SEKRETARZ ZAINSTALOWAŁ, GOSPODARZ NIC O TYM NIE WIEDZIAŁ
Kamerkę internetową, dzięki której mieszkańcy Radomia mogli na żywo śledzić sesję rady miejskiej, zainstalował sekretarz miasta.
- Uznaliśmy, że taka kamerka jest po prostu potrzebna. Radomianie mogli bez problemu za pośrednictwem internetu oglądać obrady, a dyrektorzy poszczególnych wydziałów Urzędu Miejskiego mieli ułatwioną pracę. Na bieżąco, w godzinach pracy, wypełniając swoje obowiązki, mogli kontrolować to, jakie kwestie pojawiają się na sesji. Oprócz tego wiedzieli, kiedy muszą pojawić się na sali obrad, aby przedstawić swoje stanowisko lub rozwiać wątpliwości radnych. Dzięki temu nie musieli siedzieć kilka godzin na sesji, tylko przychodzili wtedy, gdy byli potrzebni. Po kilku miesiącach przewodniczący rady poinformował mnie, że ze strony radnych nie woli, aby dalej transmitować obrady za pomocą kamerki internetowej. Została ona zdemontowana i co za tym idzie, zakończyliśmy relacje na żywo z sesji - tłumaczy Rafał Czajkowski, sekretarz miasta.
- Jestem gospodarzem rady miejskiej, a tę kamerkę zamontowano bez konsultacji ze mną. Wspólnie z innymi radnymi postanowiliśmy, że dalsze relacje w takiej postaci nie mają sensu. Oczywiście jesteśmy za tym, aby mieszkańcy Radomia mogli na bieżąco śledzić decyzje, jakie podejmujemy na sesji. Jednak ta kamerka nie spełniała swoich funkcji. Była ona ustawiona tylko i wyłącznie na stół prezydialny i nie oddawała rzeczywistego obrazu tego, co działo się podczas obrad. Jeśli chcemy na stronie miasta prowadzić transmisję z rady, to róbmy to profesjonalnie. Niech na obradach pojawia się kamerzysta, który będzie filmował wszystko to, co dzieje się podczas sesji - twierdzi Dariusz Wójcik, przewodniczący Rady Miejskiej w Radomiu.
MASZYNEK DO GŁOSOWANIA NIE BĘDZIE, TABLETÓW TEŻ NIE
Każdy, kto chociaż raz był na sesji rady miejskiej wie, że często dochodzi tam do małych pomyłek podczas zliczania głosów. To z kolei jest powodem do powtarzania głosowań. Może wzorem innych miast wypadałoby zainstalować na sali obrad urządzenia do głosowania, które z jednej strony liczyłyby głosy, z drugiej byłyby swego rodzaju listą obecności i wskazówką, kto za czym głosował?
- Kiedyś przeprowadziliśmy nawet z Wydziałem Teleinformatycznym wstępną analizę finansową, która miała dać nam odpowiedź, ile by to nas kosztowało. Nie są to tanie programy. Podobnie, jak w przypadku kamerki internetowej nie było woli radnych, aby taki system wprowadzić. Myśleliśmy także nad zakupem tabletów dla radnych. W znaczny sposób oszczędziłoby to koszty wydruku i zakupu papieru. Oczywiście tablet spełniałby swoje zadanie tylko wtedy, gdy byłby wykorzystywany w celach merytorycznych. Z obu tych pomysłów ostatecznie wycofaliśmy się - dodaje Rafał Czajkowski.
- Owszem, pojawiały się pomysły, aby zakupić system do głosowania oraz tablety. Jednak podczas prezydium uznaliśmy, że jest to zbyt kosztowna inwestycja. Tymi kwestiami może zająć się już kolejna rada. Do wyborów samorządowych pozostało półtora roku - mówi przewodniczący Wójcik.
