Zapis relacji live - TUTAJ
Emocji w niedzielę (31 maja) w hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Radomiu nie brakowało. Wypełnione po brzegi trybuny, głośny doping, znakomita atmosfera, doskonały początek koszykarzy Rosy... Niestety happy-endu w tej historii nie było. A zabrakło niewiele. Marzenia o medalu radomianie muszą odłożyć przynajmniej do środy.
Podopieczni trenera Wojciecha Kamińskiego weszli w ten mecz znakomicie. W pierwszej kwarcie wyrównane było tylko trzy minuty. Potem inicjatywa należała do gospodarzy, którzy mylili się bardzo rzadko. Przez blisko siedem minut radomianie mieli prawie 90% skuteczności rzutów z gry, co znalazło przełożenie na wynik. Po trafieniu Mike'a Taylora było 25:8. Po dziesięciu minutach gry Rosa prowadziła 30:14.
Niestety, w drugiej odsłonie już tak dobrze nie było. Radomianie zatracili swoją świetną skuteczność i popełniali sporo błędów. Z dystansu zaczął trafiać Mantas Cesnauskis, który zakończył ten mecz z pięcioma "trójkami" na koncie. Trzy z nich trafił w drugiej kwarcie. Z minuty na minutę przewaga Rosy topniała i na przerwę zespoły schodziły przy minimalnym prowadzeniu Energi Czarnych (46:47).
Początek drugiej połowy to sporo niedokładności po obu stronach. Przyjezdni odskoczyli na pięć oczek (50:55), ale potem gra się wyrównała. Końcówka należała do miejscowych. Przy stanie 61:62 indywidualną akcją popisał się Danny Gibson, który chwilę później równo z syreną końcową trafił z dystansu i było 66:62.
Można było być pewnym, że to nie koniec emocji w tym spotkaniu. Otwarcie ostatniej odsłony nie było jednak dobre w wykonaniu Rosy. Gospodarze po czterech minutach tej części gry zdobyli zaledwie dwa oczka tracąc przy tym dziesięć (68:72) i trener Wojciech Kamiński poprosił o przerwę. Po niej celnym rzutem z dystansu popisał się Łukasz Majewski. W końcówce gra była bardzo nerwowa, a oba zespoły nie wystrzegały się błędów.
Ponad 20 sekund przed końcem rzuty wolne miał Jarosław Mokros. Trafił jeden z dwóch i przed Rosą otworzyła się szansa na doprowadzenie choćby do dogrywki (75:77). Radomianie mieli sporo czasu na przeprowadzenie akcji. Niestety, z dobrej pozycji z dystansu nie trafił Uros Mirković, potem miejscowi jeszcze trzy razy zbierali piłkę i próbowali trafić do kosza. Niestety, to się nie udało i to przyjezdni wygrali w Radomiu.
O tym kto stanie na podium Tauron Basket Ligi zadecyduje trzeci mecz, który odbędzie się w Słupsku w środę (3 czerwca).
Rosa Radom - Energa Czarni Słupsk 75:77 (30:14, 16:33, 20:15, 9:15)
Rosa: Turek 16, Gibson 15, Taylor 14, Witka 13, Sokołowski 5, Jeszke 5, Mirković 3, Majewski 3, Adams 1, Szymkiewicz
Energa: Cesnauskis 19, Blassingame 14, Eziukwu 12, Mokros 11, Shiloh 9, Gruszecki 8, Nowakowski 2, Pasalić 2, Borowski
Michał Nowak (m.nowak@cozadzien.pl) / fot. JK