Po pierwsze - nikt nie chce niczego poszerzać, a jedynie zachować dotychczasową szerokość jezdni, bo w przypadku tak kluczowej arterii wiodącej przez pół miasta do dworca PKS i dalej PKP, a także do głównego Urzędu Pocztowego miasta jest to po prostu niezbędne.
Korki są coraz większe, bo aut przybywa - kiedyś nie każda rodzina miała, dziś jest kilka na rodzinę i wszystko wskazuje na to, że będzie to postępować.
Co do argumentów z kawą i pączkiem czy żarówką - to nie chodniki przyciągają ludzi, a ciekawe miejsca. W tamtym rejonie takowych nie ma, są tylko obskurne kamienice i kilka bloków mieszkalnych. Ruch pieszy też jest raczej znikomy, rzekłbym lokalny. Była kiedyś składnica harcerska, była księgarnia techniczna, jednak nie przetrwały próby czasu, zbudowanie tam alejek i ławek nie sprawi, że ludzie zaczną tam spacerować.
Irytujące jest natomiast, że ostatnio do każdej większej inwestycji miejskiej pchają się "fachowcy" ze wspomnianego bractwa, a miasto pod ich dyktando tworzy takie potworki jak kontrpasy w dziwnych miejscach, dozwolone lewoskręty, tam gdzie to jest niebezpieczne (np z ul. Podwalnej w lewo w Narutowicza), czy jakieś dziwne przepusty jak na Limanowskiego na wys. Wałowej, gdzie rowerzyści i tak dla własnego bezpieczeństwa wolą zejść i przeprowadzić rower przez przejście (bo jest bezpieczniej).