https://www.cozadzien.pl/zdjecia/wyjazd-kibicow-radomiaka-radom-do-bialegostoku-zdjecia/106732
Istna wichura przeszła w ostatnich tygodniach przez szatnie Radomiaka, doprowadzając do rewolucji kadrowej. Z zespołem pożegnali się liderzy szatni - Leonardo Rocha, Raphael Rossi, Joao Peglow czy Luizao. W ich miejsce do zespołu sprowadzono siedmioosobową grupę zawodników, a aż trzech z nich wyszło w podstawowym składzie na mecz z urzędującym mistrzem, białostocką Jagiellonią. To napastnik Pedro Perotti, skrzydłowy Rafael Barbosa i obrońca Marco Burch.
Prócz nowych twarzy w jedenastce ujrzeliśmy znany blok defensywny złożony z Kikolskiego, Mammadova, Henrique i Ouattary. Środek pola stworzyli Alves i Donis, choć do ostatnich chwil blisko gry był Jordao, a tercet z przodu uzupełnił Jan Grzesik. W nowej roli zagrał Rafał Wolski; 32-latek wyszedł na boisko z opaską kapitana na ramieniu.
Jak można się spodziewać po wyniku, Jagiellonia weszła w mecz z wysokiego "C". Już po 120 sekundach bliski szczęścia był Afimico Pululu, trafił jednak prosto w Macieja Kikolskiego. Wtedy zaczął się ośmiominutowy dramat w trzech aktach:
- 4. minuta: Moutinho z autu, Burch przegrywa główkę z Pululu, Alves wystawia piłkę Imazowi, ten podaje do Mikiego Villara, Hiszpan mocnym strzałem po ziemi pokonuje Kikolskiego, który zdecydowanie mógł zrobić w tej akcji więcej.
- 7 minuta: Mammadov mija się z piłką graną przez Hansena, Imaz ogrywa Burcha, Kubicki pięknym podaniem wyprowadza wbiegającego Mikiego, ten znów do Hansena, potem Pululu i bezproblemowe wykończenie. Na stadionie rozległo się wesołe "Przez twe oczy zielone..." Zenona Martyniuka, wiernego fana "Jagi"
- 10 minuta: Moutinho ma hektary wolnego miejsca na skrzydle, przerzuca na drugą strone do Mikiego, ten wrzuca na Imaza, którego nieskutecznie kryje (a raczej stoi obok) Marco Burch - główka, gol. 3:0. Słownie: trzy do zera.
No. No i pokrył.
— Kacper Czerwonka (@kczerwonka_) February 2, 2025
Marco Burch (182 cm) vs Jesús Imáz (174)
Maciek Kikolski przy dwóch bramkach mógł zrobić więcej.#Legia #Radomiak #JAGRAD pic.twitter.com/1AER7hk2l9
Kolejny kwadrans przebiegał pod dyktando gości, ale niewiele to dało. Zagrożenie próbował stworzyć Perotti, ale miał problemy z przyjęciem piłki. Mocnym uderzeniem głową popisał się Mammadov, ale jak na złość jeszcze lepszą interwencję pokazał Sławomir Abramowicz. W 33. minucie po rzucie rożnym rywali futbolówkę w ręce złapał bramkarz Zielonych, a za rozegranie akcji wziął się Marco Burch. Dokładnie 14 sekund później Afimico Pululu świętował zdobycie gola. Jak do tego doszło? Burch kopnął pod nogi Sacka, ten wyprowadził Pululu, a Kikolski mając piłkę na dłoni i tak zdołał stracić bramkę. Kuriozalna sytuacja.
Tuż przed ostatnim gwizdkiem Zie Ouattara znalazł się w pojedynku 1 na 1 z Pululu, do piłki ostatecznie dopadł Kubicki, który kapitalnie odnalazł w polu karnym nabiegającego Imaza. Kikolski tym razem bez większych szans, 0:5.
Na drugą połowę, Radomiak, parafrazując internetowy żart, co prawda wyszedł bez zmian w składzie, ale za to nie zmieniło się jego nastawienie. Z przodu wciąż nie stwarzał nawet minimalnego zagrożenia dla bramki rywala, a z tyłu wciąż gubił się przy każdym rajdzie Imaza, Hansena czy Pululu. Okazało się, że duet stoperów zbudowany ze Szwajcara, który nie łapał się nawet na ławkę rezerwowych Legii, oraz Azera, który w minionej rundzie zagrał nie więcej niż trzy mecze na dobrym poziomie, nie zdał egzaminu przeciwko najsilniejszej ofensywie ligi.
Marco Burch gra na takim samym poziomie, na jakim grał w poprzedniej rundzie, czyli na poziomie III ligi.#JAGRAD
— Przemek Dziubiński (@Przemek_Dziub) February 2, 2025
Brakowało jakiejkolwiek walki o honor, nie mówiąc nawet o wyniku. Kontry wyprowadzane przez Wolskiego kończyły się po dwóch - trzech podaniach - raz ktoś był na spalonym, raz nie ruszył nawet do podania, raz po prostu został z tyłu bez chęci atakowania. Defensywa Jagielloni była zorganizowana na tyle dobrze, że Radomiak do 80. minuty nie oddał ani jednego strzału. Na ratunek trener Henriques posłał Capitę Capembę, który wrócił na ekstraklasowe boiska po prawie półrocznej przerwie, Abdoula Tapsobę, debiutanta z Burkiny Faso i Bruno Jordao.
W 80. minucie rzut wolny miał Radomiak, piłkę w pole karne wrzucił właśnie Jordao, wyskoczył do niej Jan Grzesik i zgrał w stronę Burcha, a Szwajcar wpakował ją do siatki. Był jednak na spalonym. Trzy minuty później - kolejny stały fragment gry, kolejna centra Jordao i tym razem Paulo Henrique w słupek. Bruno chyba stęsknił się za regularnie pokazywaną mu żółtą kartką, więc po własnej stracie sprowadził rywala do parteru, jednak oszczędził go biegający z gwizdkiem w ręku Szymon Marciniak.
Do końca meczu wiało nudą, wyglądało to tak, jakby obie drużyny pogodziły się już z zadowalającym ich wynikiem. W barwach Radomiaka ciężko szukać plusów innych, niż trwający do ostatniej sekundy głośny doping. Ciężko cokolwiek na ten temat powiedzieć - trener Henriques ma tydzień, aby naprawić defensywę swojego zespołu. W sobotę mecz ze Śląskiem Wrocław, a krótkim opisem tego spotkania niech będą słowa Macieja Kikolskiego z wywiadu dla Canal+: "Nie graliśmy na poziomie Ekstraklasy."
Jagiellonia Białystok 5:0 Radomiak Radom
Bramki: 2x Jesus Imaz, 2x Afimico Pululu, Miki Villar.
Jagiellonia: Abramowicz - Sacek, Skrzypczak, Stojinovic, Moutinho (62. Ebosse), Kubicki, Flach, Imaz (71. Silva), Villar (71. Pietuszewski), Hansen (62. Churlinov), Pululu (71. Diaby-Fadiga).
Radomiak: Kikolski - Zie Outtara, Mammadov, Burch, Henrique, Grzesik, Donis (75. Ramos), Alves (58. Jordao), Wolski (75. Golubickas), Barbosa (58. Capita), Perotti (58. Tapsoba).