Śledź, kartofle i... pączki
Radom specjalnie musi przepadać za pączkami. Co krok – to pączki. Na ulicy, w kramach, budkach, w sklepach kolonjalnych – wszędzie pączki. Nie przypuszczamy, by „Udziałowa” czy „Bombonierka” zasilały swemi wyrobami nie-cukiernie i dostarczały je domokrążnym sprzedawcom. Nie. „Pączki” te, o wyglądzie bardzo podejrzanym, wypieka się na pewno pokątnie, bez dozoru władz i opodatkowania.
Pisaliśmy niedawno o domokrążnych sprzedawcach pieczywa. Dziś wracamy do tej sprawy z powodu „Pączków”. Mamy w naszem mieście doskonałe cukiernie, płacące podatki, istnieje w Radomiu Cech Cukierniczy – i dlatego uważamy, że pokątny wyrób ciast, a w szczególności obrzydliwych „pączków”, winien być zakazany.
Słowo nr 14, 18 stycznia 1930
______________________________________________________________________________________________
Wystawy sklepowe
Właściciele sklepów w naszym grodzie zbyt małą zwracają uwagę na wystawy swych zakładów. W Warszawie, Krakowie i innych większych miastach przeprowadza się specjalne konkursy na urządzanie efektownych wystaw. W Radomiu o tem nawet mowy nie ma. Wystawy przeważnej części sklepów są nieciekawe i nieefektowne.
Jedyne ładne, estetycznie urządzone i racjonalnie oświetlone wystawy posiadają składy apteczne: F. Łagodzińskiego (róg Pl. 3 Maja i ul. Żeromskiego), F. Cieszkowskiego (ul. Żeromskiego 23) i wystawa f-my J. Miecznikowski (Żeromskiego 13) – które niewątpliwie przyczyniają się do estetycznego wyglądu miasta, zarówno w godzinach dziennych jak i wieczorowych.
Słowo nr 14, 18 stycznia 1930
__________________________________________________________________________________________________
Przywłaszczenie
Kierstenberg Herszek, zamieszkały przy ulicy Rwańskiej 8, zameldował o przywłaszczeniu towaru na 6 par obuwia, wartości 200 zł. - przez Borowskiego Stanisława, bez stałego miejsca zamieszkania. Dochodzenie w toku.
Słowo nr 14, 18 stycznia 1930
__________________________________________________________________________________________________
O kulturalny wygląd pryncypalnej ulicy Radomia
Niejednokrotnie już dawaliśmy wyraz naszemu zdumieniu, że nikt nie zajmie się uporządkowaniem ruchu pieszego przy głównej arterji miasta, ul. Lubelskiej, że nikt nie wejrzy w osobliwe stosunki, jakie na tej ulicy zaczynają panować.
Dajemy głos jednemu z naszych czytelników:
„Pryncypalną ruchliwą ulicę Żeromskiego, począwszy od rogu ulicy Jacka Malczewskiego do Placu 3-go Maja, (t.j. tam, gdzie najwięcej przechadza się spacerowiczów) można podzielić na dwie oddzielne zupełnie granice – parzyste numery dla proletarjatu, nieparzyste dla inteligencji. Otóż, co się daje zauważyć od dość dłuższego czasu po stronie „proletariackiej”. W każdą niedzielę i święta pomiędzy godzinami 4 m. 30 do 7 pop. Strona ta tworzy istne zbiegowisko różnych szumowin z miasta, a także szeregowych, którzy w skandaliczny sposób zaczepiają spacerujące dziewczyny, przeważnie służące.
Wynikają przytem krzyki i gwizdania, wzajemne wciąganie się do bram, gdzie dochodzi do awantur i bójek. Kilkakrotnie zauważyłem nawet, że szumowiny te, udając niby-pijanych, potrącają spokojnie idących przechodniów, na zwróconą zaś uwagę, przybierają groźną postawę i lżą nieprzyzwoitemi epitetami.
Jakie orgie dzieją się po bramach i ciemnych sieniach, to tylko mogą powiedzieć dozorcy domowi, którzy nie mogą dać sobie rady z różnymi indywiduami.
Dnia 12 stycznia pomiędzy godziną 18-19 vis a vis Hotelu Rzymskiego przed posesją NR.18 wynikła awantura pomiędzy młodym człowiekiem i młodą kobietą lekkiego prowadzenia; doszło do złośliwej i zaciętej bójki, która oczywiście wywołała zbiegowisko, i dopiero interwencja pewnego przechodnia położyła kres zgorszeniu.
A od czego władze?
Z poważaniem
Obserwator”
Słowo nr 14, 18 stycznia 1930