Projekt uchwały przygotowany przez Urząd Miejski zakładał, że na działkach ograniczonych ulicami Żółkiewskiego, Mieszka I, Energetyków
i Brzustówką mógłby powstać supermarket o powierzchni powyżej dwóch tysięcy metrów kwadratowych. Jak tłumaczyli przedstawiciele magistratu, plan dla tego terenu musi przewidywać tego typu inwestycje, bowiem jest to zapisane w studium uwarunkowań przestrzennych, które uchwalono w 1995 roku. Mimo zapewnień, chociażby ze strony wiceprezydenta Igora Marszałkiewicza, że nowy sklep wielkopowierzchniowy nie odbije się negatywnie na radomskich kupcach, duża grupa radnych PiS nie poparła projektu i plan zagospodarowania przestrzennego dla Brzustówki przepadł.
Czy brak poparcia dla uchwały opracowanej przez władze miasta wywodzące się z tej samej partii może oznaczać, w radomskich strukturach Prawa i Sprawiedliwości może dojść do rozłamu?
- Absolutnie nie zgadzam się z taką tezą - mówi przewodniczący Dariusz Wójcik, który podczas ostatniej sesji zagłosował przeciwko uchwale. - Ja w tej całej sytuacji nie widzę nic dziwnego. Projekt został przygotowany w oparciu o studium uwarunkowań przestrzennych i ewentualne zmiany nie wchodziły w grę. Startując w wyborach do rady miejskiej mówiłem, że nie popieram budowy w Radomiu sklepów o powierzchni powyżej dwóch tysięcy metrów kwadratowych. To niszczy drobne firmy i sklepiki, a ponadto przyczynia się do wzrostu bezrobocia. Jesteśmy ofiarami polskiego rządu, który ograniczył samorządom wydawanie decyzji na realizację takich przedsięwzięć. O rozłamie wewnątrz partii nie może być mowy. Specjalnie nie wprowadzaliśmy dyscypliny klubowej, bo zależało nam na tym, aby każdy z radnych podjął suwerenną decyzję.
Podobne zdanie na temat głosowania nad planem dla Brzustówki ma radny Jakub Kowalski, szef klubu radnych PiS.
- Zapewniam, że żadnego konflikty, czy też rozłamu nie ma. Każdy z radnych miał wolną rękę. Specjalnie nie wprowadzaliśmy dyscypliny klubowej, bo opozycja zaraz by nam zarzuciła, że lobbujemy za prywatną inwestycją. Zdania co do tej uchwały były podzielone i dlatego projekt nie uzyskał wymaganej liczby głosów. Do ostatniej chwili wahałem się, jaką podjąć decyzję, ale w końcu wstrzymałem się od głosu. Jesteśmy partią, która szanuje to, że ktoś może mieć w danej kwestii inne zdanie niż reszta - dodaje radny Jakub Kowalski.
MS/foto. Archiwum