"WESOŁE KUMOSZKI Z RADOMIA"
Teatrzyk Czerwony Kęs ma zaszczyt przedstawić horror metafizyczny z elementami burleski pod tytułem „Wesołe kumoszki z Radomia”. Uwaga! Uwaga! Wszystko na podstawie tak zwanych faktów autentycznych! Zachowana jedność czasu, ale nie przestrzeni! Występują aktorzy charakterystyczni oraz dwie najprawdziwsze diwy! Oraz Zaspany Konduktor i Trzeźwy Lekarz!
AKT I
Drugi dzień stycznia, pierwszy dzień roku, kiedy Radom jedzie na poranną szychtę do Warszawy. A właściwie noc, bo przed piątą rano.
PASAŻEROWIE ŚPIĄCY:
Hrrr... Hrrr...
PASAŻEROWIE, KTÓRZY NIE MOGĄ USNĄĆ:
K..., ch..., w d... j... P... to wszystko. Za jakie grzechy?
Pociąg staje gdzieś pod Kruszyną i stoi. W ciągu następnej godziny stają za nim dwa kolejne pociągi i też stoją.
PASAŻEROWIE ŚPIĄCY:
Hrrr... Hrrr...
PASAŻEROWIE, KTÓRZY NIE MOGĄ USNĄĆ:
K...., ch..., w d... j... P... to wszystko. Za jakie grzechy?
W końcu przychodzi Zaspany Konduktor.
ZASPANY KONDUKTOR (stylizując się):
E, ludzie, trakcję szlag trafił. Chodźta do autobusów. Pojedzieta do Dobieszyna, a stamtąd dalej koleją!
Pasażerowie z trzech pociągów wsiadają do podstawionych autobusów i krążą po okolicznych wioskach. W końcu dojeżdżają do stacji Dobieszyn. Tam stoi tylko jeden pociąg. Rozpoczyna się więc tzw. bieg o wolne miejsce. Kaleki i starcy przegrywają i do Warszawy będą musieli jechać na stojąco. Pociąg rusza. Nagle w pierwszym wagonie pojawia się minister Wasiak z akordeonem i przeciska się przez tłum. Śpiewa o tym, że już za sześć lat do Warszawy będzie można dojechać w 56 minut w komfortowych warunkach. Ukojeni pasażerowie z entuzjazmem myślą o nowym dniu pracy w stolicy i wieczornym powrocie do domów pociągiem PKP PLK.
Kurtyna.
AKT II
Ten sam drugi dzień stycznia i jednocześnie pierwszy dzień roku, w którym zamknięte są przychodnie. Pacjenci pod jednym z radomskich zakładów podstawowej opieki zdrowotnej kłębią się i kaszlą.
TRZEŹWY LEKARZ (na chwilę uchylając okno placówki POZ):
Ludzie, przyjdźcie tu wieczorem, to was podleczę prywatnie!
Pacjenci nadal kłębią się i kaszlą, jakby nie rozumieli. Możliwe, że mają chore uszy. Nagle na placu przed przychodnią pojawia się premier Kopacz z harfą. Już ma rozpocząć recital, ale orientuje się, że pacjenci niedosłyszą. Rozdaje im więc egzemplarze „Vivy” z własną sesją zdjęciową i lokowaniem produktów.
Pacjenci rozchodzą się wdzięczni i rozanieleni. Jeden, jak się okazuje, zostaje aniołem naprawdę, gdyż umiera na rozległe zapalenie płuc.
Kurtyna niczego już nie zakrywa.
KONIEC