Przypomnijmy. Wojewoda mazowiecki we współpracy z mazowieckim kuratorem oświaty organizował cykl konferencji „Wiem,
co jem – jak wdrażać w szkole od pierwszego września 2015 r. nowe prawo w
zakresie żywienia? skierowanych do dyrektorów szkół i placówek oświatowo - wychowawczych oraz przedstawicieli samorządu z województwa mazowieckiego. Nowe przepisy dotyczące żywienia mają polepszyć
nawyki żywieniowe dzieci i młodzieży.
Ustawa o bezpieczeństwie żywienia i żywności niesie za sobą nie tylko ograniczenia dostępu do niezdrowych produktów, ale co za tym idzie także regulacje finansowe. -Średni koszt jednego obiadu to 2, 80 zł. Czy po opublikowaniu listy produktów, które mają spełniać określone warunki w żywieniu zbiorowym, te koszty nie wzrosną? - zastanawia się dyrektor PSP nr 24.
CO NA TO SKLEPIKARZE?
Nowa ustawa uderza przede wszystkim w szkolnych sklepikarzy, którzy teraz martwią się o swoją przyszłość. Ze szkolnych sklepików, bufetów i automatów wycofana będzie sprzedaż produktów zawierających znaczną ilość składników szkodliwych, takich jak: cukier, tłuszcz (zwłaszcza pochodzenia zwierzęcego), sól czy sód, czyli praktycznie musi zniknąć wszystko, poza wodą i kanapkami. – Na pewno oferty sklepików szkolnych będą musiały ulec dużej zmianie, jestem sam ciekaw jak to będzie, my w szkole będziemy tego przestrzegać, ale co dzieci kupują poza szkołą, na to już nie mamy wpływu. Ja będę chciał, żeby sklepik uczniowski istniał w szkole, ale jak będzie, to zobaczymy – tłumaczy Wojciech Patkowski.
W Publicznej Szkole Podstawowej nr 6 działa szkolny sklepik ze sporym asortymentem. Można tam zakupić słodycze i słodkie napoje, gazowane i niegazowane, a także soki. Sklepik jest również zaopatrywany w bułki słodkie oraz kanapki. – Jeżeli w sklepie zostanie sama woda, kanapki i sałatki, to nie wiem jak się utrzymamy. W dodatku płacimy 1000 zł czynszu i prawie 1000 zł ZUS – u - mówią panie ze sklepiku Ania i Lucyna. – Ja ciągnę ten sklep dlatego, że brakuje mi trochę do emerytury, jeżeli pojawi się lista, która będzie mocno ograniczała asortyment, to pewnie będę musiała zrezygnować z prowadzenia sklepiku, bo nie będzie się to opłacało – dodaje pani Ania. Jak przyznają sprzedające, w sklepiku są dostępne także soki naturalne, ale nikt prawie tego nie kupuje. Co prawda schodzi dużo wody mineralnej, ale głównie sprzedają się słodycze i przekąski. – Wiemy doskonale, że jeżeli uczniowie nie kupią u nas, to wyjdą ze szkoły i kupią po sąsiedzku – wyjaśnia pani Lucyna. – Po prostu będzie większe bezrobocie, bo żeby zarobić trzeba czymś handlować.
- Wiadomo, że na utrzymanie też trzeba zarobić, jak nie dam rady, to niestety będę musiała zlikwidować interes. Spróbować pociągnąć sklep dalej muszę, bo inaczej stracę źródło utrzymania, a gdzie teraz pójdę do pracy – martwi się pani Grażyna, sprzedająca z PSP 34. W sklepiku szkolnym jak wyjaśnia pani Grażyna sama stara się sprzedawać produkty bardziej zdrowe. Na wyposażeniu nie ma na przykład żadnych chipsów czy napojów gazowanych. – Z tego, co słyszałam nie będzie można też sprzedawać wód smakowych, więc jeżeli tych produktów, którymi będzie można handlować będzie mało, to absolutnie nie zarobię na ZUS i czynsz - wyjaśnia sprzedawczyni.
W Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 6 im. Jana Kochanowskiego od 10 lat szkolny sklepik prowadzi Robert Wilk. Można tam kupić napoje gazowane, soki owocowe, słodycze i przekąski, ale również jogurty, świeże owoce i warzywa. - Nie wyobrażam sobie jak to będzie. Tym bardziej, że 200 metrów w prawo czy 100 w lewo wychodząc ze szkoły mamy sklepy spożywcze, i tam uczniowie będą chodzić i zaopatrywać się w te produkty, których nie kupią u mnie – mówi pan Robert. – Moim zdaniem to nietrafiony pomysł jeżeli chodzi o gimnazja czy licea. Ludzie w liceum mają po 18 lat i dowody. I co? Ktoś taki przyjdzie po baton i nie sprzedam mu, bo nie wolno? Oczywiście będę się starał przekształcić i wprowadzić tyle zdrowej żywności, na ile będzie to możliwe. Zobaczę, jakie będzie zainteresowanie tymi produktami i czy w ogóle będzie to opłacalne.
Dotychczas stosowanie zasad zdrowego żywienia w szkołach było dobrowolne. Wraz z wejściem w życie ustawy za sprzedaż na terenie szkół, reklamę i promocję oraz używanie do przygotowania posiłków produktów niedozwolonych nakładane będą kary od 1 do 5 tys. zł.
Katarzyna Skowron fot. Szymon Wykrota