Firmy bukmacherskie, tuż przed meczem nie widziały faworyta w starciu Legii z HydroTruckiem. Gospodarze mieli liczyć na atut własnej publiczności (mecz odbywał się w stolicy), zaś za radomianami przemawiał bezpośredni bilans meczów. Otóż w dwóch spotkaniach tego sezonu w ramach Energa Basket Ligi lepsi byli podopieczni Roberta Witki.
Sam mecz pucharowy wręcz doskonale rozpoczął się dla przyjezdnych. Wprawdzie przez ponad kilkadziesiąt sekund, żadna z drużyn nie była w stanie umieścić piłki pomiędzy obręczą kosza, tak kolejne fragmenty kwarty otwarcia należały zdecydowanie do HydroTrucku. Po trafieniach: Adriana Boguckiego, Obie Trottera, Roda Camphora i Carla Lindboma – na świetlnej tablicy w Arenie Ursynów, było 9:0!
Kto myślał, że to chwilowy kryzy Legii, ten srodze się mylił. Po kolejnej „trójce” w wykonaniu Carla Lindboma na (2:23) przed końcem kwarty było już 18:5, a ta część zakończyła się wygraną radomian różnicą 11. oczek.
W kolejnej kwarcie radomianie nie zamierzali wcale zwalniać tempa, a dłonie licznej grupy fanów HydroTrucku, co rusz same składały się do oklasków. Efekt, był następujący. Drugą ćwiartkę drużyna z Radomia wygrała 28:19, co oznaczało, że na przerwę w o wiele lepszych nastrojach schodzili waleczni koszykarze HydroTrucku. Za to dużo do myślenia mieli podopieczni Tane Spaseva, którzy przegrywali 28:48! Tylko do przerwy goście trafili, aż dziewięciokrotnie za „trzy” oczka.
Tymczasem po zmianie stron obie ekipy dość długo szukały właściwego rytmu gry. Minęło prawie pięć minut tej części, by Legia w tym okresie prowadziła zaledwie 6:5.
https://www.cozadzien.pl/sport/carl-lindbom-w-najlepszej-piatce-kolejki-energa-basket-ligi/62707
O ile radomskim koszykarzom taka gra, jak najbardziej odpowiadała, bowiem rywale nie byli w stanie odrabiać strat, to zupełnie nie podobała się trenerowi Witce. Ten postanowił „coś” zmienić w dyspozycji rzutowej swoich podopiecznych i poprosił o czas. Przerwa niewiele zmieniła w dyspozycji rzutowej HydroTrucku, a ciężar zdobywania punktów po stronie Legii wziął wtedy na własne barki Michał Michalak. Po jego kolejnych oczkach w 26. minucie warszawianie tracili już 14 punktów. Wystarczyło niespełna 60. sekund, by po rzucie dystansowym Obie Trottera o przerwę poprosił Spasev.
Przed rozpoczęciem czwartej kwarty goście prowadzili różnicą trzech punktów i wówczas kibicom przypomniała się sytuacja z meczu obu ekip z ostatniego piątku z Radomia. Wtedy też wydawało się, że jest już po meczu, a przecież „Legioniści” w kluczowej ostatniej kwarcie zdobyli 17 kolejnych punktów i losy tamtej rywalizacji rozstrzygnęły się dopiero w ostatnich sekundach!
Tym razem tak się nie stało. Siedem oczek dość szybko dla HydroTrucku uzyskał Rod Camphor, nie pozostawiając przeciwnikom żadnych złudzeń.
W sobotę HydroTruck w półfinale Suzuki Pucharu Polski zagra z Anwilem Włocławek.
Legia Warszawa – HydroTruck Radom 58:85
Kwarty: 9:20, 19:28, 18:15, 12:22.
Legia: Kowalczyk 2, Konopatzki 2, Nowerski 2, Michalak 13, Nizioł 14, Dukes 13, Linowski 4, Pinder 8, Sadowski 0, Kuźkow 0.
HydroTruck: Piechowicz 12, Trotter 8, Camphor 18, Bogucki 8, Lindbom 15, Tyszka 1, Wall 3, Lewandowski 4, Wątroba 9, Zegzuła 7.