Minęły cztery lata odkąd wyemitowany został ostatni odcinek serialu opowiadającego „przygody” sędziny Anny Marii Wesołowskiej. Najwyraźniej stacja telewizyjna przypomniała sobie o najsłynniejszemu w swoim fachu arbitrowi. Jak możemy przeczytać w „Fakcie” nowy tasiemiec będzie nosił nazwę „Wesołowska i mediatorzy”.
„To coś, o czym marzę od lat. Mediacja może zmienić naszą rzeczywistość. W tym programie mogę pokazać ludziom, jak wiele jest w nas predyspozycji, by załatwiać konflikty rozmawiając ze sobą, patrząc sobie w oczy. Najczęściej ludzie mówią do siebie, ale nie rozmawiają. Słuchają, ale nie słyszą. Mam nadzieję, że w dobie tabletowej rzeczywistości, która mnie przeraża, nauczymy młode pokolenie, że rozmowa jest na wagę złota. Nie możemy żyć tylko z palcem przyklejonym do klawiatury.”
Jednak srodowisko prawnicze krzywo spogląda na tych, którzy swoją pracę łączą z showbiznesem. Jak się okazuje, niektórzy byli mało przychylni pomysłom sędziny celebrytki.
„Sporo łez przez nich wylałam i złości. Jednak bardzo dużo osób było też życzliwych i to mi dało siłę. Dziś mamy inne czasy. 10 lat temu to było rzucenie się na gorącą wodę. Ktoś musiał przetrzeć szlaki. Dziś na mnie patrzą z większą przyjaźnią. Moi skazani mnie szanują. Od niektórych do dziś dostaję kartki. Piszą np: "Pani sędzio, z tym 25-letnim wyrokiem to pani trochę przesadziła, ale życzę pani wszystkiego najlepszego na święta". Oni wiedzą, że ja w każdym z nich widzę człowieka. Muszę ponieść odpowiedzialność i karę bo zrobili coś złego. O żadnych niebezpiecznych sytuacjach nie ma mowy.”
