Radomskie pogotowie kolejny rok zakończy bez zadłużenia. To bardzo dobra informacja, biorąc pod uwagę to, co dzieje się w szpitalu na Józefowie i miejskiej lecznicy. Brak długów nie oznacza jednak, że wszystko z finansami placówki jest w porządku. Pogotowie potrzebuje dodatkowych środków na wymianę karetek.
- W ostatnich latach stacjom pogotowia w całym kraju narzucono dodatkowe obowiązki. Wiązało się to z zakupem drogiego sprzętu dla ratownictwa medycznego. W przypadku naszej placówki, obszar działania powiększył się do terenu byłego województwa radomskiego, co też wygenerowało dodatkowe koszty. Efekt tego jest taki, że nie starczyło nam pieniędzy na zakup nowych karetek, a te są nam bardzo potrzebne. Co roku każdy samochód przejeżdża dziesiątki tysięcy kilometrów. Ten sprzęt też się zużywa i wymaga ciągłej konserwacji - wyjaśnia Piotr Kowalski, dyrektor Radomskiej Stacji Pogotowia Ratunkowego.
W jednostce dyżuruje 11 karetek przez całą dobę, a jedna wykorzystywana jest przez 12 godzin. Na całym obszarze wraz z podwykonawcami funkcjonują 34 ambulanse.
- Wymiana całego taboru w ciągu jednego roku nie jest możliwa. Trzeba to robić powoli i stopniowo. Koszt jednej karetki wraz z pełnym wyposażeniem to suma około 550 tys. zł. Najlepiej byłoby wymieniać dwa ambulanse rocznie, ale teraz i na to nas nie stać. Mamy deklarację, że w przyszłym roku uda się sfinansować zakup jednego samochodu z budżetu miasta. Oprócz tego będziemy starali się o pozyskanie pieniędzy w ramach nowej perspektywy Unii Europejskiej. Takich problemów z pieniądzmi na nowy sprzęt nie byłoby, gdyby Narodowy Fundusz Zdrowia płacił wszystkim stacjom tyle samo za usługi medyczne. Niestety tak nie jest i różnice w wycenie dobokaretki w poszczególnych miastach sięgają nawet 7 mln zł rocznie. Za tę sumę moglibyśmy kupić wiele ambulansów i problemu by nie było - dodaje dyrektor Kowalski.
Jak zapewnia dyrekcja pogotowia, pacjenci mogą czuć się bezpiecznie i być pewni, że karetka zawsze dojedzie na czas. - Nasze pojazdy są regularnie serwisowane i naprawiane, więc nie ma ryzyka, że ambulans nie przewiezie chorego. Zapewniam, że pacjenci nie muszą się niczego obawiać - uspokaja dyrektor Piotr Kowalski.
Mariusz Skopek/foto. Archiwum