Krzysztof Domagała
Po licznych perypetiach Michał Cieślak i Ilunga Makabu w końcu stanęli naprzeciw siebie w ringu. W piątek, 31 stycznia na Shark Club Stadium w Kinszasie doszło do walki o pas mistrza świata federacji WBC w wadze junior ciężkiej. Choć perypetie, które towarzyszyły temu pojedynkowi, mogłyby posłużyć za scenariusz filmu. Termin walki był dwukrotnie przesuwany przez Kongijczyków, a gdy Polacy wylądowali na miejscu to już na lotnisku zostali okradzeni. Potem niespodzianek było jeszcze więcej jak chociażby trening medialny na ulicy czy ważenie w knajpie. Zaginęła również wypłata dla Cieślaka, a pieniądze odnalazły się dopiero na sześć godzin przed walką. Według nieoficjalnych doniesień Polak za to starcie otrzymał 150 tys. dolarów.
Mimo tych wszystkich przygód walka doszła do skutku, choć arena tego pojedynku jak i realizacja telewizyjna pozostawiały wiele do życzenia. Choć trzeba pochwalić organizatorów, że przed walką puścili dobrą wersję Mazurka Dąbrowskiego i Cieślak mógł wysłuchać aż czterech zwrotek hymnu narodowego.
Od początku walki dobrze prezentował się radomski bokser. Michał Cieślak w dwóch pierwszych rundach akcentował swoją przewagę i trafiał mocnymi ciosami nieco stremowanego rywala. Dopiero w trzeciej rundzie Makabu się uaktywnił i poszedł na wymianę ciosów, a gdy ta runda się rozkręcała to obaj zawodnicy usłyszeli gong, choć na zegarze minęły zaledwie dwie z regulaminowych trzech minut.
W czwartej rundzie Cieślak nadal atakował, ale na 45 sekund przed końcem tego starcia popełnił rażący błąd. Radomianin czekał na przerwanie akcji przez sędziego i odwrócił się od rywala. Arbiter nie interweniował a Makabu trafił Cieślaka potężnym ciosem, po którym Polak padł na deski. Wychowanek Broni Radom tylko niebywałym hartem ducha dotrwał do końcowego gongu, który tym razem zabrzmiał kilka sekund po upływie regulaminowych trzech minut.
Na szczęście w piątym starciu Cieślak odrobił straty. Polak wykorzystał złe ustawienie Makabu i posłał go na deski. Nie było to mocne trafienie, ale Kongijczyk został wyliczony. Niestety w kolejnych rundach radomski pięściarz nieco opadł z sił. Wraz z upływem czasu Cieślak siadał kondycyjnie i nie wytrzymywał najlepiej trudów pojedynku toczonego na otwartym stadionie w gorącym afrykańskim klimacie.
Od siódmej rundy rosła przewaga Makabu. Cieślak nastawiał się na walkę z kontrataków i chciał jednym uderzeniem posłać rywala na deski. Choć ciosy radomianina kilkukrotnie doszły do celu to Makabu nadal twardo stał na nogach. A Kongijczyk spychał Cieślaka do obrony i akcentował swoją przewagę niezbyt mocnymi, ale celnymi ciosami.
W końcowych rundach było wiadomo, że tylko nokaut da zwycięstwo Polakowi. Niestety mimo prób Cieślak nie zdołał wygrać tej walki przed czasem. Pojedynek zakończył się po pełnych dwunastu rundach, a sędziowie punktowi wskazali zwycięstwo Ilungi Makabu. Tym samym bokser z Demokratycznej Republiki Kongo sięgnął po pas mistrza świata federacji WBC w wadze junior ciężkiej.
Napisz komentarz
Komentarze