Jak koń z osłem
Oglądanie obrad naszych umiłowanych przywódców z rady miejskiej może sprawić nie lada przyjemność. Pod warunkiem jednak, że traktuje się to show z nie większą powagą niż kolejny odcinek „Świata według Kiepskich”. Weźmy chociażby dialog radnego Marcina z wiceprezydentem, który przez złośliwców bywa przezywany koniem, podczas ostatniej sesji nadzwyczajnej. Radny: - Rozumiem, że wiceprezydent Frysztak ma końskie zdrowie, ale proszę, aby to pan, jako prezydent, częściej zabierał głos i był aktywnym. Wicek nie pozostał radnemu dłużny: - Rzeczywiście, żeby spędzać tutaj czas z niektórymi na tej sali, trzeba mieć końskie zdrowie. (…) Ja znam inne przysłowie – z osła konia nie zrobisz.
Ośla ławka?
Osioł – zwierzę krnąbrne, ale wytrzymałe chyba na dłużej zagości w naszej polityce. Lider PeeZeLu na konwencji samorządowej w Radomiu stwierdził, że jesteśmy czarną owcą w Europie i siedzimy w oślej ławce. Trudny uczeń to wyzwanie dla nauczyciela, bylebyśmy tylko nie rzucili tej szkoły.
Tęczowy wróg publiczny
Przyjęło się w naszym nieszczęśliwym kraju, że wybory do Parlamentu Europejskiego to festiwal wszelkiego rodzaju politycznych celebrytów. Okręgi wyborcze duże, politycy niezorientowani w potrzebach swoich wyborców, to trzeba mówić o tym, co wywołuje emocje – często niezdrowe. Kaja Godek startująca z naszych list, a znana głównie z walki ze skrobankami, powiedziała w Radomiu, że chce bronić Polski przed tęczowym terrorem. Jak? Na to pytanie odpowiedział jej kolega z list – Grzegorz Braun, który zaproponował, by homoseksualizm był karalny. Jaka miałaby być ta kara – nie wiadomo. W awangardzie tego sposobu myślenia jest sułtan Brunei, który wprowadził kilka dni temu prawo, na mocy którego za bycie w związkach osób tej samej płci grozi ukamienowanie na śmierć.
Odgrzewany kotlet
Telewizja TVN postanowiła wskrzesić Big Brothera. Zebrano niemrawych uczestników, czerstwych prowadzących, Wielki Brat postanowił zostać się babką, a ktoś skomponował jeszcze gorszą piosenkę do czołówki. Odgrzewany kotlet okazał się tak niezjadliwy, że nie wytrzymali tego ani widzowie, ani uczestnicy, którzy gremialnie zaczęli na własne życzenie opuszczać program.
Nie ma zamku, a już straszy
W zasadzie – nie ma zamku, a już straszno. Podobno bowiem jakieś wywrotowe, wsteczne siły (ponoć z kręgów zbliżonych do PeŁo) rozpowiadają po mieście, że ta cała inicjatywa z odbudową zamku to pic na wodę. Jarosław budowniczy już prowadzi intensywne śledztwo celem namierzenia defetystów.
Propaganda ma się dobrze
To, co opowiadają o zamku, to pikuś w stosunku do tego, co rząd, za publiczne pieniądze, emituje w związku ze spodziewanym strajkiem nauczycieli. Na ekranie grupka młodych, ambitnych ludzi, których marzenia mogą legnąć w gruzach przez zachłannych nauczycieli, którym dobry rząd non stop daje podwyżki. To są dopiero mistrzowie PR-u. Nie dość, że reklama zadziała na nauczycieli jak płachta na byka, to jeszcze ktoś może zapytać o koszty wyprodukowania i emisji spotów.