Radio Rekord Radom 29 lat z Wami Radio Rekord Radom 29 lat z Wami
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjEiIGRhdGEtcmV2aXZlLWlkPSI0NGIxNzY0MWJjOTg4OTU5NmEyZDdiN2ZkNTRiNWZlNSI+PC9pbnM+DQo=
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjEiIGRhdGEtcmV2aXZlLWlkPSI0NGIxNzY0MWJjOTg4OTU5NmEyZDdiN2ZkNTRiNWZlNSI+PC9pbnM+DQo=

Z Radomia w świat

Z Radomia w świat

- Resursa od dawna stara się odkrywać i pokazywać ciekawe, ważne osoby związane z Radomiem, ale o Michelu Schwalbe, przyznajemy, nie słyszeliśmy dopóty, dopóki nie powiedział nam o nim Mateusz Strzelecki – skrzypek, nauczyciel w Zespole Szkól Muzycznych, obecnie stypendysta Komisji Fulbrighta w Nowym Jorku – mówi Renata Metzger, dyrektor Resursy Obywatelskiej. - I jestem pewna, że nie słyszała o nim nigdy większość radomian, choć nazwisko Schwalbe w świecie muzycznym jest bardzo znane i cenione. Dlaczego tak się stało? To pokłosie Holocaustu. Bo kto zwykle kultywuje pamięć? Rodzina, przyjaciele, znajomi... A jeśli nie ma rodziny i przyjaciół, bo wszyscy zostali zgładzeni, także pamięć umiera.
Mateusz Strzelecki w 2011 roku wyjechał na Universitat der Kunste Berlin. Studiując w klasie skrzypiec prof. Tomasza Tomaszewskiego dowiedział się, że skrzypek i koncertmistrz Filharmonii Berlińskiej Michel Schwalbe także urodził się w Radomiu. Podzielił się tą wiedzą z Resursą.

Niczym ojciec chrzestny

- Michel Schwalbe był koncertmistrzem Filharmonii Berlińskiej przez blisko 30 lat, ale też znakomitym skrzypkiem – uwielbianym i podziwianym zarówno przez krytyków, jak i publiczność. Uznaliśmy, że tę postać trzeba radomianom przybliżyć, przedstawić. Zwłaszcza, że Schwalbe nigdy nie wypierał się ani miejsca urodzenia, ani Polski; zawsze podkreślał swoją polskość, szczycił się dziadkiem, który walczył w powstaniu kościuszkowskim. Ci, którzy go znali, twierdzą, że mówił piękną, literacka polszczyzną. Ba, rozróżniał w wymowie „h” i „ch” i dziwił się, że ktoś tego nie potrafi. Koledzy z orkiestry ukuli dla niego nawet przydomek „Szwalbowski” - opowiada Renata Metzger. - Dla polskich muzyków w Berlinie był niczym ojciec chrzestny – pomagał, zapraszał na spotkania w eleganckich restauracjach. I zawsze się cieszył, kiedy nowy muzyk z Polski dołączał do orkiestry.

Ponieważ w tym roku przypada setna rocznica urodzin skrzypka, Resursa Obywatelska postanowiła zorganizować wyjątkowe wydarzenie - „Michel Schwalbe. Z Radomia w świat”. W niedzielę, 27 października odbędzie się koncert Berlin Piano Trio. Zespół powstał w 2004 roku, a zalicza się do światowej czołówki tego typu formacji fortepianowych. Wygrał wiele międzynarodowych konkursów, a od 2007 roku jest także stałym członkiem znanej na całym świecie ECMA – Europejskiej Akademii Muzyki Kameralnej, która promuje na arenie międzynarodowej wiodące kwartety smyczkowe i tria fortepianowe. Muzycy nie tylko razem koncertują. Prowadzą również kursy mistrzowskie dla solistów i kameralistów, wykładają na uniwersytetach. Berliner Piano Trio tworzą: Krzysztof Polonek (skrzypce), Katarzyna Polonek (wiolonczela) i Nikolaus Resa (fortepian). Krzysztof Polonek to w pewnym sensie następca Schwalbe – jest w tej chwili jednym z koncertmistrzów Filharmonii Berlińskiej.

- W programie koncertu znalazły się utwory klasyków, bo tych właśnie Schwalbe bardzo cenił. Usłyszymy utwory Josepha Haydna, Johannesa Brahmsa i Antonina Dvoraka – wylicza dyrektor Resursy Obywatelskiej. - Pokażemy też film dokumentalny o Michelu Schwalbe.

Wstęp na niedzielny koncert jest darmowy, ale obowiązują wejściówki. Rozdawane od poniedziałku, rozchodziły się jak świeże bułeczki, więc zostały zaledwie kilkanaście. Można je odebrać w Resursie jeszcze dzisiaj (piątek, 19 października) do godz. 19.

Cudowne dziecko

PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjciIGRhdGEtcmV2aXZlLWlkPSI0NGIxNzY0MWJjOTg4OTU5NmEyZDdiN2ZkNTRiNWZlNSI+PC9pbnM+
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjciIGRhdGEtcmV2aXZlLWlkPSI0NGIxNzY0MWJjOTg4OTU5NmEyZDdiN2ZkNTRiNWZlNSI+PC9pbnM+

Przyszły koncertmistrz Filharmonii Berlińskiej urodził się w Radomiu 27 października 1919 roku. Był synem Izraela Lejzora Szwalbe – fotografisty i Dwojry z domu Zylberberg. Do Radomia przyjechali z Warszawy, krótko przed urodzinami Moszka. Szwalbe mają już wtedy jedno dziecko – córkę. - W 1920 roku zakład fotograficzny Izraela mieścił się przy ówczesnej ul. Warszawskiej, obecnej Malczewskiego, naprzeciwko cerkwi, czyli kościoła św. Trójcy – uściśla Renata Metzger. - Dwojra, która była modystką, przyjmowała klientki przy ul. Lubelskiej 29, obecnie Żeromskiego.

Gry na skrzypcach Mosze zaczął się uczyć w wieku dziewięciu lat. Studia muzyczne rozpoczął w Konserwatorium Warszawskim u słynnego Maurycego Frenkla, ucznia Leopolda Auera; Frenkel bardzo szybko uznał Moszka za wybitny talent. - Szwalbe uczył się także u Jerzego Zajdermana w Szkole Muzycznej im. Stanisława Moniuszki – dopowiada dyrektor Resursy Obywatelskiej. - I już koncertował – w auli konserwatorium, występuje też w Polskim Radiu.
Mosze – a może już wtedy Mieczysław, bo takie imię przybrał - kończy warszawskie konserwatorium w 1931 roku, mając 12 lat. Niespełna dwa lata później zdaje maturę. W wieku 15 lat Schwalbé wyjechał z matką do Paryża. Tu uczy się u Georgesa Enescu - niezwykłego nauczyciela, którego zawsze szanował nie tylko za muzykalność, ale też za bezbłędną pamięć. Studiuje także kameralistykę i dyrygenturę u Pierre'a Monteuxa oraz u mało już dziś znanego, ale wtedy ogromnie cenionego mistrza skrzypiec Julesa Boucherita.

- Mimo tyle zajęć udało mu się w 1935 roku wystartować w I Międzynarodowym Konkursie Skrzypcowym im. Henryka Wieniawskiego w Warszawie. Otrzymał tylko dyplom honorowy – zaznacza Renata Metzger.
W 1938 roku Mieczysław Szwalbe kończy paryskie konserwatorium z najwyższymi notami i nagrodą Pablo Sarasate.

Lutnik przed skrzypkiem

W stolicy Francji zastaje go wybuch II wojny światowej. Z Paryża ucieka do Lyonu będącego pod rządami Vichy. Zostaje koncertmistrzem miejscowej orkiestry symfonicznej. Kiedy w 1944 roku staje się jasne, że nie jest to bezpieczne schronienia dla Żyda, ukryty w wozie meblowym przedostaje się do Szwajcarii. By przetrwać, uczy się sztuki robienia skrzypiec z Adolfem Stahlem. A że był pojętnym i zdolnym uczniem, może świadczyć fakt, że w 1948 roku wygrał prestiżowy konkurs w holenderskim Scheveningen, grając na zbudowanym przez siebie instrumencie. Po wojnie jego kariera nabiera tempa. Zostaje mianowany koncertmistrzem renomowanej Suisse Romande Orchestra i otrzymuje profesurę w genewskim konserwatorium, zakłada Trio Genewskie i Schwalbe-Quartett. „Schwalbe” - po francuskim krewnym, Natalu Schwalbe; imię Mieczysław na Michel zmienił jeszcze we Francji. Uczy m.in. w Salzburgu, Londynie i na Berlińskim Uniwersytecie Sztuki
Prowadząc Lucerne Festival Orchestra Michel Schwalbe ma kontakt z czołowymi dyrygentami tamtych czasów - od Wilhelma Furtwänglera i Ernesta Ansermeta po Arturo Toscaniniego. Wtedy także, w Lucernie, spotkał Herberta von Karajana. - Uwielbiałem jego prędkość, spryt, szybkość jego reakcji. Jego próby również były o wiele bardziej interesujące niż Furtwänglera. To było całkiem naturalne, że kiedy 10 lat później (w 1954 roku – przyp. autor) objął kierownictwo Filharmonii Berlińskiej po Furtwänglerze, powinienem zostać jego prawą ręką – powiedział po latach.
Tak naprawdę Schwalbe nie od razu przyjął zaproszenie Karajana. Bo jak to? On stracił całą rodzinę w Holocauście, jego matka i siostra zginęły w Treblince. A Herbert von Karajan, członek partii nazistowskiej, był w tym czasie dyrektorem pierwszej sceny III Rzeszy. Michel Schwalbe swoją zgodę, przyjazd do Berlina Zachodniego widział jako akt pojednania.

Akt pojednania

Czy kiedy w 1957 roku zgadzał się zostać koncertmistrzem Filharmonii Berlińskiej, myślał, że pozostanie nim przez prawie 30 lat – do 1986 roku? Renata Metzger i Jakub Mitek na potrzeby filmu rozmawiali w Berlinie z wieloma osobami, które znały Michela Schwalbe, pracowały z nim. Walter Kussner, altowiolista i archiwista Filharmoników Berlińskich twierdzi, że Karajana Schwalbe z jednej strony uwielbiał, z drugiej nienawidził. - Często wspomniał, że Karajan zabił go jako solistę. Marzył o karierze solowej, ale jako koncertmistrz Filharmoników Berlińskich nie miał na nią czasu – mówił Walter Kussner. - Z drugiej strony, kiedy zapytamy o najlepszego koncertmistrza i pierwszego skrzypka naszej orkiestry, to 90 proc. osób wskaże Michela Schwalbe.

Schwalbe często występował jako solista ze swoją orkiestrą, a nawet nią dyrygował pod nieobecność Karajana. Uczył w letniej szkole Mozarteum w Salzburgu, zasiadał w jury różnych międzynarodowych konkursów muzycznych, był wyróżniany i nagradzany za swoją grę. Grał na Królu Maksymilianie z 1709 roku – skrzypcach Stradivariusa, które – „pożyczył mu na stałe” Axel Springer, namówiony przez Karajana. Mawiano, że Król Maksymilian to instrument tak samo wrażliwy i tak uparty, jak grający na nim Schwalbe.

PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjQxIiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjQxIiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K

Był wyjątkowy

Walter Kussner tak go wspomina: - Mieliśmy wielu wspaniałych pierwszych skrzypków i koncertmistrzów, ale on był wyjątkowy. Podniósł standardy orkiestry na wyżyny artystycznych możliwości. Był niezwykle ważnym elementem niemal wszystkich wielkich sukcesów orkiestry pod rządami Herberta von Karajana. Miał wielki wpływ na zespół; był bardzo wymagający w stosunku do członków orkiestry. Udzielał im wielu rad, wręcz uczył, jak mają grać. Potwornie wymagający i często bardzo surowy. Surowym także dla siebie. Jako perfekcjonista przykładał się do każdego najmniejszego elementu technicznego. Partytur, których używał, były pełne jego osobistych notatek, uwag i poprawek. Ale potrafił być także bardzo uprzejmy, subtelny i delikatny. Kiedy wspominał swoje młode lata w Polsce, kiedy mówił o rodzinie, a zwłaszcza o mamie, robił się szczególnie wrażliwy i sentymentalny.

W 1984 roku przyjął Michel Schwalbe przyjął zaproszenie do nauczania w szkole Yehudi Menuhin w Surrey, a rok później wrócił do Wielkiej Brytanii, aby prowadzić kursy mistrzowskie w Londynie oraz w szkole Britten-Pears w Aldeburgh w Suffolk.
Niestety, nie wiodło mu się w życiu osobistym – dwa małżeństwa zakończyły się rozwodem, przeżył swoją córkę.

Zmarł 9 października 2012 roku w Berlinie i tam jest pochowany.

 

Chcemy, żeby nasze publikacje były powodem do rozpoczynania dyskusji prowadzonej przez naszych Czytelników; dyskusji merytorycznej, rzeczowej i kulturalnej. Jako redakcja jesteśmy zdecydowanym przeciwnikiem hejtu w Internecie i wspieramy działania akcji "Stop hejt".

Dlatego prosimy o dostosowanie pisanych przez Państwa komentarzy do norm akceptowanych przez większość społeczeństwa. Chcemy, żeby dyskusja prowadzona w komentarzach nie atakowała nikogo i nie urażała uczuć osób wspominanych w tych wpisach.

PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjMiIGRhdGEtcmV2aXZlLWlkPSI0NGIxNzY0MWJjOTg4OTU5NmEyZDdiN2ZkNTRiNWZlNSI+PC9pbnM+DQo=
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjMiIGRhdGEtcmV2aXZlLWlkPSI0NGIxNzY0MWJjOTg4OTU5NmEyZDdiN2ZkNTRiNWZlNSI+PC9pbnM+DQo=

#WieszPierwszy

Najnowsze wiadomości

PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjE1IiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjE1IiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K

Najczęściej czytane

PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjE5IiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjE5IiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K

Polecamy