Zmiany w radomskiej oświacie to temat, który wciąż budzi kontrowersje. Konsekwencją likwidowania i łączenia szkół, a także - jak twierdzą władze Radomia - niżu demograficznego są etatowe cięcia. Wiemy, że w tym roku w naszym mieście pracę starci 113 pedagogów, a 238 będzie miało ograniczone etaty.
Czy istnieją sposoby uniknięcia utraty pracy? Jednym z nich może być urlop dla potratowania zdrowia, który jest przywilejem przysługującym nauczycielom. - Jest on udzielany przez dyrektora szkoły na podstawie zaświadczenia lekarskiego. Może go dostać nauczyciel po 7 latach pracy, trzy razy w ciągu swojej pracy zawodowej. Jest pełnopłatny i może być przydzielony maksymalnie na rok - tłumaczy Leszek Pożyczka, dyrektor Wydziału Edukacji, Sportu i Turystyki Urzędu Miejskiego w Radomiu.
- Jestem zmuszona wziąć taki urlop i cieszę się, że on mi przysługuje. W innej sytuacji zostałabym z dnia na dzień bez pracy, a tak to przynajmniej będę miała się za co utrzymać przez najbliższy rok - mówi jedna z nauczycielek, która pragnie pozostać anonimowa. - Nie będę komentował takich praktyk, o ile faktycznie one występują. Uważam, że w życiu należy kierować się uczciwością - twierdzi Pożyczka.
Chcieliśmy sprawdzić, czy takie praktyki - jak wynika z naszych informacji - są w Radomiu coraz powszechniejsze. Trwa jednak okres wakacyjny, większość dyrektorów przebywa na urlopie, a szefowie z którymi udało nam się porozmawiać twierdzą, że w ich szkołach wszystko jest w jak najlepszym porządku. - W tym roku nikt w naszej szkole nie odchodzi na urlop dla podratowania zdrowia, w ubiegłym roku były trzy takie osoby, jeszcze rok wcześniej jedna. Ciężko znaleźć tutaj jakąś regułę - mówi Bernadeta Kudas, dyrektorka Zespołu Szkół Technicznych. - W tym roku mamy bardzo dobre rekrutacje, więc raczej nikt nie straci pracy. Największy problem będzie z nauczycielami biologii, chemii i geografii, oni najprawdopodobniej będą mieli obcięte etaty, a co będzie w przyszłym roku trudno powiedzieć – dodaje Kudas.
NASZ KOMENTARZ
Ciężko potwierdzić oficjalnie, że takie procedury mają miejsce. W kuluarach mówi się, że są one zjawiskiem powszechnym. Nauczyciele, namawiani przez przełożonych, z chęcią korzystają z możliwości odsunięcia perspektywy bezrobocia, przebywając przez rok na płatnym urlopie. Szkoda tylko, że pedagodzy, którzy faktycznie potrzebują czasu na podreperowanie zdrowia wpadają do jednego wora z naciągaczami i tak też są postrzegani.
Aleksandra Jabłonka (a.jablonka.cozadzien@opl.pl)