Senacka Komisja Praw Człowieka, Praworządności i Petycji zaproponowała, by na stacjach benzynowych zakazano sprzedaży alkoholu. Ma to wspomóc walkę z pijanymi kierowcami i tym samym zwiększyć bezpieczeństwo w ruchu drogowym. Za tą inicjatywą jest Ministerstwo Zdrowia i Polska Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Przeciwko - właściciele stacji. Ci zapowiadają, że konsekwencją zakazu sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych będzie wzrost cen paliw.
- Liczba punktów sprzedaży alkoholu przekracza zdrowy rozsądek. O tym decydują samorządy lokalne, które niestety bagatelizują problem. Stacje benzynowe to specyficzne miejsca sprzedaży alkoholu. Są dostępne 24 godziny na dobę. Można kupować tam alkohol non stop. Zależy nam na tym, by ograniczyć liczbę punktów sprzedaży trunków. Nie powinniśmy być krajem płynącym alkoholem - tłumaczy Krzysztof Brzózka, prezes PARPA. - Nikt nie twierdzi, że kierowca kupi alkohol, wypije go i tuż po tym wsiądzie za kierownicę i pojedzie. Chodzi o globalne picie. Według badań im mniejszy dostęp do alkoholu, tym mniej pijących. NFZ według swoich obliczeń płaci za leczenie spożywających alkohol od 8 do 10 mln zł rocznie.
Dyrektor Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego Leszek Wieciech uważa, że pomysł zakazu sprzedaży alkoholi na stacjach benzynowych jest niedorzeczny. Według niego to i tak nie zmniejszy liczby pijanych kierowców w naszym kraju. Informuje, że jeśli senacka propozycja zostanie przyjęta przez Sejm, kierowcy muszą się liczyć z tym, że ceny paliw wzrosną nawet o kilkadziesiąt groszy.- Ewentualne wprowadzenie zakazu handlu wyrobami alkoholowymi będzie skutkowało znaczącym wzrostem kosztów prowadzenia stacji paliwowych, a co za tym idzie podwyżką cen paliw – nawet o kilka procent, czyli kilkadziesiąt groszy na litrze. Będzie to miało negatywny wpływ nie tylko na całą gospodarkę i budżet państwa (spadek wpływów podatkowych ze sprzedaży paliw), ale również zagrozi istnieniu setek stacji paliw, zwłaszcza niezależnych, położonych poza wielkimi miastami. To z kolei pociągnie za sobą wzrost bezrobocia na obszarach, gdzie to bezrobocie i tak przekracza średnią krajową - tłumaczy Wieciech. - Doświadczenia państw, w których wprowadzono całkowity lub częściowy zakaz alkoholu na stacjach paliw (Holandia, Belgia, Szkocja) wskazują na to, że nie ma jakiejkolwiek zależności między dostępnością alkoholu na stacjach, a liczbą pijanych kierowców. W związku z tym regulacje prawne w tym zakresie nie mają związku z bezpieczeństwem ruchu drogowego. Konsekwencją zakazu sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych może być nie tylko wzrost cen paliw, ale również rozwój czarnego rynku alkoholowego oraz jego nielegalna produkcja- dodaje.
- Jeśli cena za litr benzyny wzrośnie, to mocno się zdenerwuję. Ponad 5,50 zł to i tak za dużo. Jeśli politycy uważają, że zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych ograniczy alkoholizm Polaków, zwłaszcza wśród kierowców, to grubo się mylą. Przecież działają sklepy monopolowe czynne całą dobę czy markety, w których można kupić alkohol i pić go litrami. Dlaczego mam płacić więcej za benzynę przez zakaz sprzedaży alkoholu? To niedorzeczne - mówi zirytowany kierowca z Radomia.
Co o tym sądzicie? Piszcie do nas.
[email protected]