Praca jest w dzisiejszych czasach towarem deficytowym. Są jednak osoby, którym zależy na niej podwójnie. Jest to bowiem dla nich jedyna możliwość kontaktu z pozawięzienną rzeczywistością.
– W Oddziale Zewnętrznym radomskiego Aresztu Śledczego na Wincentowie zazwyczaj przebywa około 70 osadzonych, z czego wszyscy pracują. To zakład karny typu półotwartego, gdzie m.in. cele mieszkalne mogą być otwarte w dzień i w nocy, a w wyznaczonych godzinach więźniowie mogą przebywać w pracy – wyjaśnia Marcin Burkiewicz z Zespołu Prasowego w Areszcie Śledczym w Radomiu. – Przebywanie w Oddziale Zewnętrznym i możliwość pracy jest przywilejem, a więzień swoją postawą i zachowaniem musi sobie na to zasłużyć. Obecnie 50 przebywających tam osadzonych podejmuje nieodpłatne prace na rzecz środowiska lokalnego. Są to prace porządkowe, remontowe, pracują oni również w charakterze tzw. pracowników gospodarczych. 17 skazanych otrzymuje wynagrodzenie za swoją pracę. Zatrudnieni są oni przez firmy zewnętrzne, przede wszystkim przy pracach remontowo – budowlanych oraz warsztatach samochodowych. Ośmiu z nich pracuje dla Polskiej Akademii Nauk Instytutu Archeologii i Etnologii w Warszawie przy wykopaliskach na Piotrówce.
Zgodnie z prawem więźniowie pracujący na pełen etat muszą otrzymywać wynagrodzenie w wysokości minimalnej krajowej płacy (aktualnie ok. 1500 zł brutto). Od tej kwoty są jednak liczne potrącenia. 10% na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej, których dysponentem jest Minister Sprawiedliwości na zapomogi dla więźniów, 20% na aktywizację zawodową więźniów, 11% na składki rentowe i emerytalne oraz 20% na tzw. żelazną kasę – to fundusz, na którym więzień ma sobie uzbierać pieniądze przed wyjściem na wolność - maksymalnie 3 tys. 600 zł (średnią krajową, która jest aktualizowana co kwartał).
Areszt Śledczy przy ulicy Wolanowskiej ma charakter zakładu karnego typu zamkniętego, ale tutaj również więźniowie pracują. – Pracuje 85 z tysiąca skazanych, z czego prawie połowa z zatrudnionych otrzymuje wynagrodzenie. Skazani wykonują wszystkie niezbędne prace na terenie zakładu – wyjaśnia Marcin Burkiewicz. – Są oni angażowani do wszystkich koniecznych prac: w kuchni, porządkowych, wszelkiego rodzaju napraw i drobnych remontów, a także w pralni. Grupa więźniów przydzielonych do danego zadania nadzorowana jest przez funkcjonariuszy Służby Więziennej, dlatego nie mamy potrzeby zatrudniania osób z zewnątrz – dodaje.
Ci więźniowie, którzy pracują nieodpłatnie, a swoje zadanie wykonają dobrze, są w różny sposób nagradzani.
– Nagrodą może być dodatkowe widzenie, zezwolenie na otrzymanie dodatkowej paczki żywnościowej, zezwolenie na widzenie w oddzielnym pomieszczeniu, bez osoby dozorującej zezwolenie na widzenie we własnej odzieży. Niekiedy jest to po prostu pochwała, która jest odnotowywana – mówi Marcin Burkiewicz. – Bardzo rzadko więźniowie pracujący nieodpłatnie otrzymują nagrodę pieniężną, jeżeli już to jest to kwota około 50 zł, z czego odliczane są potrącenia, więc zostaje im około 25 zł do wydania w sklepiku.
W radomskim areszcie prowadzone są również liczne programy, mające pomóc skazanym w życiu już na wolności. W ciągu roku odbywa się około 10 edycji przywięziennych „Klubów pracy”. Bierze w nich udział minimum 12 osadzonych, którzy przez tydzień po siedem godzin dziennie nabywają umiejętności poruszania się po rynku pracy. Uczą się jak pisać CV i list motywacyjny, jak radzić sobie z utratą pracy, analizują niepowodzenia w poszukiwaniu pracy itp.
- Dodatkowo skazani mają możliwość podnoszenia swoich kwalifikacji m.in. poprzez udział w organizowanych przez służbę więzienną szkoleniach, kursach zawodowych, takich jak „Obsługi komputera”; „Ogrodnik terenów zieleni”, „Malarz-tapeciarz”, „Stolarz”, – dodaje Marcin Burkiewicz.
Aleksandra Jabłonka (a.jablonka.cozadzien@op.pl)