Radio Rekord Radom 29 lat z Wami Radio Rekord Radom 29 lat z Wami
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjEiIGRhdGEtcmV2aXZlLWlkPSI0NGIxNzY0MWJjOTg4OTU5NmEyZDdiN2ZkNTRiNWZlNSI+PC9pbnM+DQo=
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjEiIGRhdGEtcmV2aXZlLWlkPSI0NGIxNzY0MWJjOTg4OTU5NmEyZDdiN2ZkNTRiNWZlNSI+PC9pbnM+DQo=

To musi być w Radomiu!

To musi być w Radomiu!

Ostatnio wiele mówi się o osiągnięciach prezydenta Grzecznarowskiego. Czy rzeczywiście był tak oddanym samorządowcem, czy może ta legenda jest nieco przesadzona?

Halina Szpilman: - Ojciec był bardzo zaangażowany w pracę społeczną. Właściwie głównie zajmował się tym, jak by tu można załatwić coś dla Radomia. Stale miał taką ambicję - trzeba dla Radomia zrobić coś konkurencyjnego. Pamiętam moment, kiedy w Kielcach powstała politechnika. Ojciec się bardzo zdenerwował, że jak to - w Kielcach, a nie w Radomiu?! Bo między tymi miastami zawsze była konkurencja. I zawsze z ust ojca słyszałam” „nie w Kielcach; to musi być w Radomiu”. Udawał się nawet do władz naczelnych, by przyspieszyć powstanie uczelni w Radomiu. Uważał - i chyba miał rację, mimo że Kielce były miastem wojewódzkim - że Radom, będąc bardziej uprzemysłowionym w stosunku do Kielc, stanowi w życiu kraju więcej. Starachowice, Radom to przecież Centralny Okręg Przemysłowy. Po wojnie ojciec, chociaż miał już zdecydowanie mniejsze możliwości, nadal był pełen tej ambicji. Niedawno byłam w Kielcach i tam jest piękna filharmonia. I tak sobie pomyślałam, że ojciec by tego nie mógł przeżyć - że w Kielcach taki piękny i nowoczesny gmach filharmonii, a w Radomiu jej nie ma. 

Filharmonii może nie ma, ale mamy budynek teatru. I to dzięki pani ojcu.

H.Sz.: - Pamiętam Dom Robotniczy, bo w takim celu powstał ten budynek. Jak tylko go wybudowano, to właśnie tam utworzono pierwsze w Radomiu kino. Była tam duża sala, która służyła jako miejsce spotkań. Po raz pierwszy zobaczyłam wtedy film animowany Disney’a – „Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków”. Zapamiętałam boya, który był w tym kinie i wprowadzał ludzi na salę. Miał cały strój; taką czapeczkę… jak w filmach. 

Jakie jeszcze wydarzenia miały tam miejsce?

 H.Sz.: - Ojciec był również inicjatorem robienia w tej sali koncertów. Pamiętam, że była przed wojną taka świetna skrzypaczka, która po wojnie również robiła karierę – Eugenia Umińska. Pamiętam, jak ojciec chwalił, że pięknie gra. Nie mówiąc już o tym jak wygląda… (śmiech) Rzeczywiście, była piękną kobietą. Ten Dom Robotniczy był oczkiem w głowie mojego ojca; bardzo o niego zabiegał. A jak go już otworzono, stał się centrum kulturalnym miasta. To tam odbył się ogólnopolski kongres PPS-u.

Pani ojciec był działaczem Polskiej Partii Socjalistycznej. Po zamachu majowym stanął w opozycji do Piłsudskiego, a mimo wszystko udawało mu się tak wiele załatwić w Warszawie. Jak tego dokonał?

H.Sz.: - Nie mam pojęcia. Nigdy nie mówił, nie chwalił się swoimi sukcesami. Ja odczuwałam tylko, jak wielu ludzi go ceniło. To nie było oczywiście tak, że wszyscy i bezwarunkowo. Za sanacji, tuż po tym, gdy po raz drugi został prezydentem miasta – co w przypadku socjalisty było ewenementem na skalę kraju - spotkał nas niemiły incydent. Nie mogłyśmy wyjść z siostrą do szkoły, bo całe drzwi i okna były oblepione taśmami z napisem: „Kto pachołek jest żydowski? Właśnie Józef Grzecznarowski”. Stało się tak dlatego, że głosowały na niego m.in. partie mniejszości narodowych. Ale pojawiła się też kontra: „Kto zna lepiej nasze troski, jak nie Józef Grzecznarowski”. Najlepszym dowodem na to, że był ceniony, jest fakt, że na stulecie ojca do Radomia przyjechała delegacja prominentnych działaczy PPS-u, którzy w międzyczasie zmienili swoje barwy – łącznie z Józefem Cyrankiewiczem. I on wówczas powiedział, że Grzecznarowski to był człowiek, który nigdy nie zmieniał swoich poglądów. Panowie pamiętają zapewne, że ojciec najpierw był bojownikiem PPS-u, w niepodległej Polsce w opozycji wobec sanacji, potem był więźniem w obozie koncentracyjnym, a gdy nastał komunizm, został wyrzucony z partii za odchylenia prawicowo-nacjonalistyczne. Nawet wówczas ojciec chodził właśnie do Cyrankiewicza, z interwencją w sprawie szkoły wyższej w Radomiu. Dopiero później przywrócono go i mógł kontynuować działalność publiczną.

PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjciIGRhdGEtcmV2aXZlLWlkPSI0NGIxNzY0MWJjOTg4OTU5NmEyZDdiN2ZkNTRiNWZlNSI+PC9pbnM+
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjciIGRhdGEtcmV2aXZlLWlkPSI0NGIxNzY0MWJjOTg4OTU5NmEyZDdiN2ZkNTRiNWZlNSI+PC9pbnM+

Mogłoby się wydawać, że członek lewicowej partii, jaką była PPS, dobrze odnajdzie się w nowej, komunistycznej rzeczywistości.

Danuta Grzecznarowska-Skrzypczyk: - Nie było łatwo, zwłaszcza pod koniec lat 40. i na początku 50. Były anonimy pisane przez ludzi, którzy współpracowali z ojcem, oskarżające go, że ma kontakty z angielskim szpiegiem. Mnie dwukrotnie wzywali na UB. Raz na ul. Kościuszki, a drugi raz na Moniuszki; teraz jest tam Urząd Stanu Cywilnego. Wypytywali mnie o kontakty ojca i o to, co mówi. A ojciec powiedział mi: „Dziecko, wyjeżdżaj z Radomia, bo będą się ciebie tutaj czepiać”.

Gesty ze strony partyjnych kolegów to jedno, a życzliwość zwykłych mieszkańców to drugie. Czy może pamiętają panie jakieś specyficzne, miłe gesty radomian wobec Józefa Grzecznarowskiego?

H.Sz.: - Było ich sporo, ale wyjątkowo zapadło mi w pamięć, jak obchodzono imieniny ojca – 19 marca. To było zawsze wielkie święto. Ojciec dostawał bardzo dużo kwiatów; zawsze kojarzyłam ten dzień z zapachem hiacyntów, bo właśnie tych kwiatów było wyjątkowo dużo. Rano przychodziła orkiestra dęta i grała pod oknami „Sto lat!”. Od radomskich lotników dostał kiedyś zegar wprawiony w śmigło, z dedykacją na pamiątkowej tabliczce. Niestety, podczas wojny w 1939 roku, pamiątka ta zaginęła. To było spontaniczne, nikt niczego nie oczekiwał i dlatego właśnie było to tak miłe.

 W materiałach, które nam panie udostępniły, pojawia się określenie „grzecznarowszczyzna”. Co ono znaczyło? 

H.Sz.: - To były lata 50. Dwie panie, których nazwisk już nie pamiętam, napisały serię artykułów i oszczerczą książkę przeciwko mojemu ojcu. I to właśnie one ukuły ten termin – „grzecznarowszczyzna”. odnosząc się przede wszystkim do przedwojennych działań ojca. Zarzucały mu, że miał zbyt dużo do powiedzenia w Radomiu, że wziął pożyczkę amerykańską, że sprzedawał grunty, że robił to nie dla miasta, ale dla sławy. Tutaj trzeba wspomnieć o słynnej sprawie z Ericssonem. Przed wojną, za symboliczną złotówkę, został sprzedany grunt pod budowę fabryki Ericssona. Mój ojciec poznał się z przedstawicielami firmy w pociągu relacji Radom - Kraków i uznał, że powstanie takiej fabryki w Radomiu, to świetny interes dla miasta. Umowa była bowiem w ten sposób skonstruowana, że nie tylko przy budowie mieli być zatrudnieni robotnicy z miasta, ale również po jej wybudowaniu zatrudnienie w niej mieli znaleźć lokalni robotnicy. Czyli - ziemię damy, ale mamy mieć z tego pożytek. Miasto musiało się dzięki tej inwestycji rozwijać. To na bazie tej fabryki powstała później Radomska Wytwórnia Telefonów. Na podobnych zasadach ojciec sprowadził do Radomia firmę Bata, fabrykę mebli giętych... A były nawet plany, by w Radomiu zainwestował Ford. Z amerykańskiej pożyczki powstały w mieście wodociągi i kanalizacja. W tym czasie mało które miasto je miała. I te wszystkie działania, wynikające z rządów mojego ojca, nazwano „grzecznarowszczyzną”.

 

Bożena Wapińska: - Dziadek nie przywiązywał wielkiej wagi do domu rodzinnego, do ogrodu. Mieszkanie było tylko po to, żeby było gdzie mieszkać. Natomiast jak szedł Żeromskiego z nami, z wnukami, zaglądał do każdego sklepu, pytał każdej sprzedawczyni, jak się pracuje, jak się czuje. Jak szliśmy na osiedle XV-lecia, zawsze na piechotę, dziadek sprawdzał każde podwórko – czy jest czysto, czy kwiaty podlane, czy róże podcięte. Charakteryzowała go, rzadka nawet na dzisiejsze czasy, troska o dobro wspólne. O własny dom nie, bo jego dom był bardzo skromny, ale właśnie o to, co wspólne. On się czuł gospodarzem tego wszystkiego. Szkoda, że to potem tak zaniedbano. Po latach byłam na tym osiedlu i nawet śladu nie zostało po tych pięknych podwórkach. A ludzie przyjeżdżali z całej Polski, by oglądać to osiedle. Widocznie potrzebny jest zawsze gospodarz, a problem chyba polega na tym, że my jako społeczeństwo dopiero dojrzewamy do tego, żeby zrozumieć, że te wspólne rzeczy są nasze, a nie czyjeś.

Poruszyła pani bardzo poważny społeczny temat. Zrobiło się nawet trochę przygnębiająco, więc może zmieńmy temat. Przez naszą rozmowę przewijają się róże. Proszę opowiedzieć, jak to z nimi naprawdę było?

PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjQxIiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjQxIiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K

H.Sz.: - To była dramatyczna historia. Dowiedziałam się, że ojciec jest w szpitalu, więc w pośpiechu przyjechałam do Radomia. Wiedziałam, na której sali miał leżeć, więc wchodzę i widzę puste łóżko. Oczywiście pomyślałam o najgorszym. Pobiegłam do pielęgniarek, a one mówią, że wyszedł na własne żądanie. Pojechałam do ojca i pytam: „Coś ty zrobił?! Dlaczego wyszedłeś, skoro masz kłopoty z sercem? Dlaczego nie poczekałeś na badania?” A ojciec z rozbrajającą szczerością: „No, tak, ale na nowym osiedlu posadzone były róże. A teraz jest upał i nie przypilnują. I się okaże, że wszystko zostanie zmarnowane”.

Na grobie Józefa Grzecznarowskiego zawsze palą się znicze – ludzie pamiętają. Jego pogrzeb zgromadził tłumy ludzi. Jak panie zapamiętały ten dzień?

G-S.: - Pamiętam, że przy trumnie stały i zmieniały się warty honorowe. Trumna wystawiona była w hali, a następnie na katafalku, na lawecie jechała na cmentarz, a cały pochód szedł za trumną.

H.Sz.: - To była olbrzymia manifestacja. Wyległ, można powiedzieć, cały Radom. To było dla nas wielkie przeżycie - że tak wielu ludzi uważało, że warto poświęcić czas dla naszego ojca i pójść w kondukcie żałobnym.

B.W.: - Pamiętam, że jak się w pewnym momencie odwróciłam, to nie było widać końca tłumu, który szedł za trumną. Wzruszające i zapadające w pamięć było to, że ludzie szli i, autentycznie, płakali tak, jakby umarł ktoś z ich rodziny, ktoś naprawdę bliski. To mnie bardzo zaskoczyło. 

http://www.cozadzien.pl/radom/honory-dla-grzecznarowskiego/45066

Chcemy, żeby nasze publikacje były powodem do rozpoczynania dyskusji prowadzonej przez naszych Czytelników; dyskusji merytorycznej, rzeczowej i kulturalnej. Jako redakcja jesteśmy zdecydowanym przeciwnikiem hejtu w Internecie i wspieramy działania akcji "Stop hejt".

Dlatego prosimy o dostosowanie pisanych przez Państwa komentarzy do norm akceptowanych przez większość społeczeństwa. Chcemy, żeby dyskusja prowadzona w komentarzach nie atakowała nikogo i nie urażała uczuć osób wspominanych w tych wpisach.

PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjMiIGRhdGEtcmV2aXZlLWlkPSI0NGIxNzY0MWJjOTg4OTU5NmEyZDdiN2ZkNTRiNWZlNSI+PC9pbnM+DQo=
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjMiIGRhdGEtcmV2aXZlLWlkPSI0NGIxNzY0MWJjOTg4OTU5NmEyZDdiN2ZkNTRiNWZlNSI+PC9pbnM+DQo=

#WieszPierwszy

Najnowsze wiadomości

PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjE1IiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjE1IiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K

Najczęściej czytane

PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjE5IiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjE5IiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K

Polecamy