Do meczów ROSY pełnych emocji w zielonogórskiej hali zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Gospodarze w końcu przełamali klątwę i pokonali ekipę Wojciecha Kamińskiego. Kluczem do sukcesu były dwie świetne serie Stelmetu - mistrzowie Polski dwukrotnie zaliczyli dziewięciopunktową serię. Najpierw trzy razy z rzędu trafili dwa plus jeden, a w końcówce meczów trzykrotnie trafili z dystansu.
Wróćmy jednak do początku spotkania, które nie było zbyt dobre dla naszego zespołu. Słaba skuteczność i praktycznie zerowa próba obrony sprawiły, że Stelmet prowadził już 11:2. Wtedy jednak podopieczni Wojciecha Kamińskiego ruszyli do odrabiania strat. Kapitalnie prezentował się Patrik Auda, który w całej pierwszej kwarcie zdobył 15 punktów. To właśnie postawa Czecha pozwoliła nam zdobyć dziewięć "oczek" z rzędu i z wyniku 18:11 zrobiło się 18:20. Przed końcem pierwszej kwarty podwyższyliśmy prowadzenie do czterech punktów, jednak zniwelował je Martynas Gecevicius, który trafił z dystansu.
W drugiej kwarcie role się odwróciły. To Stelmet przechylił szalę na swoją stronę, grając skuteczniej od ROSY. "Smoki" jednak nie pozwoliły gospodarzom odskoczyć na większą odległość. Co prawda słabiej sprawował się już Auda, ale wciąż mieliśmy czym postraszyć. Tuż przed przerwą gospodarze prowadzili trzema punktami, ale tym razem szczęście nam sprzyjało. A.J. English trafił "trójkę" i do przerwy schodziliśmy z wynikiem remisowym.
http://www.cozadzien.pl/sport/zielonogorski-thriller-dla-stelmetu/47106
Po zmianie stron ROSA początkowo spisywała się lepiej. "Smoki" prowadziły grę i powoli budowały przewagę. Sprawa zaczęła się psuć mniej więcej w połowie tej partii. Wtedy nastąpiła wspomniana seria trzech trafień za dwa z faulem. Wymuszone błędy w defensywie pogrążyły nasz zespół, bo choć Stelmet odskoczył na zaledwie dwa punkty, zyskał dużą pewność siebie. Świetne wejście zaliczył James Florence, który stał się liderem zielonogórzan. W końcówce trzeciej kwarty Jarosław Mokros rzucił cztery punkty i Stelmet przed ostatnią częścią gry prowadził 71:67.
Czwarta część spotkania to już popis drużyny Andreja Urlepa. Stelmet bardzo szybko budował przewagę i prowadził 12 punktami. Mimo to ROSA nie zrezygnowała z walki i mogło się to opłacić. W końcowych minutach Ryan Harrow odpalił piąty bieg i to jego popisy sprawiły, że "Smoki" zbliżyły się na pięć "oczek" do mistrzów Polski. Dwie straty Stelmetu przypomniały nam, jak mecze w Zielonej Górze wygrywał dla ROSY Michał Sokołowski. Ponownie trafił Harrow i strata wynosiła już ledwie punkt. Wtedy jednak Stelmet zaliczył wspomnianą serię trzech celnych rzutów z dystansu, wybijając ROSIE zwycięstwo z głowy. Ostatecznie gospodarze wygrali 104:97. Kolejny mecz już w sobotę, 28 kwietnia, w Zielonej Górze.
Stelmet Zielona Góra - ROSA Radom 104:97 (24:25; 22:21; 25:21; 33:30)
ROSA: English 27, Harrow 20, Fraser 7, Sokołowski 5, Szymański 2 oraz Auda 22, Zajcew 12, Szymkiewicz 1, Piechowicz 1, Zegzuła, Bojanowski.