Z tą służbą społeczeństwu się zgadzam. Dla mnie działalność Jacka Żakowskiego jest niezwykle przydatna. Ilekroć nie wiem, co myśleć o jakimś zjawisku, natychmiast czytam tekst tego świetnego żurnalisty i przyjmuję postawę dokładnie odwrotną do proponowanej przez niego. Dotąd zawsze się sprawdzało.
O Żakowskim przypomniałem sobie, obserwując ten cudowny festiwal absurdu, jaki trwa od pierwszego dnia po wyborach samorządowych.
Wydawałoby się, że sprawa jest dość oczywista: media są od patrzenia władzy na ręce. Jaka by nie była. Rządzi PiS – trzeba PiS-u pilnować. Rządzi Platforma – przypatrujmy się Platformie. SLD? Kontrolujmy SLD. PSL? A oczywiście, też trzeba pilnować. Pilnować, śledzić, wypytywać, drażnić, przekłuwać balonik pychy. Władza bowiem jak nic innego deprawuje. I od tego są media, żeby granice deprawacji wytyczać.
Tymczasem mamy w Polsce grupę publicystów, którzy patrzą na ręce... opozycji. To jakiś fenomen.
Przykład pierwszy z brzegu - Stanisław Tym. Kiedyś bardzo faceta szanowałem. Pamiętam jego świetne, cięte felietony za czasów rządów AWS – oj, naprawdę potrafił władzę podszczypywać! Tymczasem co dziś Tym ma do powiedzenia na temat ostatnich wyborów, ich organizacji i wyników?
„Poniewiera własnym państwem, jego instytucjami i konstytucją, nie uznaje prezydenta ani władzy sądowniczej”. O kim to? O Jarosławie Kaczyńskim. Czy Kaczyński jest szefem rządu? Nie. Szefem PKW? Też nie. Jedyne czym rządzi, to własną partią i – umówmy się – poza nią od 7 lat wielkiego wpływu na funkcjonowanie państwa nie ma. Więc o co chodzi?
A co pisze o wyborach Paweł Wroński, też zresztą odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski? Otóż pisze o – uwaga! - „bulgoczącej żółci” Kaczyńskiego.
Ja już nie wspomnę o Janinie Paradowskiej, która orzekła, iż Leszek Miller nisko upadł, bo ośmielił się stwierdzić, że państwo polskie jest w kryzysie.
To są przykłady mało spektakularne. Natomiast zupełnie odleciała Monika Olejnik. Kiedy podczas wywiadu, jaki sama prowadziła, Zbigniew Ziobro skrytykował prezydenta RP... wyszła oburzona ze studia. Potem jeszcze próbowała Leszkowi Millerowi wmówić, że ten wierzy w sfałszowanie wyborów i wspomaga kampanię Andrzeja Dudy. No cóż, Miller cedzący do Olejnik „To źle pani myślała, nie po raz pierwszy zresztą (...) Ma pani takie okresy, kiedy można odnieść wrażenie, że jest pani zapisana do obozu Platformy Obywatelskiej” – bezcenne!
Żarty żartami, ale kiedy sobie człowiek uzmysłowi, jaki potężny front, jaki kwiat polskiego dziennikarstwa zajmuje się od dwóch tygodni przekonywaniem nas, jak to w Polsce jest wspaniale, jak uczciwie, stabilnie i zdrowo, to włos się jeży na głowie.
W tym miejscu nie mogę nie wspomnieć o Justynie Pochanke, która w pewnym bardzo poważnym programie – Państwo wiecie którym – najpierw udowodniła, że nie należy przejmować się wielkimi różnicami pomiędzy sondażami a wynikami wyborów. A po kilku minutach przedstawiła... sondaż własnej stacji, wg którego 54 procent Polaków nie życzy sobie powtarzania tychże wyborów. Majstersztyk! Dla mocno opóźnionych w rozwoju, ale ciągle majstersztyk!
Cały czas spotykam ludzi, którzy mówią Żakowskim, Olejnik, Paradowską, Karnowskim, Terlikowskim, Tekielim. Być może nieświadomie, być może (a nawet na pewno) większość ludzi nawet nie wie, że nimi mówi. Po prostu używają – suflowanych przez media, czy to z lewa czy z prawa - gotowych sztanc, myślowych klisz do opisu świata.
Dlatego - czy to przed wyborami, czy już po nich – życzę Państwu wolności. Tego cudownego daru, którego mało kto ma odwagę przyjąć.
Sebastian Równy