
Przed turniejem mówił trener, że podczas Memoriału Profesora Alfonsa Wicherka chcecie się dobrze zaprezentować i wygrać przed własną publicznością. W sobotę nie wyglądało to najlepiej, ale już w niedzielnym meczu z Jeziorem wypadliście korzystniej.
- Na pewno tak. Natomiast ja cieszę się przede wszystkim, że mamy już za sobą ten pierwszy mecz przed własną publicznością i że to nie było spotkanie na otwarcie sezonu ligowego, bo widać było, że graliśmy w sobotę za nerwowo. Za bardzo chcieliśmy i nie wychodziło. Dobrze więc, że ten pojedynek już za nami. Żeby wygrywać w lidze potrzeba więcej spokoju i wyrachowania.
Pierwszym przeciwnikiem Rosy w lidze będzie Stabill Jezioro Tarnobrzeg. Zwycięstwo nad tą drużyną w memoriale da Wam jakąś przewagę psychiczną? Czy jednak nie ma to dużego znaczenia, bo wiadomo, że w lidze to będzie zupełnie inny mecz?
- Dokładnie, to będzie zupełnie inne spotkanie. Dwa tygodnie temu przegraliśmy z Jeziorem kilkunastoma punktami, w niedzielę wygraliśmy w podobnym stosunku, więc stan się wyrównuje. W niedzielę w drużynie Stabillu nie było dwóch zawodników, u nas podobnie. Teraz pozostaje kwestia, jak ci zawodnicy się wkomponują i ile oni znaczą dla zespołu.
Problemy kadrowe od samego początku przygotowań Was nie opuszczają. To chyba dość mocno utrudnia pracę, bo nie ma trener do dyspozycji pełnej kadry i nie ma czasu aby zespół się ze sobą zgrał?
- Na dzień dzisiejszy nie zagraliśmy ani jednego meczu w pełnym składzie. To jest przykre i niepokojące, bo po to jest okres przygotowawczy i mecze sparingowe aby zgrywać zespół. My cały czas gramy w innych ustawieniach. Trudno, musimy pogodzić się z sytuacją jaka jest i liczyć na to, że w końcu te problemy zdrowotne nas opuszczą. Oby w lidze było wszystko w porządku.
Widzi Pan jakiś konkretną przyczynę tych kontuzji?
- Wiadomo, że w okresie przygotowawczym urazy przeciążeniowe się zdarzają. Dwie kontuzje są związane z naciągnięciem mięśni dwugłowych. To wynika z tego, że niektórzy wytrzymują treningowe obciążenia, a inni mają takie urazy i potem tydzień czy dziesięć dni muszą odpocząć. Podobnie z Koriem (Luciousem - przyp.red.). Dobrze wyglądał, pobolewał go ten Achilles, ale grał i w końcu dokładnie go przebadaliśmy i okazało się, że przerwa musi być troszkę dłuższa. Może gdyby to wcześniej zostało zdiagnozowane, to byłby już gotowy do gry. Pozostałe urazy może troszkę przypadkowe w niektórych sytuacjach, ale na pewno jest to niepokojące.
Robert Witka po meczu z Jeziorem powiedział nam, że drużyna będzie miała za cel zwycięstwa w każdym kolejnym pojedynku. I chyba o to chodzi, żeby prezentować coraz lepszą formę z meczu na mecz i dobra lokata w tabeli przyjdzie sama?
- My musimy wprowadzać w życie filozofię Adama Małysza, że interesuje nas najbliższy mecz, żeby jak najlepiej się zaprezentować i powalczyć o zwycięstwo. Jesteśmy drużyną, która dopiero wkracza do tej elity w Polsce, to nasz drugi sezon w ekstraklasie. Oczywiście mamy bardziej doświadczonych zawodników, natomiast przed nami jeszcze mnóstwo nauki. W zeszłym roku zapłaciliśmy frycowe, byliśmy beniaminkiem. W tym sezonie chcemy zrobić kolejny krok do przodu i naszym celem jest awans do fazy play-off, natomiast w każdym meczu mamy walczyć i grać coraz lepiej, a co z tego wyjdzie to zobaczymy na koniec sezonu.
Michał Nowak (m.nowak@cozadzien.pl)