- Od marca mieliśmy interwencje w tym miejscu aż trzy razy. Raz do jednego zgłoszenia pojechały trzy zastępy, czyli łącznie 11 osób. W tym czasie w jednostce zostało czterech strażaków, na szczęście nie mieliśmy w tym czasie innych zgłoszeń. Przypuszczalnie wszystkie te zgłoszenia spowodowane były podpaleniami – mówi Paweł Pora, rzecznik radomskich strażaków. - Szacunkowe koszty tych wyjazdów to 300 -700 zł. W przypadku takich zgłoszeń nie chodzi więc o pieniądze, ale przede wszystkim o nas czas i bezpieczeństwo okolicznych mieszkańców. Zmuszeni jesteśmy dostać się do sąsiadujących pomieszczeń, wszędzie tam gdzie było zadymienie. Pamiętajmy, że przy pożarze sam w sobie nie jest najbardziej niebezpieczny ogień, ale właśnie dym.
Mieszkańcy budynku przy ulicy Reja 16, do którego przynależą feralne komórki, również zaniepokojeni. - Z premedytacją nie przyjęłam komórki przy bloku, ponieważ często dochodzi tam do kradzieży i podpaleń. Zgłaszaliśmy tę sprawę, ale jakoś nic się nie zmienia. Obawiamy się o swoje bezpieczeństwo, tylko patrzeć jak kiedyś dojdzie do pożaru w nocy, nikt nie zauważy go na czas i zajmie nasz budynek – mówi zaniepokojona mieszkanka nieruchomości, która pragnie pozostać anonimowa.
Zarządca nieruchomości przy ulicy stara się przejąć komórki. Przypomnijmy, że stoją one na terenie należącym do miasta (czytaj więcej TUTAJ). - Wiem doskonale o incydentach, która tam mają miejsce. Jesteśmy na etapie załatwiania tej sprawy. Chcemy przejąć tereny na których stają komórki, obecnie czekamy na odpowiedź z Wydziału Zarządzania Nieruchomościami Urzędu Miejskiego – mówi Magdalena Szymanowska, zarządca nieruchomości przy ulicy Reja 16. - Jeżeli nam się to uda, wówczas ogrodzimy ten teren i lepiej zabezpieczymy komórki.
