Mecz Widzewa Łódź z Radomiakiem Radom przyniósł ogromne emocje na boisku i na trybunach. Dla niektórych miejscowych kibiców nawet zbyt duże, bo w sektorach vipowskich doszło do żenujących scen, które nie powinny mieć miejsca na trybunach żadnego stadionu. Według świadków zdarzeń do loży zajmowanej przez gości z Radomia wpadli kibice Widzewa. Łodzianie zaatakowali przyjezdnych, doszło do rękoczynów. W wyniku awantury wywołanej przez widzewiaków ucierpiał reprezentant jednej firm sponsorujących "Zielonych", który już wcześniej miał złamaną rękę. Pobity przez pseudokibiców sponsor klubu doznał obrażeń twarzy, podejrzewano nawet złamanie nosa. Na miejsce została wezwana karetka.
http://www.cozadzien.pl/zdjecia/widzew-lodz-radomiak-radom-zdjecia/55662
- Wpadli na trybunę i wyzywając gości z Radomia od pachołków Legii wyganiali ich ze sky boxa. Efekt - jeden poturbowany, poszły w ruch pięści, skandal. Nawet była reakcja kobiet z dziećmi z Łodzi, że to wstyd. Ogólnie przykre, bo stadion naprawdę fajny, wypełniony na maksa... - relacjonuje te zdarzenia w social mediach jeden ze świadków, Maciej Daszkiewicz.
Po końcowym gwizdku sędziego na trybunie vipów zaatakowany został także prezydent Radomia, Radosław Witkowski, wspólnie z resztą delegacji władz miejskich, w tym m.in. wiceprezydentem Konradem Frysztakiem. Goście z Radomia bili brawo schodzącym z boiska piłkarzom "Zielonych", ci odpowiedzieli tym samym, co nie spodobało się kibicom Widzewa. Jeden z nich ruszył w kierunku radomskich vipów, dążąc do konfrontacji na pięści. Towarzyszyły temu liczne wyzwiska w kierunku władz miasta. Oberwało się także... vipom Widzewa, do których awanturnik miał pretensje o zaproszenie gości z Radomia. Część zajścia została nagrana przez jednego z radomian na trybunie prasowej.
Według relacji jednego z kibiców radomskiego klubu, na trybunie vip jeden z fanów Widzewa "wycierał sobie tyłek szalikiem Radomiaka". Portal Radom24.pl wyjaśnił, skąd szalik znalazł się w posiadaniu łodzian. Okazało się, że jeden z kibiców zabrał go Szymonowi Wydrze po tym, jak... zrobił sobie z nim selfie. Radom24 rzuca też więcej światła na wspomniane wcześniej wydarzenia, dodając, że podczas zamieszek w sky boxie gospodarze próbowali użyć stłuczonej, szklanej butelki. Jedną z ofiar miał być także honorowy prezes ROZPN, Jerzy Figas, który był popychany przez agresorów. Podczas zajść ochrona nie była obecna.
Jak udało nam się ustalić, Radomiak Radom zamierza wydać oświadczenie w sprawie zajść podczas meczu. Sprawa zostanie skierowana do Komisji Dyscyplinarnej PZPN.
Niepokonany i doceniony
Widzew Łódź wyrównał blisko 50-letni rekord Polski w zremisowanych meczach z rzędu. Mimo feralnej passy łodzianie pozostają niepokonani na własnym obiekcie od listopada 2017 roku! Co ciekawe, po raz ostatni Widzew pokonał... Michał Kaput. Obecny pomocnik Radomiaka grał wówczas w barwach ŁKS-u Łomża, który zwyciężył w Łodzi 2:1. Kaput grał wówczas pierwsze skrzypce w ŁKS-ie, zaliczył nawet asystę przy pierwszym trafieniu dla swojego zespołu. Druga wizyta 21-latka w "Sercu Łodzi" zakończyła się remisem, więc Kaput został jednym z (zapewne niewielu) piłkarzy, którzy mogą o sobie powiedzieć, że jeszcze nigdy nie przegrali w Łodzi.
http://www.cozadzien.pl/sport/kibice-radomiaka-pobili-rekord-stadionu-widzewa/55655
W ostatnich minutach meczu w Łodzi na boisku pokazał się Karol Kucharski. Dla 28-letniego obrońcy musiała być to chwila, której nie zapomni do końca życia. "Kucharz" oddał serce radomskiemu klubowi, reprezentując jego barwy w trzeciej i drugiej lidze, choć nie był pierwszoplanową postacią. Kiedy zaistniała potrzeba, został w zespole jako kapitan rezerw, wspierając miejscową młodzież i walnie przyczyniając się do awansu do czwartej ligi. Zawsze pozostawał jednak w gotowości do gry w pierwszym zespole, sumiennie trenował, bywał w osiemnastce meczowej i dostał za to nagrodę. Jeszcze rok temu grał w Siennie, Mogielnicy i Kazanowie, a teraz zasmakował gry przy 17500 publiczności w Łodzi. A że kilka minut? Nieważne. Swoje zrobił, wygrał ważny pojedynek główkowy w środku pola, więc zaistniał w meczu.
Cwany lis i kwestia niedosytu
Widziałem głosy mówiące, że słowo "niedosyt" zostało użyte ponad miarę. Perspektywę może nieco zmieniać rzut karny dla łodzian, ale patrząc na suche liczby - Radomiak stworzył sobie więcej okazji, oddał więcej celnych strzałów, częściej stwarzał zagrożenie pod bramką rywali. Można więc czuć, że remis to zbyt mało. Dobrze podsumował to jednak jeden z kibiców, pozwolę sobie zacytować: "Czy Radomiak może po tym meczu czuć niedosyt? Może. Czy Widzew może po tym meczu czuć niedosyt? Może. Czy Radomiak może się cieszyć że nie przegrał? Może. Czy Widzew może się cieszyć że nie przegrał? Może. Tylko z uwagi na sytuację w tabeli to Radomiak może się cieszyć z remisu" - w pełni się z tym zgadzam.
http://www.cozadzien.pl/sport/intensywny-tydzien-radomiaka-teraz-blekitni/55672
A na zakończenie trzeba dodać, że trener Dariusz Banasik to lis cwańszy niż wszystkie inne. Nie wiem, czy zwróciliście uwagę na to, co szkoleniowiec Radomiaka zrobił w ostatnich sekundach meczu? Kiedy radomianie mieli aut na połowie Widzewa, Banasik pomógł swoim zawodnikom złapać czas. Złapał piłkę i... rzucił ją do piłkarza łódzkiego klubu. Ten był zdezorientowany, odrzucił futbolówkę, ale co uciekło - to jego. W ogóle szkoleniowiec "Zielonych" jest ewenementem wśród trenerów, jeśli chodzi o przeżywanie meczów. Wczoraj można było pożartować, że sędzia techniczny miał utrudnioną pracę, bo zamiast przy linii środkowej boiska, co chwilę stał przy strefie dla sztabu szkoleniowego gości i uspokajał żywiołowo reagujących pracowników Radomiaka. I dobrze, przynajmniej widać, że radomianie stanowią zżyty kolektyw.
PS. Kibicom z Łodzi życzymy więcej spokoju, bo sprawa może mieć fatalny skutek. Zresztą, że nie warto robić awantur na stadionie, przekonał się już bohater słynnego zdjęcia. Kibic Widzewa, który próbował dostać się do sektora gości, skończył właśnie tak.
