Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu Radio Rekord Radom 29 lat z Wami Radio Rekord Radom 29 lat z Wami
czwartek, 11 grudnia 2025 09:16
Reklama

Początki radomskich skrzydeł. Wywiad z dr. Krzysztofem Busse

Z dr. Krzysztofem Busse, historykiem, pracownikiem Instytutu Pamięci Narodowej, autorem publikacji „ U zarania radomskich skrzydeł. Szkoła Podchorążych Rezerwy Lotnictwa w Sadkowie koło Radomia (1937-1939)” rozmawia Michał Kaczor.
Początki radomskich skrzydeł. Wywiad z dr. Krzysztofem Busse

Źródło: Fot. CoZaDzień.pl

Panie doktorze zapytam na początek o sam temat. Skąd zainteresowanie właśnie tym tematem - Szkołą Podchorążych Rezerwy Lotnictwa na Sadkowie?

- Podstawowa przyczyna, która legła u podstawy tych moich naukowych dociekań, jest taka, że ta szkoła tak naprawdę zapoczątkowała, można powiedzieć, tradycje lotnicze ziemi radomskiej. Wszystko to, co działo się w związku z lotniskiem w Sadkowie, a potem na Sadkowie i w czasie wojny, i po wojnie, zawdzięczamy Szkole Podchorążych Rezerwy Lotnictwa. Czy wcześniejszej Szkole Pilotów Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej, bo z taką intencją ta cała inwestycja pod koniec lat 20. ruszyła.

Skąd w ogóle wziął się ten Sadków? Dlaczego ta lokalizacja?

- Powód, dla którego Sadków został wybrany jako miejsce dla tej szkoły, to sierpień 1920 roku. Podczas apogeum wojny polsko-bolszewickiej, wtedy, kiedy pod Warszawą ważyły się losy tej wojny, Sadków był jedną z miejscowości, gdzie znajdowały się lotniska polowe. I to stąd przez kilka dni – choć, tak na marginesie, nie było to jedyne lotnisko w naszym regionie wykorzystywane przez polskie lotnictwo wojskowe - operowały polskie samoloty. I kiedy po przełomie pod Warszawą front ruszył na wschód, to wydawałoby się, że ten epizod lotniczy Sadkowa uległ zakończeniu. Ale w kolejnych latach, kiedy powstała już Liga Obrony Powietrznej Państwa, kiedy w Polsce - tak jak w całej Europie - sport lotniczy zaczął się dynamicznie rozwijać, pojawiła się konieczność budowy cywilnych lotnisk, lądowisk, szkół lotniczych, szybowisk czy wież spadochronowych Czyli inwestycji zajmujących się szeroko pojętą promocją lotnictwa. I tutaj pojawia się Sadków koło Radomia. Majątek państwowy, który - jak pamiętano - był już wykorzystywany podczas wojny. Zwrócono uwagę, że grunty pod przyszłą inwestycję można bez problemu pozyskać, bo to majątek państwowy. Ponadto Radom leżał - i leży nadal – w miejscu bardzo dobrze skomunikowanym. Bo są tu i szlaki kolejowe, i szlaki drogowe. Dzisiaj to wygląda zupełnie inaczej niż w latach 20., ale już wtedy dostrzegano tego typu walory. Poza tym zwrócono też uwagę, że w Sadkowie, ale i w Radomiu również, panują bardzo dobre warunki atmosferyczne. Bardzo niewielka liczba dni z zamgleniami...

Ta kwestia była też podnoszona przy okazji budowy obecnego lotniska.

- Tak! Bo to jest zjawisko, od którego się po prostu nie ucieknie. Zresztą co jakiś czas jesteśmy bombardowani informacjami, że niektóre lotniska muszą zawiesić działalność z powodu mgły, samoloty są przekierowywane w inne miejsca. Nawet dzisiaj, mimo całej technologii, mgła jest w stanie skutecznie zdemolować organizację ruchu lotniczego. Po prostu możliwości lądowania, kiedy pilot nie widzi ziemi, są nikłe. No i był jeszcze jeden walor tego miejsca... Położenie w tzw. trójkącie bezpieczeństwa, czyli w bezpiecznej odległości od granicy zachodniej i wschodniej. Przypomnę, że to właśnie w trójkącie bezpieczeństwa – w widłach Wisły i Sanu zlokalizowany został Centralny Okręg Przemysłowy. Wzięto pod uwagę wszystkie te czynniki i w 1927, 1928 roku rozpoczęto wykup terenu, a potem przygotowania do budowy szkoły. 19 kwietnia 1932 roku nastąpiło uroczyste otwarcie tej placówki. Do dzisiaj zachował się hangar, który wówczas powstał, a także budynek pierwszej szkoły. Z tablicą, choć z troszeczkę błędną informacją, że ten obiekt jest darem LOPP. Warto zresztą wspomnieć, że spośród całej masy różnego rodzaju inwestycji realizowanych przez Ligę Obrony Powietrznej Państwa, a potem Ligę Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej, Radom był jedynym miejscem, jedyną szkołą, która została przejęte przez Ministerstwo Spraw Wojskowych. Właśnie ze względu na walory tego miejsca. I tak szkoła pilotów LOPP stała się szkołą pilotów podlegającą Centrum Wyszkolenia Oficerów Lotnictwa w Dęblinie.

Nie chcę wchodzić w treść książki „U zarania radomskich skrzydeł...”, ale zdradzę tym, którzy nie czytali, że poza częścią historyczną przedstawiającą dzieje tego miejsca, znajdziemy w publikacji także sylwetki osób związanych z sadkowską szkołą podchorążych...

- To był, muszę powiedzieć, jeden z dwóch najważniejszych celów, jakie mi przyświecały, kiedy podjęłam się pracy nad tą publikacją. Przedstawić ludzi. Bo tych, którzy tworzyli kadrę tej szkoły albo którzy się przez nią przewinęli, my nie znamy. Mieszkańcy Radomia nie uświadamiają sobie, kto tworzył podwaliny szkolnictwa lotniczego, wojskowego w Sadkowie. Chodziło o to, żeby przybliżyć te sylwetki, pokazać, jakie były koleje życiowe tych ludzi. Na tyle, oczywiście, na ile pozwalały materiały archiwalne. Bo trzeba powiedzieć, że dostęp do dokumentacji archiwalnej jest ograniczony. Materiały szkoły zostały zniszczone we wrześniu 1939 roku, kiedy szkoła ewakuowała się stąd na południowy wschód, na teren kresów wschodnich. Niedostępne są nie tylko materiały administracyjne, tak byśmy je nazwali, ale i teczki osobowe oficerów, którzy tutaj, w Radomiu pracowali. Więc zależało mi, żeby tych niezwykle zasłużonych ludzi po prostu przypomnieć, pokazać; zwizualizować te postaci, żeby zobaczyć na zdjęciach, jak oni fizycznie wyglądali. To jest rzecz pierwsza. A rzecz druga i poniekąd jakby wynikająca z tego, o czym wspomniałem, to jest takie moje marzenie, żeby powstała w przyszłości pełna monografia. Bo „U zarania radomskich skrzydeł...” to jest raczej album opowiadający o szkole. A ona zasługuje na pełne, monograficzne ujęcie. I tu apel do osób, które mają dokumenty dotyczące szkoły podchorążych, o kontakt z nami, z Instytutem Pamięci Narodowej, ewentualnie z innymi placówkami, które zajmują się gromadzeniem dokumentów albo działalnością historyczną, czyli muzeami. Będziemy wdzięczni, jeśli zechcą się swoją wiedzą i tymi materiałami podzielić. Zresztą już mamy takie przypadki i tym osobom, za państwa pośrednictwem, chciałbym podziękować.

Czy podczas pracy nad tą publikacją było coś takiego, co pana zaskoczyło? Czy raczej wszystko było takie, jakiego się pan spodziewał?

- Był taki jeden obszar, który mnie zaskoczył. Generalnie, jeżeli mówimy o wojsku, to mamy takie wyobrażenie, że przyszli piloci przychodzą, przechodzą szkolenie, kończą służbę i odchodzą. To byli podchorążowie rezerwy, więc niekoniecznie musieli trafić w szeregi Wojska Polskiego po ukończeniu szkoły i niekoniecznie musieli usiąść za sterami samolotów, ewentualnie zostać obserwatorami. Uderzyło mnie w tych, nielicznych w sumie, wspomnieniach bardzo pozytywne, ciepłe odbieranie szkoły i relacji, które w niej panowały. I Radomia, gdzie często podchorążowie się pojawiali. Dzisiaj Sadków jest, można tak powiedzieć, pod bokiem; to część miasta. Natomiast przed wojną to było kilka kilometrów do przejścia czy do przejechania dorożką. To jest element wspólny tych wspomnień - pozytywne postrzeganie miasta i warunków, które panowały w szkole. Znalazłem też wypowiedź jednego z niemieckich oficerów, którzy trafili tutaj we wrześniu 1939 roku - że budynki dydaktyczne były na bardzo wysokim poziomie, więc zapełniały komfort pracy. Nigdzie nie natrafiłem na negatywne oceny dotyczące Radomia.

Podsumowując naszą rozmowę... Warto zagłębić się w tę publikację, chociażby z tego względu, że właśnie ziemia radomska kojarzy się z lotnictwem.

- Dokładnie tak. Jest mi niezmiernie miło, że książka spotkała się z tak dużym zainteresowaniem. Myślę, że to dobry prognostyk na przyszłość – że można temat rozwinąć.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Chcemy, żeby nasze publikacje były powodem do rozpoczynania dyskusji prowadzonej przez naszych Czytelników; dyskusji merytorycznej, rzeczowej i kulturalnej. Jako redakcja jesteśmy zdecydowanym przeciwnikiem hejtu w Internecie i wspieramy działania akcji "Stop hejt".
 
Dlatego prosimy o dostosowanie pisanych przez Państwa komentarzy do norm akceptowanych przez większość społeczeństwa. Chcemy, żeby dyskusja prowadzona w komentarzach nie atakowała nikogo i nie urażała uczuć osób wspominanych w tych wpisach.

Komentarze

Reklama