O Mańczyńskim słyszałem anegdotę. Malował pejzaż wiejski z kopami zżętego zboża. Pracę rozpoczął dosyć wcześnie przy wschodzącym słońcu, które zostało przez artystę namalowane na płótnie. Jednym z ostatnich detali pejzażu były malowane już po południu cienie rzucane przez snopki. W efekcie na obrazie jest wschodzące słońce i cienie rzucane przy zachodzącym.