[gallery id=1586]
Przychodzą rano, jak do pracy. Zbierają do popołudnia w towarzystwie krzyczących ptaków, które wśród ludzkich odpadów mają żerowisko. Swoje zajęcie traktują poważnie. Tylko to co uzbierają i zawiozą na skup zamieni się na pieniądze, a potem na chleb i opał. – Czy to jest Pani jedyne źródło dochodu? – pytam kobietę, która nie jest pewna, czy może ze mną rozmawiać. A nuż zaczną ich znów częściej przeganiać? – Niech pani nie podaje mojego imienia, Teresa może być – uśmiecha się już pewniej po tym, jak podała wymyślone imię. Teresa pracowała przez wiele lat, jak sama mówi, przy kuchenkach. Ale zakład się rozleciał. Nie było z czego żyć. Nie znalazła innej pracy. Na wysypisko przychodzi od około 6 lat. Będzie przychodzić jeszcze rok. Dlaczego właśnie rok? Wtedy osiągnie wiek emerytalny. Nie będzie już musiała szperać w śmieciach.
Rozmowę przerywa wołanie mężczyzny. Przyjechał nowy transport z odpadami. Nadjeżdżająca ciężarówka to nowa szansa na parę deko aluminium. Świeżo wysypaną górę już posortowanych śmieci zbieracze przekopują specjalnie przygotowanymi narzędziami. Każda puszka jest starannie wyjmowana i wrzucana do worka, a każdy zbieracz ma swój worek. Od jego zawartości zależy wypłata.
- Kiedyś zostawiałem na noc co uzbierałem – mówi mężczyzna, nazwijmy go Andrzej. – Ale kradli. Niech sami uzbierają! – Mężczyzna nie sprecyzował kto kradł, ale worków już nie zostawia. Gromadzi zapasy w domu, ma specjalnie przygotowane do tego miejsce. Jak nazbiera większą ilość, sprzedaje. Najczęściej raz w tygodniu. – Ile dziennie pan zbiera? – pytam ciekawa. Mężczyzna wzrusza ramionami, potrząsa workiem jakby oceniał dzisiejszy wynik. – Różnie, ale 20 złotych będzie, czasem więcej. – Wraca do systematycznego kopania. Odsuwa przedmiot za przedmiotem. Cieszy się z każdego kawałka aluminium.
Andrzej przeszukuje odpady od pięciu lat. Podobnie jak Teresa wie kiedy przestanie tu przychodzić. – Tak – uśmiecha się i na chwilę przestaje kopać – jak będzie emerytura, to prawie dwa lata jeszcze – oblicza. I podobnie jak Teresa jest od rana, do popołudnia. Ale najpierw przez łąki przychodzą ze swoich domów. A po południu, przez łąki, każdy ze swoim workiem „urobku” na plecach wracają.
Przez te lata nie znaleźli na wysypisku nic nadzwyczajnego, tylko puszki. Ale i też niczego ponadto się nie spodziewają.
Zbieraczy jest znacznie więcej. Przychodzą o różnych porach i przekopują to co zostało po selekcji w zakładzie gospodarki odpadami. Czas na przeszukanie jest krótki, bo po ciężarówce przyjeżdża ciężka maszyna, która ogromnymi, metalowymi kołami wyrównuje odpady rozgniatając je. Wtedy na chwilę odsuwają się ludzie i odlatują ptaki. Na chwilę.
Ludzi odgania też czasem policja. Spisuje, zakazuje. Ludzie poczekają aż się wszystko uspokoi i wrócą. Jak głodne ptaki gdy hałaśliwa maszyna odjedzie.
Aneta Pawłowska-Krać/ fot. Szymon Wykrota