"Bitwa pod Wiedniem" to film wykonany z rozmachem, ogromnym zaangażowaniem polskich i włoskich aktorów, z brawurowymi scenami bitewnymi, kostiumami. Włoski reżyser Renzo Martinelli przedstawił historię dwóch dni bitwy pod Wiedniem (11 i 12 września 1683 r.). W główne role wcielili się m.in. Jerzy Skolimowski jako Jan III Sobieski, Alicja Bachleda-Curuś jako księżna Eleonora Lotaryńska czy Daniel Olbrychski (generał artylerii koronnej Marcin Kazimierz Kątski) i Borys Szyc (hetman wielki koronny Mikołaj Adam Sieniawski). Rolę o. Marco D’Aviano zagrał laureat Oscara, F. Murray Abraham.
Trochę historii
W 1683 r. 300 tys. wojowników Imperium Osmańskiego rozpoczęło oblężenie Wiednia. Ich wodzem był Wielki Wezyr Kara Mustafa, który ogłosił dżihad, czyli świętą wojnę przeciwko Europie chrześcijańskiej. Turcy od czasu zdobycia Bizancjum opanowali całą Grecję i Bałkany, Europę Południowo-Wschodnią, połowę Morza Śródziemnego, całą Afrykę Północną, Ziemię Świętą, Bliski i Środkowy Wschód. By całkowicie obezwładnić chrześcijaństwo, Mustafa postanowił zaatakować Rzym. Zdobycie Wiednia miało mu umożliwić szybkie przedostanie się do kolebki chrześcijaństwa. Oblężenie Wiednia rozpoczął 14 lipca.
Papież Innocenty XII, widząc powagę sytuacji, wysłał o. Marco d'Aviano do króla Polski, Jana III Sobieskiego z prośbą o pomoc. Król nie zwlekał. Z polskimi wojskami dotarł do Wiednia 11 września. Następnego dnia doszło do decydującej bitwy. Pod wodzą króla Jana husaria stoczyła morderczą walkę, w której ważyły się nie tylko losy miasta, ale i całej Europy. Znamy jej finał.
Niestety twórcy nie uniknęli wpadek
"Bitwa pod Wiedniem" to ekranizacja jednej z najważniejszych bitew w historii ludzkości. Powstała w koprodukcji Polski, Włoch i Turcji. Ponad 50 krajów zobaczy ten obraz już 12 października. Ta superprodukcja kosztowała mnóstwo pieniędzy, jednak polscy historycy wyłapali kilka wpadek, które nie powinny się pojawić w tak poważnym filmie.
Coś jest nie tak z naszym orłem
- Po pierwsze: orzeł, który znajduje się w filmie na chorągwi polskiej husarii, to nie ten z XVII w. To orzeł sprzed II wojny światowej, który do tej pory widnieje na polskim godle. A po drugie nasz obecny orzeł patrzy w lewą stronę, a orzeł w filmie ma skierowany wzrok w prawo - informuje radomski historyk, Paweł Marzec. - W XVII wieku nie stosowano dwustronnych chorągwi. Wszelkie symbole, znaki, godła były naszywane tylko z jednej strony, zatem głowa orła na chorągwi w filmie rzeczywiście została skierowana w złą stronę. Zamiast z godła Polski, można było śmiało skorzystać z jakiegoś symbolu Maryjnego, które były wówczas popularne - dodaje.
Skrzydła w tornistrach z lat 70. XX w.
Jak donosi portal gazeta.pl, historycy dopatrzyli się kolejnego niedociągnięcia. Podobno piechurzy mieli przenosić skrzydła husarskie w tornistrach. Badacze zgodnie mówią, że nie wiadomo czy skrzydła były w ogóle używane w bitwach, a co dopiero, czy były przenoszone w jakikolwiek sposób. Twórcy filmu wykorzystali do tego celu tornistry z lat 70. i 80. ubiegłego stulecia. Chyba porwała ich ułańska fantazja.
Karolina Sierka