Radio Rekord Radom 29 lat z Wami Radio Rekord Radom 29 lat z Wami
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjEiIGRhdGEtcmV2aXZlLWlkPSI0NGIxNzY0MWJjOTg4OTU5NmEyZDdiN2ZkNTRiNWZlNSI+PC9pbnM+DQo=
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjEiIGRhdGEtcmV2aXZlLWlkPSI0NGIxNzY0MWJjOTg4OTU5NmEyZDdiN2ZkNTRiNWZlNSI+PC9pbnM+DQo=

Żeby było u nas coraz lepiej

Żeby było u nas coraz lepiej

Czy już się pan przyzwyczaił do tego, że wszyscy mówią do pana panie prezesie?

- Nie bardzo. Szybko przychodzę na „ty”, więc skracam dystans.

Amerykańska formuła?

- Tak. W końcu jesteśmy dużą, amerykańską spółką.

Panie prezesie, jak to jest - mieć tyle lat, co pan, czyli stosunkowo niedużo, a tyle osiągnąć w życiu?

- Wcześnie zacząłem (śmiech). I dużo, i szybko pracuję. Wykorzystuję każdą możliwą chwilę przede wszystkim na pracę, na rozwijanie tego, co robię.

Szkoda panu nawet chwili na drzemkę?

- Nie mam dużych potrzeb, jeśli chodzi o sen. Śpię bardzo szybko i bardzo krótko.

Jakim trzeba być człowiekiem, jaki charakter trzeba mieć, by móc zatrudniać w Radomiu tysiąc osób?

- Faktycznie, tyle zatrudniamy. I nie tylko w Radomiu, ale i w okolicach. Można powiedzieć, że to zasługa wychowania, które odebrałem – tak od rodziny, jak i w szkole. Uważam, że należy robić coś więcej niż dla siebie. A zatrudnianie ludzi, rozwijanie firmy to jest praca również dla społeczeństwa dawnego województwa radomskiego.

Twardziel z pana?

- Ciężkie pytanie. I ciężko na nie odpowiedzieć. Staram się być twardy. A czy to się zawsze udaje? Myślę, że inni powinni to ocenić.

Jak połączyć w jedną całość człowieka, który kocha chodzić po górach i który czasami buja dosłownie i w przenośni w obłokach, z twardo stąpającym po ziemi prezesem dużej firmy?

- Właśnie góry pozwalają na to, żeby patrzeć z dystansu na to, co się dzieje wokoło i dzięki temu szybko wyciągać wnioski. Ale też i dzięki górom można twardo stąpać po ziemi. Gdybym np. latał, to z tym twardym stąpaniem byłoby trochę gorzej.

A nie boi się pan gór?

- Nie. Góry – tak jak każdy sport - są dla odważnych, ale i dla rozważnych. Trzeba wyciągać wnioski z tego, co się dzieje i czasami trzeba umieć się wycofać. Co robiłem wielokrotnie.

Przeczytałem, że był pan kiedyś w górach i w tym samym czasie zdarzył się wypadek zginęło trzech Polaków. Pańska rodzina nie wiedziała, czy wśród nich nie było pana, ponieważ nie było kontaktu ani z panem, ani z nikim z pańskiej wyprawy. Taki bardzo nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Kiedy wrócił pan do Radomia, poczuł pan, że był na granicy?

PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjciIGRhdGEtcmV2aXZlLWlkPSI0NGIxNzY0MWJjOTg4OTU5NmEyZDdiN2ZkNTRiNWZlNSI+PC9pbnM+
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjciIGRhdGEtcmV2aXZlLWlkPSI0NGIxNzY0MWJjOTg4OTU5NmEyZDdiN2ZkNTRiNWZlNSI+PC9pbnM+

- W górach jest tak, że te granice się bardzo często przekracza. I jak to mój przyjaciel, już świętej pamięci, Maciek Berbeka powiedział, że jeśli człowiek nie przejdzie na drugą stronę lustra - a w wysokich górach to się zdarza - to nie doceni tego życia, które jest tutaj. To jest coś, czego nas góry uczą. Czego mnie nauczyły. Spojrzenia na życie z pewnego dystansu. I doceniania każdej chwili.

Jak pan sądzi, czy takie góry - w przenośni radomskie, czyli te plany, które ma pan zamiar zrealizować, chociażby budując nowy zakład, to będą góry do zdobycia? Bo kiedy czytałem pańskie projekty i gdy usłyszałam wypowiedź prezydenta Witkowskiego na temat powstania nowego zakładu, który teoretycznie może zatrudnić od 50 do nawet 600 osób, to rzeczywiście odebrałem to jako wielkie wyzwanie dla pana.

- Przez najcięższą przełęcz już przeszliśmy, czyli uzyskanie pozwolenia na budowę i pozwolenia strefowego na to, żebyśmy mogli działać w specjalnej strefie ekonomicznej. To się już udało. To ostatnie wręczenie w Tarnobrzeskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej zezwolenia na działalność to był najcięższy temat. Dlatego, że to było niezależne od nas, gdyż o tym decydują urzędnicy. I to jest tak naprawdę to, co nas, przedsiębiorców najbardziej dotyka, a co nie jest zależne od nas, tylko od urzędników – jak na to spojrzą. Niestety, u nas jest z tym bardzo, bardzo ciężko. Żeby kraj się rozwijał, potrzebujemy nie tylko naszego zaangażowania i zaangażowania pracowników, ale też zaangażowania urzędników. Bo bez decyzji i pozwoleń nie da się tutaj nic zrobić.

Co dokładnie powstanie przy ul. Energetyków?

- Na początku chcę podkreślić, że rozwój Radomia to nie tylko rozwój firm w samym Radomiu. Uważam, że granice administracyjne są płynne; to nie jest tylko tak, że mamy granicę administracyjną i dalej jest powiat radomski czy inne powiaty. Rozwój Radomia przekłada się również na okoliczne miejscowości: Białobrzegi, Pionki, Przysuchę, nawet Kozienice, które są trochę dalej. Radomianie mieszkają bardzo często poza Radomiem, a tutaj przyjeżdżają do pracy. Dużo ludzi także wyprowadza się z miasta. A przecież każdy zakład oddziałuje w dość sporym promieniu na swoje otoczenie. Budowa przy Energetyków zakładu mięsnego i przetwórstwa drobiu będzie oddziaływała i na Radom, i na gminy ościenne, choćby w sferze zostawianych tam podatków.

Kilkaset osób i ich rodziny dostaną dobrą pracę, polepszą swoje warunki bytowe. Panie prezesie, wspomniał pan o regionie, o Pionkach, które są ważnym miejscem w planach rozwojowych pańskiej firmy.

- Tak. W Pionkach już mamy trzy zakłady produkcyjne, a następne budujemy. Chcę wykorzystać tamten teren, w tym dawne zakłady zbrojeniowe Pronit. Miejmy nadzieję, że nie będzie nam już nigdy potrzebna taka ilość amunicji, więc nie będziemy tam rozwijać fabryki zbrojeniowej. Ale też my, częściowo, pracujemy na poczet zbrojeń: produkujemy dla polskiej armii konserwy na tzw. rezerwy strategiczne i na tzw. żywienie codzienne wojska.

Skupmy się więc na Pionkach. Tam może ponoć pracować jeszcze więcej osób niż w Radomiu, bo możliwości Pionek, choćby te związane z infrastrukturą, są dużo, dużo większe niż w radomskiej podstrefie.

- Tak. Wybraliśmy Pionki, ponieważ tam są duże możliwości. Jak już wspomniałem, działamy na terenie dawnej fabryki zbrojeniowej, a firmy, które tam istniały – bo tam była nie tylko zbrojeniówka, także działalność towarzysząca, tj. przemysł chemiczny - już nie pracują. Jest fajny teren i można to wykorzystać. Staramy się skupić tyle gruntów, żeby budować fabryki, ale również ściągać firmy tzw. towarzyszące, które pomogą nam w działalności, np. w produkcji opakowań. Zależy nam, żeby w promieniu 100 km jak najwięcej firm towarzyszących, które dostarczają nam usługi i produkty, czy półprodukty, działało w strefie Radom – Pionki.

Czyli wierzy pan w moc Radomia tę, która przez wiele lat, w naturalny lub sztuczny sposób, była uśpiona? Wierzy pan w ludzi, którzy mogą zasilić pańskie kadry, właśnie stąd? Bo nie da się zapełnić tylko samymi radomianami ponad 2 tys. miejsc pracy. Chyba, że się mylę?

- To będzie na pewno płynnie się rozwijało. Zresztą to są jakby dwa tematy. Jeden temat jest taki, że Radom kiedyś tracił ze względu na bliskość Warszawy. A teraz, uważam, że zaczyna się ta tendencja odwracać. Choćby dlatego, że mamy odnowioną „siódemkę” i dojazd z Radomia do centrum Warszawy zajmuje 50 minut; oczywiście, przy jeździe zgodnie z przepisami. I wydaje mi się, że firmy będą się przenosić z Warszawy tutaj, do Radomia.

Bo więcej przestrzeni, bo tańsze wszelkie koszty, w tym ludzkie?

- Nie, nie. Myślę, że jeśli chodzi o koszty pracowników, to właśnie ta bliskość Warszawy bardzo mocno rynek radomski podraża. Bo skoro jest blisko do stolicy, to każdy może codziennie dojeżdżać do pracy. Ale to, że znajdujemy się dość blisko, to też i plus - biura w Warszawie, blisko lotniska Chopina plus biurowce warszawskie czy rządowe instytucje pozwalają na to, że fabryki i centra logistyczne mogą przenosić się do Radomia. Na pewno budowa obwodnicy Kraków - Warszawa też nam bardzo pomoże ściągnąć inwestorów do naszego miasta.

Powróćmy do pańskiej firmy - co to znaczy QFG?

- To skrót od naszej dawnej nazwy: Quantum Foods Global. Quantum Foods to nasz były wspólnik ze Stanów, którego udziały wykupiliśmy i zmieniliśmy nazwę tak, żeby była prostsza, łatwiejsza do wymówienia – QFG.

Co robi QFG?

- Produkujemy półprodukty do kuchni. Jeśli przy okazji robienia zakupów korzystacie państwo np. z kuchni w IKEI i jecie słynne kulki mięsne wieprzowo-wołowe, to one są produkowane u nas.

A ja myślałem, że one są ze Szwecji.

PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjQxIiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjQxIiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K

- Szwedzkie z Pionek. I z polskiego, dobrego mięsa. Produkujemy też inne półprodukty do kuchni. Teraz życie toczy się szybciej - mamy telefony komórkowe, szybsze samochody, lepsze drogi, więc też i nie mamy za bardzo czasu, żeby samemu wszystko w domu przygotować. Nasza firma pomaga w tym, by zarówno kobiety, ale mężczyźni również, mniej czasu spędzali w kuchni.

To dzisiaj. A w przyszłości?

- W przyszłości... To, co już i dzisiaj robimy. Chcemy zamknąć cały łańcuch i żeby dla bezpieczeństwa naszego konsumenta mieć kontrolę nad całym łańcuchem - od pola do stołu, jak to się ładnie mówi. Więc hodujemy kurczaki, budujemy mieszalnie pasz, żeby mieć kontrolę nad paszami, a za chwilę powstanie wylęgarnia piskląt. Wszystko po to, żebyśmy od samego początku do końca mieli kontrolę nad całym procesem łańcucha żywnościowego.

Panie prezesie, jak pan to wszystko ogarnia? Zdarzyły się panu dni, kiedy pan czegoś zapomniał?

- Mam naprawdę bardzo dobrych współpracowników. Jest ich dużo i są kompetentni. Pracujemy długo ze sobą i pozyskujemy nowych. Przy okazji serdecznie zapraszam, ponieważ otwieramy się nie tylko na pracowników fizycznych, ale również na pracowników średniego i wyższego szczebla. A pracowników wciąż nam brakuje, ponieważ firma rozwija się dynamicznie. Na przykład, inwestycja w Radomiu, czyli budowa nowoczesnego kompleksu spożywczo-przemysłowego wiąże się z zatrudnieniem wielu wykwalifikowanych pracowników: inżynierów, operatorów maszyn, ale również osób, które wykonywać będą proste prace fizyczne. Zatem do kadr już teraz mogą się zgłaszać zarówno jedni, jak i drudzy. Szukamy osób, które przede wszystkim chcą pracować. My zaś oferujemy uczciwe zasady zatrudnienia i wynagrodzenia, w zależności od zaangażowania i posiadanych kwalifikacji.

Kiedyś była taka piosenka Tadeusza Chyły - Ballada o Cysorzu, który ma klawe życie. W jednej ze zwrotek Chyła śpiewa, że przynoszą mu rano jajecznicę i bardzo fajną cysarzową. A jak wygląda dzieńcysorza, czyli prezesa takiej wielkiej firmy, jak QFG?

- (Śmiech.) Dość wcześnie zaczynam dzień - pracuję od piątej rano. Codziennie jestem w Pionkach albo w Radomiu, czy w Warszawie, bo tam też mam biuro. Wstaję więc o piątej, najpierw ćwiczenia, a potem śniadanie. Jajecznicy nie jadam, bo za bardzo nie mam czasu, żeby ją sobie przyrządzić. Chyba, że jestem gdzieś w delegacji, w hotelu. Potem przez cały dzień pracuję. Kończę o dwudziestej, a czasem i o dwudziestej czwartej; wszystko zależy od tego, jak się uda zamknąć dzień.

I nie męczy się pan takim tempem?

- Sprawia mi to dużą frajdę. To jest moje, można powiedzieć, pierwsze hobby. Nawet ważniejsze niż góry. Bo chodzenia w góry nie da się codziennie realizować, a pracę tak.

Jeżeli mówimy o pańskich pasjach czy sposobach na zagospodarowanie wolnego czasu, to mam w związku z tym pytanie: czy czytał pan Gombrowicza?

- Czytałem. Kiedyś to była lektura.

Trzeba było.

- Tak, trzeba było. Ale teraz czytam nie tylko Gombrowicza. Ponieważ jestem mecenasem Nagrody Literackiej im. Witolda Gombrowicza, dostaję z muzeum zgłoszone do niej książki. Już trochę przeczytałem (śmiech). Nie będę mówił ile, bo nie pamiętam. Niektóre są bardzo dobre, a niektóre mniej wciągające. Ale tak w ogóle, to bardzo lubię czytać. I czytam dość szybko. Czasami znajomi mówią: „i po co ty tyle tych książek bierzesz ze sobą?”. Wtedy odpowiadam, że po to, żeby było co pod głowę na lotnisku podłożyć. Oczywiście, to żart. Nauczyłem się, że czytać warto. Jak to kiedyś w dowcipie było: lepiej czytać niż słuchać, bo to pierwsze jest dużo przyjemniejsze. W każdym razie dla mnie.

Jakie są marzenia Jarosława Krzyżanowskiego?

- Żeby było u nas coraz lepiej. Żebyśmy wszyscy działali – my, jako przedsiębiorcy i my, jako radomianie, i jako urzędnicy pracujący tutaj - dla dobra wspólnego. Musimy o jednym pamiętać - że bez produkcji i bez pracy na miejscu, bez wyprodukowania konkretnych towarów, tak spożywczych, jak i przemysłowych, nie ma możliwości, żeby ten kraj, ten region i to miasto się rozwijały. Myślę, że wartościową rzeczą, którą udaje nam się realizować, jest to, że ściągamy z powrotem do kraju ludzi, którzy kiedyś stąd wyjechali. Już kilkadziesiąt osób wróciło - z Anglii, dwie rodziny ze Stanów, z Irlandii, z Finlandii. Przywożą z tych krajów żony, ale też tutaj zakładają rodziny. Tak więc dzięki temu rozbudowujemy społeczność. Dlatego będzie potrzebnych więcej domów i więcej szkół. I to jest rozwój. I to jest takie moje marzenie – żebyśmy jak najwięcej produkowali w Polsce i jak najwięcej sprzedawali na zewnątrz. I tak powinni robić wszyscy.

To jak się to panu sprawdzi, to i nam, mieszkańcom Radomia i regionu wyjdzie na dobre. Więc życzmy sobie tego, panie prezesie, wzajemnie.

- Tak. Ale życzymy i działamy. To jest najważniejsze - żebyśmy działali!

PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjMiIGRhdGEtcmV2aXZlLWlkPSI0NGIxNzY0MWJjOTg4OTU5NmEyZDdiN2ZkNTRiNWZlNSI+PC9pbnM+DQo=
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjMiIGRhdGEtcmV2aXZlLWlkPSI0NGIxNzY0MWJjOTg4OTU5NmEyZDdiN2ZkNTRiNWZlNSI+PC9pbnM+DQo=

#WieszPierwszy

Najnowsze wiadomości

PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjE1IiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjE1IiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K

Najczęściej czytane

PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjE5IiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjE5IiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K

Polecamy