W środę (19 wrzesień) o godz. 19.00 przy sztucznym świetle w Pruszkowie swój mecz rozgrywał tamtejszy Znicz i Radomiak. Zieloni zaliczyli zawstydzającą porażkę, a kibice ze Struga nie zostali wpuszczeni na obiekt w Pruszkowie.
Mecz rozpoczął się od nieustannych ataków gospodarzy na bramkę Piotra Banasiaka. Znicz od samego początku starał się grać pressingiem, nastawiony był na szybkie strzelenie bramki. Już w 3 minucie Marcin Rackiewicz mógł dać prowadzenie swojej drużynie na 1:0, ale piłka po jego uderzeniu przeleciała minimalnie obok słupka. W 14 minucie gry kolejną groźną akcję przeprowadził Znicz. Na posterunku był jednak Banasiak, który wygrał pojedynek sam na sam z Krzysztofem Kopcinskim. Nic to jednak nie dało bo 4 minuty później było już 1:0.
[gallery id=108]
Wszystko za sprawą błędu Macieja Świdzikowskiego, który praktycznie podał piłkę Pawłowi Bylakowi w polu karnym Radomiaka. Gracz Znicza skorzystał z okazji i strzelił, ale piłkę wybronił popularny "Banan". Do dobitki pierwszy dobiegł Mariusz Zawodziński, który uderzył na bramkę Zielonych. W między czasie piłka zdążyła odbić się po drodze od Krzysztofa Kopcińskiego i wpadła do siatki Radomiaka.
Utrata bramki obudziła nieco radomskich zawodników, ale nadal popełniali oni zbyt wiele błędów. Swoich sił próbował m.in. Leandro, który uderzał kilkakrotnie z lewej nogi - niestety niecelnie.
Tymczasem kibice Zielonych dopingowali swoim piłkarzy zza płotu stadionu w Pruszkowie. Dlaczego? Jak mówił nam jeden z przedstawicieli Znicza:
- Mamy tylko 100 miejsc w "klatce", a kibiców z Radomia było dużo więcej. Zaproponowaliśmy więc, że na stadion wejdzie tylko część z nich - nie zgodzili się na to więc nikogo nie wpuściliśmy.

- Ochroniarz powiedział do mnie, że każdy kto ma w dowodzie Radom, nie wejdzie na stadion. Mimo wszystko udało mi się z bratem kupić bilet i obejrzeć to spotkanie. Mój kolega nie miał tyle szczęścia stał za płotem i nie widział meczu - mówił pan Jacek kibic Radomiaka.
Nie ma co tego komentować. Najlepszy komentarz dla tego kabaretu zafundowali miejscowi kibice - z Pruszkowa. Najpierw kilkakrotnie zaśpiewali co o tym myślą (słowa nie do publikacji), a po przerwie przestali dopingować Znicza, po czym zwinęli swoje flagi i opuścili w ciszy stadion.
Po zmianie stron boiska, nadal grał tylko Znicz. Już w 47 minucie Marcin Rackiewicz popędził prawą stroną pola karnego Radomiaka i wyszedł na pozycję sam na sam z Banasiakiem. Zrobiło się 2:0. Przy tej całej sytuacji dość dziwnie zachowała się obrona z Radomia. Nie dość, że Rackiewiczowi nikt nie przeszkadzał to jeszcze nikt nie potrafił przerwać zwykłego prostopadłego zagrania piłkarzy Znicza.
Chwilę później mogło być już 3:0, ale Michał Kucharski uderzył minimalnie nad poprzeczką bramki Zielonych. Od 70 minuty ponownie mnożyły się błędy radomian. Świdzikowski najpierw źle obliczył tor lotu piłki i minął się z nią, a chwilę później nie trafił w piłkę i cała obrona musiała gonić szarżującego napastnika Znicza. Rackiewicz pewnie zdobyłby bramkę, gdyby nie Banasiak, który wybiegł z pola karnego na 20 metr od bramki i wybił piłkę nogą na aut.

Ostatecznie mecz zakończył się rezultatem 2:0 dla Znicza.
Znicz Pruszków - Radomiak Radom 2:0 (1:0)
Składy zespołów:
Radomiak Radom: Banasiak - Wójcik (77' Puton), Świdzikowski, Ojikutu, Derbich, Pach, Prędota, Radecki (60' Byszewski), Kornacki (77' Wnuk), Odunka, Leandro
Znicz Pruszków: Pazdan - Tomas, Januszewski, Jędrych, Rackiewicz, Duda, Kokosiński, Kucharski, Bylak, Kopciński (89' Sierocinski), Zawodziński (51' Majewski),
Trójka sędziowska: główny - Jarosław Przybył, asystent nr 1 Marcin Filarski, asystent nr 2 Tomasz Felusiak