Odkąd szczęśliwie nie posiadam telewizora, dochodzą do mnie tylko strzępy informacji, fragmenty przekazów, echa wielkich zjawisk. Na przykład takich, że Doda wytarmosiła po podłodze w kiblu niejaką Agnieszkę Szulim. Widocznie tarmoszenie po podłodze to jakaś nowa moda polskich celebrytów – ostatnio bowiem widziałem w Internecie teledysk, na którym sama siebie po kafelkach tarmosiła Natasza Urbańska.
Nataszę Urbańską znam, ponieważ grała obsługę cekaemu w filmie Jerzego Hoffmana, przy którego projekcji pierwszy raz w życiu poczułem dogłębną potrzebę podcięcia sobie żył. Ale Agnieszki Szulim dotąd nie kojarzyłem. Zaraz jednak domyśliłem się, że to pracownica TVN – usłyszałem bowiem, że TVN właśnie stanął w jej obronie murem. Stanął, ogłaszając, że Dody za żadne skarby przed swoje kamery nie wpuści. Właśnie za zbezczeszczenie Szulim Agnieszki na kafelkach jednej z warszawskich toalet.
Dotąd wydawało mi się, że nie pokazywanie się w TVN jest raczej dla celebryty szczęściem, a przynajmniej objawem przyzwoitości, ale nie - okazało się, że to kara, co dowodzi, że bardzo słabo orientuję się w polskim show biznesie.
Najwyraźniej mam też inne braki. Szczerze zaskoczyła mnie bowiem wiadomość, że generał Jaruzelski wpuszczał pod kołdrę głowę swojej gosposi. Albo że gosposia chowała głowę pod kołdrę generała, czy jakoś tak, o czym poinformowała z kolei żona generała. Dotąd znałem go bowiem albo jako sprzedajnego karierowicza, który zdradził ojczyznę i upodlił naród, albo jako bohatera, który uratował Polskę przed sowiecką nawałnicą. Była jeszcze trzecia opcja: że jest to miły starszy pan, który od ćwierć wieku choruje tak ciężko, że nie może stawić się osobiście przed sądem. Tymczasem proszę – chyba ożył nieco.
Przy okazji dowiedziałem się, że generał jest prawdziwym socjalistą. Płacił bowiem gosposi 15 zł za godzinę. I za co? „Coś tam zamiotła, trochę sprzątała, ale to tak, że dwie osoby jeszcze miałyby co po niej robić. Właściwie to się tak obijała” – wyznała mediom żona generała.
15 zł za godzinę obijania się to jest stawka prawdziwie hojna. Skoro sobie generał od głodowej emerytury odejmował, żeby bliźniego wesprzeć – szacun.
Teraz zrozumiałem dlaczego Leszek Miller ogłosił, że generał Jaruzelski powinien otrzymać Order Orła Białego, tak jak i generał Kiszczak zresztą. O ile nie wątpię, że temu pierwszemu prezydent Komorowski niedługo w klapę order wepnie, o tyle z tym drugim problem widzę. Cień bowiem kładzie się na nieskazitelną postać generała Kiszczaka. Skaza się pojawia na jego jasnym i czystym, niby czoło czerwonoarmisty, życiorysie. Otóż według generała (o, kolejny!) Władysława Pożogi Kiszczak był inicjatorem akcji „Hiacynt”, wymierzonej w 1985 roku w środowisko homoseksualistów.
No, niechby i sobie Kiszczak mordował rodaków, niechby nawet państwo własne doprowadził do ruiny (co, oczywiście, Boże broń, nie zaszło!) – wybaczone mu by było. Ale „Hiacynta” zapomnieć? Nigdy! Już widzę, jak Magdalena Środa wespół z Kazimierą Szczuką robią Rejtana przed Pałacem Prezydenckim: - Kiszczakowi Orła Białego? Nigdy! Najwyżej z białej czekolady!
Ale może się mylę, może generałowie wespół zespół zostaną, na chwałę swą, niebawem odznaczeni. Mylić się mogę, jako rzekłem, telewizora nie mam i rzeczywistości nie rozumiem. Być może gdybym ciągiem telewizję oglądał, coś bym w końcu skumał. Znam takich co ciągiem oglądają, powiedzmy z przerwami na jedzenie i siku. Rozmowa z nimi jest dla mnie zawsze wielce pouczająca. Ostatnio np. jeden taki telewidz przekonywał mnie, że premier Tusk występuje jak Bóg w trzech osobach, bo jednocześnie potrafi płakać na pogrzebie córki znanego sztangisty, cieszyć się pod skocznią z sukcesów znanego skoczka i rozmawiać uczenie z ratownikami TOPR.
Wytłumaczyłem, że po prostu TVN tak to zmontował, a premier jednak potrzebował kilku godzin czasu, by dostać się z miejsca na miejsce. Mój rozmówca nie uwierzył i jeszcze odszedł obrażony, bo przy okazji nieopatrznie spytałem go, kim właściwie jest maltretowana Agnieszka Szulim.