Wydawało się, że pod wodzą trenera Mirosława Kosowskiego Radomiak złapał nieco wiatru w żagle. Zwycięstwo z Limanovią i remis z Motorem mogły napawać umiarkowanym optymizmem. Cóż jednak z tego, skoro w spotkaniu z Wisłą Puławy radomianie zaprezentowali się niezwykle przeciętnie i przegrali z rywalami, którzy również nie zagrali rewelacyjnego spotkania, jednak wykorzystali popełnione przez Zielonych błędy.
Pierwsze minuty to optyczna przewaga gości z Puław, z której jednak niewiele wynikało. W 16 minucie piłkarze Radomiaka popełnili jeden z kosztownych błędów. Napastnik Wisły, Konrad Nowak tuż przed polem karnym wymanewrował defensorów gospodarzy i strzałem po ziemi pokonał Piotra Banasiaka. Radomianie odpowiedzieli strzałem z rzutu wolnego Łukasza Białożyta, który był jednak minimalnie niecelny. Kolejną groźną akcję przyjezdni przeprowadzili w 22 minucie, kiedy to ponownie w roli głównej wystąpił Nowak, ale tym razem z jego uderzeniem poradził sobie Banasiak. Kwadrans później miejscowi doprowadzili do remisu, a swoją pierwszą bramkę w barwach Radomiaka strzelił Łukasz Cichos, który ładnym uderzeniem pod poprzeczkę pokonał Nazara Penkovetsa.
Po przerwie Mateusz Radecki oddał mocny strzał na bramkę gości, ale dobrą interwencją popisał się bramkarz. W 62 minucie Wisła ponownie wyszła na prowadzenie, a piłkę do siatki głową skierował Rafał Wiącek. Chwilę później dwie dobre okazje miał Cichos, ale skończyło się tylko na strachu, bo piłka nie znalazła drogi do bramki. W 67 minucie arbiter podyktował jedenastkę dla Radomiaka za zagranie ręką jednego z defensorów z Puław. Rzut karny na gola zamienił Jakub Cieciura. Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się podziałem punktów, piłkarze Radomiaka popełnili kolejny błąd. W 88 minucie pozostawili bez krycia groźnego Nowaka, który wykorzystał to bezlitośnie i z ostrego kąta trafił do bramki. Wynik nie uległ już zmianie i Zieloni zanotowali pierwszą porażkę na własnym stadionie w sezonie 2013/2014. W doliczonym czasie gry losy meczu mógł odmienić jeszcze Piotr Kornacki, ale z metra trafił... w słupek.
Po 11 kolejkach Radomiak plasuje się na czternastej pozycji z 12 punktami na koncie (3 zwycięstwa, 3 remisy, 5 porażek). Za tydzień radomianie zmierzą się na wyjeździe z beniaminkiem, Stalą Mielec.
Radomiak Radom - Wisła Puławy 2:3 (1:1)
Bramki: Cichos 37', Cieciura 67' (k) - Nowak 16', 88', Wiącek 62'
POWIEDZIELI PO MECZU
Jacek Magnuszewski (trener Wisły Puławy): Na pewno mecz bardzo emocjonujący. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, a zespoły grały falami, raz lepiej raz gorzej. Na pewno cieszę się ze zwycięstwa na tym terenie, bo rzadko kto tutaj wygrywa. Zespół Radomiaka słynął z tego, że u siebie zawsze grał bardzo dobrze. Jeszcze niedawno była tutaj bardzo długa seria bez przegranej, także trzy punkty są dla nas bezcenne. Uważam, że wygraliśmy zasłużenie, byliśmy zespołem bardziej dojrzałym, mimo że zdarzały nam się przestoje w grze, kiedy traciliśmy bramki. Mój zespół grał bardzo konsekwentnie, to co ustaliliśmy przed meczem. Pokazaliśmy charakter, graliśmy do końca i dzięki temu zdobyliśmy trzy punkty.
Mirosław Kosowski (trener Radomiaka Radom): Ciężko jest nam pogodzić się z tą porażką. Przed meczem uczulałem swoich zawodników na zespół Wisły, na to, że potrafią grać w głębokiej defensywie i rozegrać akcję z kontrataku. Również uczulałem na stałe fragmenty gry. Popełniliśmy zbyt wiele błędów w defensywie, aby osiągnąć korzystny wynik, aczkolwiek byliśmy blisko remisu. Wisła wykazała się rzeczywiście większą dojrzałością, czekali na nasze błędy. Praktycznie to my operowaliśmy piłką w drugiej połowie, ale to rywale strzelili tych goli więcej. Nie można meczu u siebie wygrać, jeżeli traci się trzy gole. Mając dwie bramki na koncie powinniśmy szanować remis, który był i dowieźć go do końca. Popełniliśmy prosty błąd w końcówce meczu przy stałym fragmencie gry i trzy punkty jadą do Puław. Szkoda, bo sytuacji mieliśmy więcej niż rywale, ale mecz przegraliśmy. Taka jest piłka, że liczą się zdobyte gole, a nie stworzone sytuacje. Jest mi przykro z tego powodu, że przegraliśmy, ale wierzę w to, że mój zespół podniesie się i w kolejnych meczach będziemy walczyć i zdobywać punkty. Liga jest wyrównana, każdy z każdym może wygrać. Szkoda, że dzisiaj nie wyszło, ale przed nami jeszcze siedem spotkań jesienią, także myślę, że zdążymy się podnieść i w tabeli będziemy się przesuwać do góry. Musi być jednak zaangażowanie, bo bez tego niestety w tej drugiej lidze nic się nie osiągnie. Owszem, dzisiaj to zaangażowanie było, ale nie brakowało też dużej ilości prostych błędów. Wypada tylko przeprosić kibiców za tę porażkę.