Ostatnio w Radomiu pojawił się właśnie taki – olbrzymi, że gdy pożarł całe miasto, to nawet najlepiej wyposażone samoloty nie mogły wylądować na lotnisku, a najnowsza radiolatarnia na nic się zdała. Bo przecież w Radomiu mgły nie ma, a smok/smog tak nadymił, że mgła (w porównaniu do jego wyziewów) to mały pikuś. Jak więc tego smoka/smoga okiełznać, jak przegonić, by więcej nas nie pożerał? Przecież Radom, po zamknięciu Radoskóru, nie ma już etatowego szewczyka z owcą napakowaną siarką na podorędziu, a sam smok/smog oszukać i pokonać się nie da, choć prób było wiele. Jedni kandydaci na szewczyków wymieniali się w Internecie teoriami dotyczącymi tego, czym ten smok/smog się żywi – dymem z pieców albo może z samochodów? Szacowano, jaki wielki ten smok/ smog jest. „1400 % przekroczenia norm w Radomiu” – pisał pewien profesor fizyki. Inni oskarżali tych, którzy smoka/smoga karmią. „Bo to PiS zabrał nam program >>Kawka<< i nie mamy pieniędzy, żeby wymianę pieców refundować!” – mówił jeden z polityków po nagraniu programu Hyde Parkowa. Inny – ten z opcji suwerenowej – zarzucał prezydentowi Witkowskiemu, że nie starał się o zewnętrzne środki na wymianę pieców. Jak Żeromskiego długa i szeroka szewczykowie in spe przerzucali się argumentami, kto winny, a kto nie. „Bo straż miejska nic nie robi, a powinna kontrolować i karać!”. Jednak, jak informuje miasto, w ciągu ostatniego roku strażnicy przyjęli ponad 500 interwencji dotyczących jakości powietrza, a w 50 miejscach ujawniono spalanie odpadów w piecach. Czy to wystarczy, zważywszy na skalę problemu i beztroskę sporej części mieszczan? Samemu można sobie odpowiedzieć. Nabierając, rzecz jasna, powietrza do płuc. Nawet rodzimi dziennikarze wpadli w panikę. „Adam, kto ma dzisiaj dyżur u nas?”, usłyszałem, więc pytam, co się takiego stało. W telefonie słyszę, że taki straszny smog dzisiaj mamy! A wczoraj go nie mieliśmy? – pomyślałem sobie. No i popadłem w zadumę, czy owej całej burzy smok/smog się wystraszy i sobie pójdzie? Życie pokazało, że nie poszedł. Ale możemy z tej burzy powyciągać trochę wniosków. Gdy np. taki smog zawisa nad miastami zagranicznymi, wprowadza się ograniczenia ruchu samochodów i jednocześnie zachęca do korzystania z komunikacji miejskiej przez darmowe bilety. A my? Hm. My gadamy, mędrkujemy, pohukujemy, bijemy pianę, a wybierając się do pracy i tak odpalamy nasze auto, słuchając w Radiu Rekord ostrzeżeń prezydenta albo wojewody. Zastanówmy się w takim razie dlaczego? Odpowiedź jest prosta – bo temu smoku/smogu tutaj jest dobrze. Bo żreć mu w Radomiu dają i napychają brzuch tak, że całe miasto się tam zmieści. A podrzucić owcy z siarką nikt się nie kwapi. A żarcie smokowe to nic innego jak NASZ śmieciowy opał. Ludzie z oszczędności palą, czym popadnie, a oszczędzają też nie z chciwości, lecz jedynie dlatego, że na lepszy opał ich nie stać. Zadajmy sobie pytanie – po co ktoś miałby ładować węgiel do pieca, gdyby mógł wygodnie i taniej ogrzać dom gazem czy peletem? No tak – jesteśmy leniami! Co zmusza nas zatem do wysiłku? Odpowiedź jest oczywista – stan portfela. Patrzę więc w tę zadymioną i zapierającą dech w piersiach przyszłość naszego grodu nad Mleczną i myślę, że szewczykiem nie jestem i sam smoka nie pokonam. Może trzeba się do niego przyzwyczaić i nauczyć się z nim żyć? Albo szybciej umierać? W swojej bezradności postanowiłem puścić sobie piosenkę zespołu Nocny Kochanek, tę o smokach i wyjdę zabezpieczyć się przed tym, co wdycham. Kupię sobie w kiosku komplet 20 filtrów objętych akcyzą. Mniej trują i podatek do państwa oddam. Niech z moich pieniędzy, skoro nie mogą siarkowej owcy smokowi załatwić, przynajmniej mu jakąś dziewicę do pożarcia skombinują.