegoś takiego jak inne zdanie w sprawach ważnych dla nas wszystkich i spycha wszystkich co myślą inaczej w niebyt. Rozmawiając z jednym z naszych samorządowców poruszyłem temat wiatraków i powiedziałem: „Zebrano około dwa tysiące podpisów przeciwko budowie elektrowni wiatrowych”. Odpowiedź rozmówcy, którego osobiście lubię była szokująca: „To znaczy, że około dziesięć tysięcy nie podpisało się pod protestem więc nie ma się czym przejmować”. Tak odpowiedział!
Ważność tej wypowiedzi spędzała mi sen z powiek. Jeżeli przyjmiemy to za prawdę to należy uznać, że żaden wybór demokratyczny nie ma racji bytu. Szokująca teza i zapewne żądacie państwo dowodu. Otóż w mojej wsi jest około dwustu dorosłych mieszkańców. Sołtys został wybrany jak to zwykle bywa w drugim terminie przez niewielkim procentem uprawnionych do głosowania obywateli. Czy z tego wynika, że wybór jest nie ważny? Nasz sołtys bierze udział w posiedzeniach rady. Nie słyszałem, żeby nasz Przewodniczący Rady wypowiedział takie słowa: „Nie głosował na panią bardzo znaczny procent wyborców. Proszę opuścić salę”.
Nie słyszałem i ni usłyszę, bo wybór jest ważny i zgodny z porządkiem prawnym w naszej ojczyźnie. Czy nie przypomina to państwu słynnego fragmentu z powieści Henryka Sienkiewicza „W Pustyni i Puszczy”. Przytoczę go dla porządku: „Dobrze to jak Kali komuś ukraś krowę , a źle jak ktoś Kalemu ukraś krowę”. Trudno to nawet skomentować, ale ten sposób myślenia jest dla naszej władzy charakterystyczny.
Władza nie rozumie
Nasza władza ma w zanadrzu jeszcze jeden argument: „Konsultacje społeczne odbyły się i był czas, żeby protestować”. Pochylmy się nad tym argumentem. Wierzę władzy, że dołożyła starań i przeprowadziła konsultacje. Były jakieś ogłoszenia… Zapewne były.
Ludzie zaczęli protestować, gdy wiatraki zaczęły dopiero powstawać, ale było już za późno. Decyzję były wydane i nie było odwrotu. Spójrzmy na to ze strony protestujących ludzi. To nie są ludzie z Orwell’a. To nasi znajomi i sąsiedzi. W mojej wsi pod protestem na początku bieżącego roku, podpisali się wszyscy poza kilkoma wyjątkami. Co to oznacza? Absolwenci socjologii, psychologii i politologii znają odpowiedź. Nasza władza przestała rozumieć nastroje społeczne. To nie wina ludzi, że protestują. To wina władzy. Władza oskarżając obywateli dodatkowo się obciąża. Mieszkam w tej gminie już ponad trzydzieści lat i nie przypominam sobie sytuacji, która obecnie panuje w gminie Iłża. Władza jest wybierana na cztery lata, ale to nie oznacza, że może nie liczyć się z mieszkańcami. To obowiązkiem władzy jest przekonać mieszkańców do swoich pomysłów.
A przecież można było inaczej. Wystarczy odwiedzić inne gminy i przekonać się na własne oczy. Nie napisałem nic o zaletach względnie wadach samych elektrowni wiatrowych. Zanim zacznę pisać i o tym chciałem „oczyścić przedpole”. Wielu ludzi zabrałoby głos w dyskusji. W dyskusji rzeczowej szanującej rozmówcę. Zdaję sobie sprawę, że mój tekst może wzbudzić emocje. Dołożyłem starań, żeby nikogo osobiście nie urazić.
Rafał Ziętek, Krzyżanowice, 12.02.2014".
