
To nowoczesny doustny medykament, który stosuje się w leczeniu stwardnienia rozsianego. Spowalnia rozwój choroby, zmniejsza męczliwość. Często dzięki lekarstwu chorzy wstają z wózków inwalidzkich. Lek poprawia działanie układu odpornościowego, który w przypadku choroby zwalcza komórki własnego organizmu i atakując mózg i rdzeń kręgowy, doprowadza do kalectwa chorego.
Od tego roku lek jest w pełni refundowany przez Ministerstwo Zdrowia. Miesięczna kuracja bez refundacji kosztowała niespełna 8 tys. zł miesięcznie (28 tabletek). Chorzy na SM twierdzą, że to dla nich szansa na lepsze życie.
- Lek Ginleya jest stosowany w leczeniu stwardnienia rozsianego rzutowo-remisyjnego. Cierpi na nią ok. 85 procent Polaków chorych na SM (czyli ok. 50-60 tys. ludzi). W Radomiu w naszym towarzystwie zrzeszonych jest ok. 200 chorych. Dla nich to ogromna szansa na polepszenie życia. Skuteczność leku to ok. 50 procent. To więcej niż interferony, które są powszechnie stosowane w leczeniu SM - mówi Helena Kładko, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego oddział w Radomiu.
Jednak dostępność do tego leku będzie mocno utrudniona. Dlaczego?
- O tym, czy dany chory otrzyma kurację lekiem Ginleya, zadecyduje neurolog. Ocenia on stan rozwoju choroby w skali od 0 do 9. Jeśli pacjent mieści się w przedziale od 0 do 4, wówczas lekarz wyznaczy go do leczenia lekiem Ginleya. Medykament będzie podawany w szpitalach i przez nie będzie też monitorowane. O kontynuacji leczenia zdecydują badania skuteczności leku - mówi Helena Kładko. -
Trzeba też dodać, że o tym, ilu radomian chorych na SM skorzysta z kuracji lekiem Ginleya, będzie zależało od tego, na ilu pacjentów Narodowy Fundusz Zdrowia podpisze umowę z radomskimi szpitalami. Może więc zaistnieć sytuacja, że tylko część chorych wyznaczonych przez neurologa do kuracji lekiem Ginleya będzie mogło skorzystać z leczenia w radomskich szpitalach. Pozostali będą musieli szukać tej możliwości w lecznicach poza Radomiem.
Stwardnienie rozsiane jest chorobą nieuleczalną. Powstaje nagle, atakując centralny układ nerwowy, wywołując zaburzenia, począwszy od niedowładów, problemów z chodzeniem i poruszaniem się, wzrokiem, równowagą. Chorzy na SM powinni zażywać leki stale. Ważna jest również systematyczna rehabilitacja. Niestety i medykamenty, i rehabilitacja są bardzo drogie. Poza tym kuracja lekowa na SM w Polsce trwa zdecydowanie za krótko.
- Leczenie SM w Polsce trwa pięć lat. Na świecie kuracja trwa, dopóki nie przyniesie efektów. W Polsce po pięciu latach chory zostaje ze swoją chorobą sam, a stwardnienie rozsiane nie ustępuje. Ludzie tracą szansę na normalne życie. Rehabilitacja, ćwiczenia usprawniające zdolność ruchową są u nas kosztowne. Gdyby było inaczej, chorzy na SM byliby samowystarczalni jako obywatele naszego kraju. Nie korzystaliby z rent, pracowaliby na siebie, płaciliby podatki - tłumaczy Kładko.
K. S., Mapa: Wikipedia